Ruszczyńska-Ostrowska Maria (Marianna)

powiększ mapę
Zdjęć : 8

„Dla ludzi, dla dzieci to robiłam”. Historia Marii Ostrowskiej-Ruszczyńskiej

Maria Ostrowska była krawcową. Podczas II wojny światowej mieszkała przy ulicy Siennej 90 w Warszawie, w jednoizbowym domostwie. Urodziła się w Sulmierzycach (województwo łódzkie), a wychowywała w miejscowości Piekary, gdzie jej ojciec hodował ryby (wtedy pierwszy raz poznała Żydów, klientów ojca) oraz u stryja w Częstochowie. W Warszawie ukończyła kursy krawieckie w szkole pani Wiśniewskiej przy ulicy Niecałej. Na początku pracowała jako opiekunka do dzieci – u kilku rodzin żydowskich. Potem, jako krawcowa, cieszyła się popularnością. Jak sama przyznała w wywiadzie dla USC Shoah Foundation: „Przed wojną było wiele krawcowych, ale nie wszystkie dobrze szyły”. W momencie wybuchu wojny Maria była 32-letnią młodą i niezamężną kobietą. 


Dawne klientki i pracodawczynie, znajome i koleżanki. Pomoc Marii Ostrowskiej dla Żydówek

Jedną z pierwszych osób, którym Maria pomogła, była Jadwiga Krall – sąsiadka i koleżanka sprzed wojny (poznały się w latach 30. w Ciechocinku) – której przekazała metrykę swojej siostry Emilii. Dzięki nowej tożsamości Jadwiga mogła ratować samą siebie, swoją matkę i swoją córkę.  

Po utworzeniu getta warszawskiego w październiku 1940 r. – jak podkreśla Joanna Kaltman w relacji złożonej dla Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu” w Polsce – Maria „póki mogła – przychodziła do nas [...] i pomagała, jak mogła i komu mogła”.

Najpierw była to wizyta wspólnie z Jadwigą Krall, by kupić materiały krawieckie (wtedy w getcie w korzystnej cenie). Tuż przed likwidacją getta latem 1942 r. Maria przekupiła strażnika przy jednej z bram i przekazała znajomej rodzinie Muszkatblatów pieniądze za sprzedane na ich prośbę futro. Na zawsze zapamiętała martwe ciała leżące w bramach. „Za pierwszym razem było tak możliwie. Ale jak tę nędzę zobaczyłam, to nie było na moje nerwy”, przyznała w wywiadzie dla USC Shoah Foundation. Po wizycie u Muszkatblatów nie mogła już getta opuścić. Wspięła się więc na mur i zeskoczyła na drugą stronę, z pomocą przypadkowego przechodnia. 

Ulica Sienna, przy której mieszkała Maria, była częściowo włączona w granice getta. Dzieci z getta przechodziły na drugą stronę do mieszkania Marii:

„Pod drutami przechodziły. […] Ja mówię: »Dzieci, wy się nie kręćcie, bo wam Niemcy zrobią krzywdę«. Co mogłam, to im dawałam […] Miały po siedem lat. Nędza to była. Tylko szkielety były, proszę pani, z głodu”, powiedziała badaczce Zofii Zaks. 

Z relacji Hanny Szperkowicz z 1988 r., złożonej w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie, wiadomo, że Maria Ostrowska pomagała swoim klientkom Żydówkom i dawnym pracodawczyniom bezinteresownie, w pełni samodzielnie. Wymagało to wielkiej determinacji i wielkiej odwagi. 

Kryjówki po tzw. aryjskiej stronie. Pomoc dla znajomych rodzin Kaltmanów i Orłowskich

Sprzed wojny znała się z rodziną Kaltmanów – Ewa i Henryk Kaltmanowie byli lekarzami rentgenologami, Maria szyła dla nich ubrania oraz pracowała jako opiekunka ich córki Joasi. Latem 1942 r. 13-letnia wówczas Joasia Kaltman wydostała się z getta przez bramę przy ulicy Żelaznej wraz z grupą pracowników wyprowadzanych z getta, odłączyła się od kolumny i uciekła do Marii Ostrowskiej. Maria ukrywała Joannę w swoim mieszkaniu do zimy 1942 r., zameldowała dziewczynkę na metrykę swojej siostrzenicy, Teresy Ostrowskiej. Gdy dr Ewa Kaltman opuściła getto, zapewniła jej schronienie u swojej sąsiadki Janiny Ginalskiej. Do pomocy Ewie i Joannie zaangażowała też swojego przyjaciela, Henryka Staśkiewicza. 

Ewa i Joanna mogły korespondować z Henrykiem Kaltmanem, który jako oficer polski trafił po kampanii wrześniowej do obozu jenieckiego na Węgrzech. By zmylić Niemców Henryk – do swojej śmierci w 1943 r. – pisał kartki do żony i córki udając, że pisze je do Staśkiewicza. Ewa i Joanna przed powstaniem w getcie przeniosły się do Otwocka, przeżyły wojnę i pozostały w Polsce.  

Maria pomogła również uciekinierom z getta: Stefanii Orłowskiej i jej towarzyszowi o nazwisku Frenkel – zaaranżowała dla nich kryjówkę u sąsiadów. Następnie, na prośbę Melanii Orłowskiej, siostry Stefanii, odwiedzała Stefanię i dwóch synów Melanii – Kazika i Jurka – w Hotelu Polskim. Rodzinie Orłowskich rzeczywiście udało się wyjechać z okupowanej Polski. Kazik i Jurek osiedli w Izraelu i tam założyli rodziny. Jerzy został znanym pisarzem izraelskim – Uri Orlevem. 

Maria ukrywała również siostrę dr. Henryka Kaltmana, Stefanię Kaltman, wraz z jej matką w swoim mieszkaniu (obie kobiety przeżyły wojnę) oraz usiłowała pomóc szantażowanej przez szmalcownika Rucie Muszkatblat. Musiała dostarczyć do godziny 13.00 cztery tysiące złotych okupu. 

„Spóźniła się pani o piętnaście minut, powiedział szmalcownik. Cztery chcieli. [Ruta] Przysłała ich do mnie, miałam tysiąc. Pożyczyłam od znajomej pierścionek, kazała mi wstawić do lombardu, wziąć kwit i oddać po wojnie”, czytamy w relacji Marii Ostrowskiej-Ruszczyńskiej przywołanej w książce Biała Maria Hanny Krall. 

Okup dla szmalcownika. Pomoc dla szantażowanej rodziny Muszkatblatów

Ruta Muszkatblat uciekła z getta, po tym jak jej mąż Bolesław popełnił samobójstwo. Było lato, a kobieta ubrała się w zimowe palto – zwróciło to uwagę szmalcowników, którzy licznie grasowali wokół getta, żądni wzbogacenia się na tragedii Żydów. Cztery tysiące złotych w tamtych czasach to było bardzo dużo pieniędzy: większość Polaków zarabiało miesięcznie 200-250 zł, tona węgla w przededniu powstania warszawskiego kosztowała 96 zł, ale już zakupiona na czarnym rynku – 750 zł. Uzbieranie takiego okupu i to w krótkim czasie byłoby nie lada wyczynem, skazanym na niepowodzenie.  

Z rodziny Muszkatblatów przeżyła jedynie córka Zofia. Przeszła przez kilka obozów, do Polski wróciła po wielu latach i odnalazła Marię poprzez biuro adresowe. „Ja nie mam nikogo tu, tylko ciebie” – miała powiedzieć do zaskoczonej Marii, gdy ta otworzyła jej drzwi. 

Sąsiadki mówiły do Marii: „»Tak będzie długo chodzić, aż sama wsiąknie«. Ale mi się nic nie stało. Była jakaś ochrona”. Pomaganie żydowskim przyjaciołom i znajomym wymagało od niej brawury i wręcz aktorskiego talentu. Tak było w przypadku szantażu, którego ofiarami padły wspomniane wcześniej Jadwiga Krall i jej sześcioletnia córka Hanna. Jadwiga pracowała w sklepie w Rykach, a Hanna zamieszkała w klasztorze Albertynek w pobliskim Życzynie, pod fałszywym nazwiskiem „Wiesia Szczepańska”. Wiosną 1942 r. obie wróciły do Warszawy. Na dworcu kolejowym zostały zaszantażowane przez szmalcownika i trafiły na posterunek policji grantowej w Alejach Jerozolimskich koło szpitala dziecięcego „Omega”.

Interwencja na komisariacie. Pomoc dla zatrzymanej Jadwigi Krall i jej córki Hanny

Sześcioletnia Hania po pobycie w klasztorze dobrze znała katolickie modlitwy, wyglądała jednak na Żydówkę. Jadwiga miała tzw. dobry wygląd, ale nie zdołała opanować modlitw ratujących życie. Policjanci uznali, że dziewczynka i kobieta mają wybrać, która z nich wyjdzie na wolność, a która zostanie i zginie. Na posterunek przybyła wezwana przez policję Maria Ostrowska: „Co takiego? Wołała Maria. – Moja siostra Żydówką?! Emilko, gdzie jesteś, już ja z tymi panami porozmawiam”, wspominała Hanna Szperkowicz w relacji złożonej w Instytucie Yad Vashem, podkreślając:

„Gdyby nie nadejście Marii – obie, i matka i ja, nie przeżyłybyśmy. Okupacja obfitowała w zdarzenia, o których dzisiaj można powiedzieć: »PRZYPUSZCZALNIE już by nas nie było« […] Nie wiem – czy sprawiły to idealne, autentyczne zresztą, papiery Marii, […] czy pewność siebie i przytomność umysłu, czy wreszcie odwaga, z jaką wygrażała policjantom, dość że po jej interwencji wypuszczono nas z komisariatu”.

Tego dnia Maria była w swoim domu, był wczesny ranek. Do jej mieszkania zapukał wystraszony dozorca, informując, że po Marię przeszedł policjant:

„Doniósł ktoś? Sąsiadki nie, ale mąż tej po lewej stronie… Nie podobał mi się ten mąż. Na kogo mógł donieść? Na Jadzię? Na doktór Kaltman?” – zapisała Hanna Krall słowa Marii w książce Biała Maria. Sąsiedzi wokół komentowali: „Ty, Marynia, żywa już do nas nie wrócisz […]”. 

Idąc z policjantem przez kolejne ulice (Sienną, Żelazną), Maria modliła się do błogosławionej Bronisławy: „Od zarazy, Bronisławo, miasto uratowałaś, to co dla Ciebie znaczy te parę osób”. Na podstawie rozmów Hanny Krall z Marią Ostrowską można odtworzyć swego rodzaju poradnik na temat ratowania Żydów:

  • należy ubrać się elegancko (Maria założyła granatowy kapelusz z rondem i kokardą oraz granatowe rękawiczki);
  • należy chodzić swobodnie, „niewinnym krokiem”, najlepiej pewnym siebie;
  • kategorycznie trzeba oburzyć się na sugestię, że własna siostra może być Żydówką.

W wywiadzie dla Zofii Zaks Maria przytoczyła jeszcze kilka szczegółów z przesłuchania, które ironicznie nazwała „egzaminami”: 

„»A kiedy wszyscy w kościele klękają?« Ja mówię: »W czasie podniesienia«. Jestem pewna siebie. »No proszę pani, bo jeszcze i pani stąd nie wyjdzie!« Ja mówię: »Proszę pana, żebym ja nie wyszła, to się troszkę musimy lepiej sprawdzić. To jest moja siostra!«.

Następnie policjanci porównywali zdjęcia w kenkartach Jadwigi i Marii. Obie były blondynkami. „Podobne są” – Maria parska śmiechem podczas nagrania, wspominając starania policjantów w ustaleniu tożsamości obu kobiet. 

„[Policjant] zwraca [nam] dowody i mówi: »Idźcie. Żebyśmy chcieli, to byśmy doszli«. »Ja bym też doszła swego!«. Ja była bardzo pewna i taka niewystraszona, mimo że byłam zdenerwowana, to jednak spokojna […] Jak wyszłyśmy na ulicę, to mi dopiero nogi zelżały, bo tak to byłam sztywna”.

Jednocześnie Maria dodała: „Nic się wtedy nie bałam. Ja się śmiałam cały czas. To też było jakieś natchnienie Boskie”. 

Jadwiga i Hanna przeżyły wojnę. Hanna założyła szczęśliwą rodzinę i została znaną polską reporterką – Hanną Krall. Jej twórczość w dużej mierze poświęcona jest historii Zagłady. Wątek przesłuchania na komisariacie i interwencji Marii pojawia się już w mikropowieści Sublokatorka, wydanej w drugim obiegu w 1985 r., i w paru innych książkach. 

Losy Marii Ostrowskiej po wojnie, znajomość z ocalałymi, refleksja nad motywacjami ratującej

Maria Ostrowska trafiła do obozu pracy przymusowej w Niemczech, jeszcze przed powstaniem warszawskim. Nie był to jednak traumatyczny czas w jej życiu, gdyż wszystkie Niemki, u których pracowała, bardzo ją ceniły. 

Po wojnie wyszła za mąż za Włodzimierza Ruszczyńskiego, fryzjera. Włodzimierz zmarł przedwcześnie, w 1959 roku. Maria pracowała w szwalni Państwowego Szpitala Klinicznego przy ul. Oczki. Mieszkała przy ul. Stalowej w Warszawie. Jej dom przy Siennej uległ zniszczeniu. Z Jadwigą Krall przyjaźniły się do jej śmierci w 1991 roku. 

„Były do siebie bardzo podobne: małe, energiczne i uparte. Często sprzeczały się. Urażone, milczały tygodniami. Któraś w końcu dzwoniła: upiekłam sernik. Albo: ugotowałam rybę. Spotykały się i wybuchała sprzeczka. Tak upłynęło im sześćdziesiąt lat z krótkimi przerwami […]” – pisała Hanna Krall w jednej ze swoich książek. 

Maria dość często wspominała czas wojny. Jak mówi Hanna Krall, fraza „O panowie!” wypowiedziana przez Marię do policjantów na posterunku w Alejach Jerozolimskich, przywoływana była przez nią anegdotycznie w różnych sytuacjach towarzyskich, na przykład podczas imienin. Maria nie mogła też przeboleć, że nie zdążyła z okupem za Rutę Muszkatblat. W wywiadzie dla USC Shoah Foundation podkreśliła, jak bardzo poruszał ją los dzieci żydowskich i wszystkich osób, którym pomagała:

„Ja to przeżyłam, choć to nie byli moi bliscy. A jakby chodziło o mojego bliskiego. […] Dla ludzi, dla dzieci to robiłam. Ja nie robiłam dla interesu”.

Maria była świadoma, że inne osoby w jej otoczeniu udzielały pomocy Żydom na pieniądze lub przekazanie części majątku. Nie było w niej zgody na takie zachowania. Hanna Krall w książce To ty jesteś Daniel przytoczyła znamienny monolog, w którym Maria oburzyła się na swoją znajomą:

„Szedł serial, siedziałyśmy nad szyciem i ona mówi: ja to byłam w porządku przez całe życie. Zamurowało mnie. W porządku? Ty? A list? Udała, że nie rozumie. Pamiętaj, nie udawaj. Po dziecko nie poszłaś i nawet słowem na list… Dobrze jej powiedziałam. […] Mieć to ma od nich. Łóżko podwójne. Kryształowe lustro. Szafę. Dwa fotele. […] To takie niebezpieczne, mówiła mi. No wiesz co? […] I co, że staruszka? Ja też staruszka. »W porządku«. Coś podobnego. Niech wie. Jak patrzy w ich lustro, niech widzi tę małą, aż do śmierci. Polcia? […] Nie, nie Polcia. Jakoś inaczej”.

Już po uhonorowaniu Marii tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata w kwietniu 1991 r., zwiedziła Izrael wraz z grupą innych polskich Sprawiedliwych, na zaproszenie zamożnego sponsora, p. Sarnera. Emilia Ostrowska, siostra Marii, nie wiedziała, że Maria dała jej dokumenty żydowskim rodzinom. Podczas wojny Emila Ostrowska wraz z rodziną mieszkała na wsi, na terenach wcielonych do III Rzeszy. 

„Tak było, osiem osób naraziłam. Więcej, jeszcze i bratanicę. Gdybym zaczęła myśleć, czego ja nie powinnam… Powiedziałam im: »dajcie mi metrykę, postaram się o dodatkowe kartki«. Jasne, że dali. Kupiłam im na czarnym rynku olej czy sól, może naftę do lampy” – powiedziała Maria Hannie Krall w ostatnich latach swojego życia.

Zmarła w 2002 r. w Warszawie. Pochowana jest na cmentarzu bródnowskim. 

W wywiadzie dla USC Shoah Foundation stwierdziła, że udzielając pomocy swoim żydowskim klientkom i znajomym nie odczuwała strachu:

„Po prostu nie bałam się. Uważałam, że co mi zrobią. Jak inni giną, to i ja zginę w razie czego. Sama jestem. Nie będzie miał kto po mnie płakać”.

Realizująca wywiad Zofia Zaks zapytała Marię:

„– Czy pani uważa, że jak człowiek jest dobry i ratuje życie drugiemu, to Pan Bóg mu to zapisze?  
– Nie wiem. Może zapisze… Może zapisze”. 

Po pauzie Maria dodała:

„Tym Bergmanom niewiele mogłam pomóc. Tam była też dziewczynka. Irenka taka… Ale to już stracone”.

*

Pamięci Bolesława, Ruty i Stefana Musztablatów. Pamięci małżeństwa Grossglück, lekarzy z ulicy Nowogrodzkiej, ich córeczki Lusi. Pamięci małżeństwa Bergmanów, lekarzy z ulicy Chmielnej, ich córeczki Irenki. Pamięci Oleńki Oberfeld, przyjaciółki Joanny Kaltman, która zginęła wyjeżdżając z Hotelu Polskiego. Pamięci rodziny Fajchenfeldów z ulicy Ogrodowej, którym Maria nie miała możliwości pomóc. Pamięci dziewczynki o imieniu Polcia. Pamięci bezimiennych dzieci z getta, które przechodziły pod drutami getta do mieszkania Marii. Pamięci Salomona, męża Jadwigi Krall i ojca Hanny Szperkowicz, który zginął w 1942 r. w ośrodku zagłady na Majdanku lub w Bełżcu. Pamięci Henryka Kaltmana, ojca Joanny Kaltman, który zmarł na gruźlicę w 1943 r. na Węgrzech. Pamięci Zofii Zaks, przewodniczącej Stowarzyszenia „Dzieci Holokaustu” w Polsce w latach 2000–2001, zmarłej tragicznie w wypadku samochodowym, autorce przeszło 500 wywiadów w kolekcji USC Shoah Foundation, w tym wywiadu z Marią Ruszczyńską.

Dziękuję pani Hannie Krall za lekturę tekstu i uwagi redakcyjne. Dziękuję Joannie Sobolewskiej-Pyz, Jadwidze Gałązce i Matanowi Shefiemu za pomoc w ustaleniu kilku informacji.

Historie pomocy w okolicy

Więcej

Bibliografia