W czasie wojny doktor Maria Prokopowicz-Wierzbowska była dyrektorem Domu Małego Dziecka Ks. Boduena w Warszawie – najstarszej w Polsce instytucji opiekuńczej dla dzieci. Doktor Prokopowicz-Wierzbowska przeżyła bombardowanie stolicy we wrześniu 1939 r., a w prowadzonym przez siebie dzienniku pisała:
„Zewsząd znoszono rannych, wydobywanych spod gruzów żołnierzy i cywilów. Zdarzało się, że przynoszone były na noszach już tylko zwłoki”.
Po kapitulacji stolicy doktor Prokopowicz-Wierzbowska na własną rękę szukała źródeł zaopatrzenia dla kierowanej przez siebie placówki. Napływało do niej coraz więcej dzieci z rodzin wysiedlonych, aresztowanych.
W Domu znalazło też schronienie wiele dzieci żydowskich. Przyprowadzali je mieszkańcy miasta. Niekiedy pozostawiano je w okolicy Domu, czasem z terenu getta lub z pobliskiego skwerku przynosił je ksiądz Tomaszewski. W dokumentach zmieniano im imiona i nazwiska. Ukrywano wśród innych dzieci, karmiono, pielęgnowano, leczono, przenoszono do peryferyjnych zakładów opiekuńczych. W czasie okupacji dyrektor Prokopowicz-Wierzbowska spotykała się z Januszem Korczakiem i proponowała opiekę nad najmłodszymi dziećmi z Domu Sierot. Wtedy jeszcze Korczak nie wierzył, aby Niemcy mieli mordować dzieci.
Po wyjściu z getta ukrywali się u niej Hanna i Ludwik Hirszfeldowie z córką. Po wojnie Ludwik Hirszfeld w Historii jednego życia napisze o Sprawiedliwej:
„Dr Maria Wierzbowska, wyjątkowa kobieta, uosobienie męstwa, inteligencji, uspołecznienia”.