W latach okupacji niemieckiej kolejarz Stanisław Jasik udzielał pomocy znajomej Żydówce, Bercie Kraśnic. Podczas Zagłady Berta ukrywała się w jego mieszkaniu przy ul. Złotej 78 w Warszawie, a następnie u znajomych. Jako zawiadowca stacji Warszawa Gdańska, Jasik pomógł także Leopoldowi Popperowi i jego synowi, którzy latem 1942 r., podczas akcji likwidacyjnej getta warszawskiego, znaleźli się na Umschlagplatzu. Zorganizował dla nich schronienie u znajomej rodziny Arwanittich.
„We wspomnieniach to zawsze była »Stara«. […] Kiedy dziadek mówił »Stara«, to była w tym określeniu zawarta jakaś przedziwna mieszanina sympatii, czułości, szacunku; wręcz uwielbienia. Myślę, że tych dwoje ludzi pochodzących z zupełnie różnych światów, łączyło uczucie, które dzisiaj nazwalibyśmy szczerą, dozgonną przyjaźnią”, wspominał dziadka Wojciech Wróblewski.
Poznańska przed wojną. Rodzina Jasików i Kraśniców
Stanisław i Aniela Jasikowie po ślubie zamieszkali przy ulicy Poznańskiej 37 w Warszawie, gdzie dozorcą był ojciec Anieli, Wojciech Wypierowski. W bogatej kamienicy zajmowali jednopokojowe mieszkanie. Stanisław pochodził z rodziny chłopskiej, ale wychowywał się na warszawskim Solcu. Nie brał czynnego udziału w walkach I wojny światowej, ale zaciągnął się do wojska w 1920 r. podczas wojny polsko-bolszewickiej – walczył w Dywizjonie Jazdy Ochotniczej (Huzarów Śmierci). Póżniej kontynuował pracę na kolei, którą rozpoczął ok. 1917 r. na linii Warszawa–Gdańsk.
„Dziadek był kolejarzem, a przed wojną była to robotnicza arystokracja”.
Aniela przyjaźniła się z Klarą, gosposią państwa Kraśniców, lokatorów kilkupokojowego mieszkania nr 7 na pierwszym piętrze. Łazarz Kraśnic dorobił się na produkcji zapałek. Berta Kraśnic z d. Berezowska wychowywała czwórkę dzieci – dwóch synów i dwie córki. W latach 30. XX w. synowie, Misza i Zunia, wyjechali na studia politechniczne do Paryża, a jedna z córek, Sonia zwana Zofią, tuż przed wojną wyszła za mąż i wyprowadziła się do Lwowa.
Po przeprowadzce Jasików – już z dwójką dzieci – na ulicę Złotą 78, Aniela nadal odwiedzała Klarę u Kraśniców.
Okupacja. Działalność Stanisława Jasika w konspiracji
Podczas okupacji niemieckiej Stanisław Jasik nadal pracował na kolei. Od 1940 r. należał do Związku Walki Zbrojnej a od 1942 r. do Armii Krajowej. Przekazywał informacje o składach i destynacjach niemieckich transportów kolejowych kierowanych na front wschodni. Jako współpracownik Kedywu AK dostarczał i odbierał po akcji broń krótką, z której żołnierze wykonywali wyroki w imieniu Polskiego Państwa Podziemnego.
Małżeństwo Kraśniców z pozostającą przy nich córką, również Bertą – Niemcy wypędzili z mieszkania przy Poznańskiej. W 1940 r. rodzina musiała przenieść się do getta, ale pozostała w kontakcie z polskimi znajomymi. Berta wykonywała pracę przymusową w Ogrodzie Botanicznym przy Alejach Ujazdowskich.
„Każdego dnia wychodziła z terenu getta w kolumnie Żydów do pracy, a wieczorami wracała do ówczesnego mieszkania Kraśniców. Pracowała w […] gospodarstwie rolnym (szklarnie). Uprawiane tam warzywa i owoce można było w początkowym okresie okupacji (podobnie jak przed wojną) kupować w wolnej sprzedaży”.
Kiedy pan Kraśnic zachorował, zajęła się nim córka.
Ucieczka z Ogrodu Botanicznego. Ukrywanie Berty Kraśnic w mieszkaniu Jasików
Któregoś jesiennego dnia 1940 lub 1941 r. Stanisław Jasik pojawił się w Ogrodzie Botanicznym w Alejach Ujazdowskich:
„Wszedł bramą południową i skierował się do szklarni. Miał ze sobą duży wiklinowy kosz z rączką. Na dnie kosza znajdowała się […] płachta do wyściełania warzyw, a pod nią damski prochowiec jego żony […]. Kupił po parę pomidorów, ogórków, jakąś kapustę. W rogu jednej ze szklarni kazał »Starej« zdjąć z ramienia opaskę z gwiazdą Dawida, podał jej płaszcz i chustę na głowę. Miała ją zawiązać pod brodą, tak jak mężatka. Potem wziął »Starą« pod ramię, w drugiej ręce trzymał koszyk z warzywami i wyszedł z ogrodu bramą północną, grzecznie kłaniając się […] strażnikowi. Na piechotę przeszli (ona na miękkich nogach) parę kilometrów na Złotą. Podobno już w mieszkaniu pani Kraśnicowa o mało nie zemdlała ze strachu”.
W piątkę – Jasikowie, ich syn Zdzisław (lat 15), córka Halina (lat 11) oraz Berta – mieszkali w jednym pokoju przez kilkanaście tygodni. „[…] odsunięto od ściany ciężką szafę; między szafą a ścianą pojawiła się zasłonka. Za szafą znajdowała się wąska leżanka »Starej«”. Znajomych i sąsiadów rodzina przyjmowała w kuchni. Kiedy zachorowała, miała wysoką gorączkę i kasłała „[…] wiedziała, że ma być cicho, najlepiej nie oddychać, a już broń Boże nie kasłać!”.
Wkrótce pan Jasik znalazł jej lokum na Pradze – prawdopodobnie u znajomych, Jerzego i Heleny Arwanittich, którzy ukrywali już w swoim mieszkaniu Rinę Karwesser i jej matkę Ginę. Kobiety uciekły z getta w Grodzisku Mazowieckim. Ich krewny „pułkownik Włodzimierz Arwanitti był oficerem Wojska Polskiego. […] Prawdopodobnie poznali się [z Jasikiem] w czasie wojny polsko-bolszewickiej. I prawdopodobnie utrzymywali ze sobą kontakt przez następnych kilkanaście lat”.
Z getta na tzw. aryjską stronę. Pomoc Jasika dla innych Żydów
Stanisław Jasik posiadał przepustkę do getta. Składy, które odjeżdżały z Umschlagplatzu, przejeżdżały przez stację Warszawa Gdańska, gdzie pracował. Podczas wielkiej akcji likwidacyjnej w getcie warszawskim latem 1942 r. pomógł przejść na tzw. aryjską stronę Leopoldowi Popperowi z synem Jerzym. Zabrał ich do znajomych, znowu do rodziny Arwanittich.
Zimą 1943/1944 inna młoda kobieta poprosiła go o przeprowadzenie jej i jej kilkuletniego syna na tzw. aryjską stronę.
„Działo się to wczesnym popołudniem. Dziadek polecił jej, żeby stawiła się w tym samym miejscu następnego dnia wieczorem, bo wtedy kończy służbę. Była tam. Dziadek kazał jej włożyć na głowę wełnianą chustę […], chłopczyka zaś schował pod bardzo obszerny, kolejarski kożuch. Ruszyli na zachód, ku ulicy Okopowej. Był siarczysty mróz, śnieg skrzypiał pod stopami. Podobno, kiedy wyszli poza teren getta, chłopczyk zaczął gadać jak nakręcony. Na wysokości muru cmentarza żydowskiego napotkali idący z naprzeciwka patrol niemieckiej żandarmerii. Kiedy mały usłyszał z daleka niemiecki natychmiast zamilkł i wczepił się w Dziadka jak jakieś zwierzątko”.
Jako kolejarz miał możliwość poruszania się po mieście po godzinie policyjnej. Tego samego wieczoru dostarczył dwójkę do znajomego na Pradze. Ich dalsze losy nie są znane.
Losy ratujących i ratowanych po wojnie
Na Złotej Jasikowie pozostali do końca września 1944 roku. „Dziadek walczył w powstaniu [warszawskim – red.]; początkowo na Żoliborzu”. Zaczął jako plutonowy, dowódca drużyny minerskiej (saperskiej) w zgrupowaniu „Żywiciel”. Pod koniec powstania ukrył w ruinach pistolet i na początku października dotarł do obozu przejściowego w Pruszkowie. Wyciągnął stamtąd Anielę z dziećmi, na piechotę dotarli do rodziny we wsi pod Sochaczewem.
Nie wiadomo co stało się w getcie z mężem i córką pani Berty Kraśnic. Ona i Sonia (Zofia) – która uciekła ze Lwowa w czerwcu 1941 r., unikając masowych egzekucji i przedostała się do Warszawy, gdzie żyła po tzw. aryjskiej stronie, m.in. u rodziny Arwanittich – wyemigrowały do Francji. Połączyły się z Miszą i Zunią. Zofia ponownie wyszła za mąż i wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych.
Popperowie wyjechali do Australii. Stanisław Jasik wrócił do pracy na kolei.
Kontakt listowny i uhonorowanie tytułem Sprawiedliwego
Jasikowie i Kraśnicowie utrzymywali kontakt listowny.
„W 1966/1967 dziadek odwiedził Bertę w Paryżu. Zmarła w 1969 roku. […] Listy i paczki od pani Zosi Lipetz docierały do naszej Mamy do (mniej więcej) połowy lat 70. Potem kontakt się urwał. Prawdopodobnie wtedy pani Zosia zmarła. Nie mieliśmy także żadnego kontaktu z synami »Starej« – Miszą (Mordechajem-Michelem) i Zunią (Zbeulonem Zalmanem) Kraśnicami”.
27 marca 1979 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie pośmiertnie uhonorował Stanisława Jasika tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Jerzy i Helena Arwanitti zostali uhonorowani 17 lutego 1968 roku.