„Zofia Kossak była niesłychanie nieostrożna. Wierzyła ludziom”, zaczyna swoje wspomnienia Janusz Jabłoński, który jako 16-latek w czasie okupacji niemieckiej współpracował w konspiracji z pisarką Zofią Kossak, inicjatorką powstania dwóch podziemnych organizacji – katolickiego Frontu Odrodzenia Polski i Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Bliską współpracownicą Kossak była matka Janusza, Maria Jabłońska. Obie kobiety uhonorowano po wojnie tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Rodzina Jabłońskich, szczycąca się bogatymi tradycjami ziemiańskimi, mieszkała przed II wojną światową w rozległym rodowym majątku w Pniewie koło Łomży (woj. podlaskie). Sielankę w nadnarwiańskim dworze przerwał wybuch wojny. Wówczas Jerzy Włodzimierz (1895–1986), społecznik, samorządowiec i poseł na Sejm RP, jego żona Maria z Łączkowskich (1900–1943) oraz dzieci Janusz (ur. 1925) i Ewa (1934–2008), przenieśli się do Warszawy, gdzie wynajęli dwupiętrowe mieszkanie w willi swojego znajomego, pana Wierzbickiego, przy ul. Jesionowej 13. Do domu przylegał ogród, a w bliskim sąsiedztwie znajdowała się willa Stanisława Wojciechowskiego, byłego Prezydenta RP.
Działalność konspiracyjna rodziny Jabłońskich podczas okupacji niemieckiej
W pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej, podczas jednego z towarzyskich spotkań w mieszkaniu zaprzyjaźnionej rodziny Lasockich przy ul. Czerwonego Krzyża, Maria Jabłońska, poznała kuzynkę swoich przyjaciół, Zofię Kossak (1889–1968), znaną przed wojną pisarkę i publicystkę. Została przez nią włączona w działalność konspiracyjną, stając się jedną z jej najbliższych współpracownic. „Miały do siebie zaufanie”, podkreśla pan Janusz. Jako dowód przyjaźni między rodzinami wskazuje, że słynny pies Zofii Kossak, Fopcia, był szczeniakiem skye terrierki Jabłońskich, Happy. Został podarowany jej matce, Annie Kossakowej z Kisielnickich.
W podziemiu Maria Jabłońska zajęła się nasłuchem radiowym. Pracowała w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej:
„U nas w domu była zasada – musisz wiedzieć jak najmniej. Dlatego nigdy nie poznałem szczegółów działalności mojej mamy”.
Wkrótce także Janusz Jabłoński został włączony w konspirację:
„Przed świętami Bożego Narodzenia Zofia Kossak organizowała patriotyczne jasełka. Zaproponowała, abym kogoś zagrał. Naturalnie zgodziłem się. Niedługo później zapytała, czy nie chciałbym jej pomóc w rozmaitych sprawach. Wtenczas zostałem jej osobistym gońcem”.
Współpraca z Zofią Kossak. Kolportaż konspiracyjnej „Prawdy”
Początkowo współpraca polegała na roznoszeniu wiadomości, często ustnych przekazów, następnie od kwietnia 1942 r. kolportażu „Prawdy” – podziemnego organu informacyjnego Frontu Odrodzenia Polski, redagowanego przez Zofię Kossak. Gazety odbierane z drukarni przez łączniczki Zofię Janiczkównę, Marię Tomaszewską pseud. „Urszulę” i Stanisławę Wdowińską pseud. „Irenę” umieszczano w zakonspirowanym lokalu przy ul. Radnej 4, gdzie Zofia Kossak mieszkała ze schorowaną matką:
„W pokoiku nad bramą znajdowała się mała skrytka w podłodze. Otwierano ją szpilką. Kiedy złożyło się tam określoną ilość gazetek, zamykało się całość i przykrywało podłogę”, wspomina Janusz Jabłoński.
Szesnastoletni wtedy Janusz przewoził gazety rowerem do mieszkania Anny i Romana Lasockich przy ul. Brackiej 9, do domu rzeźbiarki Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej, a także do gmachu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego przy ul. Rakowieckiej 8:
„Dokumenty i wydawnictwa przekazywałem pracującej w szklarni profesor Kozłowskiej. Umieszczała je w szklanych naczyniach, które chowała na dno skrzynek z kwiatami. Po przysypaniu ziemią, sadziła w nich rośliny. Wiedziała o tym tylko nasza trójka”.
Wspomina chwilę zagrożenia:
„Na rogu Nowego Światu znajdował się Café Club, tylko dla Niemców. Pewnego razu, przeprowadzając rower przez ulicę, spadł mi bagażnik, a wszystkie paczki wyleciały na ulicę. Na zewnątrz wyszedł młody porucznik. Struchlałem. To było ładnych parę kilo... Popatrzył na mnie i zaczął ze mną je zbierać. Już koniec, pomyślałem. Zapakowaliśmy cały bagażnik. Pośpiesznie powiedziałem »Danke!« i odjechałem. Odtąd lepiej wiązałem te paczki [śmiech]”.
Pomoc dla Żydów. Kryjówka w mieszkaniu Jabłońskich w Warszawie
Po powołaniu przez Zofię Kossak i Wandę Krahelską-Filipowiczową Tymczasowego Komitetu Pomocy Żydom im. Konrada Żegoty (27 września 1942 r.), prawdopodobnie od imienia jednego z konspiratorów z III części Dziadów Adama Mickiewicza, działalność Janusza Jabłońskiego i jego matki uległa zmianie. Jak sam mówi „stała się intensywniejsza, było więcej drobnych poleceń do załatwienia”. Zwraca uwagę, że w pracy konspiracyjnej:
„Zofia Kossak była niesłychanie nieostrożna. Wierzyła ludziom. Ciągle jej powtarzaliśmy: Niech »Ciotka« sama tego nie nosi, niech zostawi to nam! Ale nie było mowy, aby się nie narażała. Była pełna zapału”.
Podczas powstania w getcie warszawskim Janusz Jabłoński otrzymał polecenie sprawowania opieki nad ukrywającym się Żydem, który swoją kryjówkę miał na poddaszu kamienicy przy ul. Noakowskiego. Donosił dla niego żywność, gazety i wyrzucał śmieci. Otrzymał także zadanie przewiezienia do Szymanowa dwóch żydowskich dziewczynek, które wydostano z getta. W tym mieście uczyła się córka Zofii Kossak, Anna Szatkowska (1928–2015), posługująca się wówczas fałszywym nazwiskiem „Sokołowska”. W pobliskim internacie sióstr Niepokalanek znajdowała się także siostra Janusza, która opuściła Warszawę ze względów bezpieczeństwa.
Z uwagi na rozpoczętą działalność w AK także Janusz przebywał w domu coraz rzadziej, ale schronienie znajdowało tam wiele osób. Zgodnie z relacją Jabłońskiego przy Jesionowej przebywał nawet polecony przez Lasockich Jan Karski: „Wychodził na spacery na Pole Mokotowskie. Czasem mu towarzyszyłem. Raz zabrał mnie do kawiarni »U Aktorek«, która mieściła się na rogu Pięknej i Piusa XI”.
Od września 1943 r. przy Jesionowej 13 ukrywał się inżynier-chemik Wilhelm Grossman, który posługiwał się nazwiskiem Jedlicki. Zajął pokój na drugim piętrze, gdzie zbudowano skrytkę wyposażoną w zapasy pożywienia. Ze względu na tzw. zły wygląd nie mógł opuszczać mieszkania. Z pomocą Marii jego żona Wanda z synem Witoldem ukrywali się poza Warszawą, a młodszy syn Jerzy u księży Marianów na Bielanach. Rok wcześniej, na prośbę Grossmana, Maria wyprowadziła z warszawskiego getta jego 10-letniego bratanka Lucjana Meszorera oraz 4-letnią bratanicę Ludwikę. Znalazła dla nich bezpiecznie schronienie po tzw. aryjskiej stronie, gdzie dotrwali do zakończenia II wojny światowej.
Pan Janusz Jabłoński wspomina ukrywanie się Wilhelma Grossmana:
„Pan Jedlicki był królem w kuchni. Wieczorami ważył mydło, a ja robiłem papierosy. To przynosiło nam dochód. Bardzo się wówczas zaprzyjaźniliśmy, dużo rozmawialiśmy. Wiedziałem, że zawsze mogę do niego przyjść i zapytać o matematykę. Moi rodzice zasadniczo nigdy mi nie pomagali w nauce”.
Nagła choroba i śmierć Marii Jabłońskiej
Grossman mieszkał przy Jesionowej do czasu nagłej choroby Marii Jabłońskiej. Opiekę nad chorą roztoczyła znajoma Żydówka, pani Daniszewska, która była lekarką. W obawie o denuncjację, nie wezwała na czas pogotowia. Janusz Jabłoński przebywał wówczas u ojca w Jackowicach, gdzie ten przez całą wojnę administrował majątkiem ziemskim. Maria zmarła w obecności syna, 27 października 1943 roku.
Po rodzinnej tragedii Ewa Jabłońska trafiła pod opiekę ojca. W tym czasie przy Jesionowej mieszkał były przełożony Marii, kierownik Wydziału Informacji BIP AK, Jerzy Makowiecki pseud. „Małecki” (1886–1944) z żoną Zofią. 13 czerwca 1944 r. małżeństwo zostało porwane z Jesionowej i następnie zamordowane poza Warszawą. Okoliczności tej zbrodni nie zostały w pełni wyjaśnione. Zabójstwo prawdopodobnie inspirowali oficerowie związani z obozem nacjonalistycznym, w tym Witold Bieńkowski pseud. „Wenecki” (1906–1965), oficer kontrwywiadu AK, kierownik Referatu Żydowskiego Delegatury Rządu RP na Kraj
Wcześniej, 27 września 1943 r., Niemcy aresztowali Zofię Kossak i jej łączniczkę Marię Tomaszewską podczas przenosienia „bibuły” ulicą Oboźną. W chwili zatrzymania Kossak posiadała przy sobie fałszywe dokumenty na nazwisko „Śliwińska”. Została przewieziona do więzienia na Pawiaku. 5 października trafiła do obozu Auschwitz, a następnie z powrotem na Pawiak, skąd staraniem podziemia wypuszczono ją w lipcu 1944 roku.
Powojenne losy rodzin Jabłońskich i Grossmanów (Jedlickich)
Janusz Jabłoński przeżył powstanie warszawskie. Po II wojnie światowej studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Łódzkiej, następnie Politechniki Warszawskiej, którą ukończył w 1950 roku. Jego ojciec Jerzy zamieszkał na stałe w Warszawie, a siostra Ewa Jabłońska-Deptuła ukończyła historię i wykładała na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, działała aktywnie w „Solidarności”.
Wilhelm Grossman zginął podczas II wojny światowej w niewyjaśnionych okolicznościach. Podczas Zagłady ocalali jego żona Wanda z d. Perlis (1899–1967) oraz synowie Witold (1929–1995), socjolog, działacz Klubu Krzywego Koła, autor opublikowanej po emigracji do Izraela głośnej pracy Chamy i Żydy o podziałach frakcyjnych w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, oraz Jerzy (1930–2018), historyk idei, badacz inteligencji.
27 kwietnia 1992 r., na wniosek Witolda i Jerzego Jedlickich, Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował pośmiertnie Marię Jabłońską tytułem Sprawiedliwej wśród Narodów Świata. Jej syn Janusz podkreśla, że „pomoc innym traktowała jako moralny obowiązek”.