Marta Orłowska z mężem i dorosłą córką Heleną mieszkała w czasie okupacji w podwarszawskim Milanówku. Mąż Heleny, Leon Spirydowicz zginął na froncie francuskim w pierwszych miesiącach II wojny światowej. Ona sama aktywnie zaangażowała się w działalność konspiracyjną. Z czasem została Kierowniczką Łączności w Komendzie Głównej AK. Była odznaczona Virtuti Militari w 1943 r. i Krzyżem Walecznych w 1944 r.
Rodzina utrzymywała się ze sprzedaży dobytku i dorywczych prac pana Orłowskiego. Mimo niełatwej sytuacji, „Mieszkanie w Milanówku pozwalało na udzielanie pomocy ludziom, którzy byli zagrożeni przez hitleryzm” – relacjonuje Helena Spirydowicz-Garczyńska w oświadczeniu złożonym w Żydowskim Instytucie Historycznym.
Na około półtora roku schronił się u Orłowskich adwokat Czeszer, Żyd. Raz w tygodniu Helena zanosiła prasę i paczki od żony Lucjanowi Altbergowi, uciekinierowi z warszawskiego getta, który ukrywał się w Brwinowie. Wyrobiła mu także fałszywe dokumenty na nazwisko Laskowski.
W sierpniu 1944 r. przyjęli pod swój dach uciekinierki z obozu przejściowego w Pruszkowie: znajomą sprzed wojny, Wandę Rachalską oraz dwie żydowskie dziewczynki, którymi się opiekowała, Simę Najberg i Anitę Penner.
Pochodząca z Łęcznej 11-letnia Sima Najberg trafiła pod opiekę Wandy Rachalskiej kilka dni przed Powstaniem. Wcześniej ukrywała się z rodziną w podwarszawskich lasach, a w końcu, osierocona, błąkała się po ulicach Warszawy. U Orłowskich znalazła wreszcie schronienie na dłużej i poczucie rodzinnego ciepła. Jako rzekoma kuzynka Heleny, przebywała u rodziny aż do 1946 r., kiedy zdecydowali się przekazać ją Komitetowi Żydowskiemu.
Z grupą dzieci żydowskich z łódzkiego sierocińca wyjechała przez Francję do Izraela, do kibucu Gan Shmuel. Tu zmieniła imię na Sabina, na pamiątkę spotkanej w czasie wojny dziewczynki, która jej pomogła.