W latach okupacji niemieckiej Lucjan i Anna Gąsiorowscy ze wsi Nuna koło Nasielska udzielili pomocy 12-letniej Dobie Drezner z Serocka, uciekinierce z gett w Warszawie i Legionowie. Dziewczynka zamieszkała w gospodarstwie Gąsiorowskich w 1944 r. i pozostała tam do zakończenia wojny. Przez poprzednie dwa lata tułała się po wsiach w okolicach rodzinnego Serocka, szukając bezpiecznego schronienia podczas Zagłady.
„Drogi Panie Stanisławie Gąsiorowski, na pewno Pan mnie nie pamięta. W 1943 r. Pana ojciec i matka przyjęli mnie za służącą. […] znam dużo znajomych ludzi, co także byli przechowani podczas wojny przez Polaków. Ja myślę, że [Pana – red.] ojciec Lucjan Gąsiorowski wiedział, że byłam Żydówką, ale on nigdy [o tym] nie mówił” – pisała wiele lat po wojnie Diana Albert (Doba Drezner).
Dreznerowie z Serocka
Doba Drezner była córką Dawida, kowala i nauczyciela języka hebrajskiego, oraz Jenty, właścicielki małego sklepu z odzieżą w Serocku.
Gdy w grudniu 1939 r. Niemcy rozpoczęli deportację Żydów z włączonego do III Rzeszy Serocka, Doba, jej rodzice i brat Alter ukryli się na cmentarzu żydowskim, a następnie uciekli do Legionowa, gdzie mieszkała siostra Dawida. Wkrótce potem Jenta Drezner zachorowała na gruźlicę i zmarła.
Przez pewien czas Doba przebywała w getcie warszawskim, u ciotki Sary Rywki Klajman. Kiedy w lipcu 1942 r. Niemcy przystąpili do tzw. wielkiej akcji likwidacyjnej getta, Klajmanowie odesłali dziewczynkę do ojca w Legionowie. Po kilku tygodniach, po śmierci Altera i tuż przed likwidacją legionowskiego getta w październiku 1942 r., Dawid Drezner postanowił ratować córkę, wysyłając ją na tzw. aryjską stronę.
Przez dwa lata dziesięciolatka tułała się po wsiach w okolicach rodzinnego Serocka. Mówiła, że jest sierotą i nazywa się „Danuta Sokołowska”. Często zmieniała miejsca pobytu. Spotykała różnych ludzi – jedni okazywali jej pomoc, inni ją wykorzystywali, zabierali pieniądze i bili.
W drugiej połowie 1944 r. Doba dotarła do Nuny – wioski położonej 10 km na południowy wschód od Nasielska. Znalazła schronienie w gospodarstwie rodziny Gąsiorowskich.
Pomoc dla Doby Drezner. Rodzina Gąsiorowskich ze wsi Nuna k. Nasielska
Lucjan i Anna Gąsiorowscy byli rolnikami, mieli czterech synów: Czesława, Wojciecha, Eustachiusza (zwanego też Staśkiem) oraz Jana. Ich piąty syn zginął w wypadku. Choć rodzina nie była zamożna, zdecydowali się pomóc Dobie.
To pierwsze spotkanie zapamiętał Eustachiusz Gąsiorowski:
„To było tak z obiadu, może o godzinie 14, może o godzinie 15. Danusia przyszła od strony szosy. Powiedziała, że szuka noclegu i nikt nie chce go udzielić. Matka nie bardzo chciała, ale ojciec powiedział: »Jeśli starczy chleba dla nas, to starczy i dla niej«”.
Przez kolejne miesiące Doba mieszkała z Gąsiorowskimi. Była nazywana zdrobniale „Danusią”. Miała tzw. dobry wygląd, a gospodarstwo było położone na uboczu, więc nie musiała się ukrywać. Mimo to Gąsiorowscy – w obawie przed surowymi sankcjami za udzielanie pomocy Żydom w okupowanej Polsce, nawet karą śmierci – trzymali wiedzę o jej pochodzeniu w ścisłej tajemnicy, nawet przed własnymi dziećmi.
Dziewczynka pracowała w gospodarstwie, karmiła zwierzęta, opiekowała się najmłodszym Jankiem. Już wcześniej została zaznajomiona z praktykami religii chrześcijańskiej i wspólnie z Gąsiorowskimi brała udział w nabożeństwach w kościele w Nasielsku. Lucjan żartował czasami, że w przyszłości wyda Danusię za swojego syna, Czesława. Jej najlepiej rozmawiało się z Eustachiuszem.
Pomimo okazywanej przez Gąsiorowskich rodzicielskiej troski, dziewczynkę dręczyły traumatyczne doświadczenia ostatnich miesięcy. W snach przychodził do niej brat Alter. Czuła się samotna, osłabiona, nie miała apetytu.
Zakończenie wojny i emigracja do Stanów Zjednoczonych
We wrześniu 1944 r. żołnierze Armii Czerwonej dotarli do Narwi, a w październiku toczyli walki w rejonie Serocka. Nuna znalazła się w strefie frontowej. Do stycznia 1945 r. mieszkańcy wsi żyli w stanie zagrożenia. Doba wraz z innymi została zmuszona do pracy przy budowie niemieckich umocnień. Kiedy w styczniu na Nunę zaczęły spadać pociski, dziewczynka razem z Gąsiorowskimi przez dwa dni ukrywała się w piwnicy na ziemniaki.
W 1946 r. Doba bez pożegnania opuściła Gąsiorowskich. Dla czternastolatki nie była to łatwa decyzja. „Rozważała ucieczkę, ale myśl o ponownym staniu się Żydówką przerażała ją”, pisała po latach jej córka, Helen Albert.
Doba skierowała swoje kroki do Legionowa. Nie znalazła ojca – niemal wszyscy miejscowi Żydzi zginęli podczas Zagłady. Po krótkim pobycie w Warszawie została wysłana do żydowskiego sierocińca w Otwocku, następnie do Częstochowy, a w 1948 r. do Krakowa. W tym samym roku Dobę odnalazła rodzina z Nowego Jorku. Na początku 1949 r., po dwutygodniowym rejsie przez Atlantyk, Doba znalazła się w Stanach Zjednoczonych.
Losy Doby Drezner (Diany Albert) po wojnie
Kontakt z Gąsiorowskimi urwał się. Przybrani rodzice dziewczynki nie bez żalu przyjęli fakt odejścia, a Doba próbowała radzić sobie z traumatycznymi przeżyciami.
„Po wojnie mogłam rozmawiać o mojej przeszłości, ale personel sierocińca zachęcał dzieci, abyśmy zapomniały o cierpieniach i myślały o lepszym jutrze. W Stanach [Zjednoczonych], kiedy próbowałam rozmawiać z wujkiem, który stracił swoją pierwszą żonę i czworo dzieci, on i ciotka mawiali: „»Nie myśl o przeszłości, czas uleczy wszystko«” – wspominała Doba.
W Stanach Zjednoczonych Doba zmieniła imię na Diana. W 1954 r. poślubiła Oscara (właśc. Szyję) Alberta. Mąż – były więzień obozów pracy przymusowej w Budzyniu i Płaszowie oraz obozu koncentracyjnego we Flossenbürgu – nie chciał wracać myślami do Polski i wspominać Zagłady.
Na przełomie lat 70. i 80. XX w. Diana Albert napisała list do Stanisława (właśc. Eustachiusza) Gąsiorowskiego.
„Drogi Panie Stanisławie Gąsiorowski, na pewno Pan mnie nie pamięta. W 1943 r. Pana ojciec i matka przyjęli mnie za służącą. […] Ja Pana dobrze pamiętam. Pan był jakieś dwa lata młodszy niż ja. Moje imię było wtedy Danka Sokołowska. Teraz nazywam się Diana Albert, mam męża, troje dzieci i mieszkam w New Yorku. […] Ja znam dużo znajomych ludzi, co także byli przechowani podczas wojny przez Polaków. Ja myślę, że [Pana] ojciec Lucjan Gąsiorowski wiedział, że ja byłam Żydówką, ale on nigdy [o tym] nie mówił”.
List nigdy nie został wysłany, Diana nie znała adresu odbiorcy.
Powrót do Polski. Spotkanie z Gąsiorowskimi
Wiele lat później wnuczka Diany, Hannah Champness, z okazji swojej bat micwy postanowiła zebrać fundusze na budowę pomnika na cmentarzu żydowskim w Serocku. Był to impuls do wznowienia poszukiwań Gąsiorowskich. Dzięki pomocy pracowników Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN oraz Andrzeja Królaka, sołtysa wsi Nuna, udało się dotrzeć do Eustachiusza Gąsiorowskiego – ostatniego żyjącego członka rodziny.
W sierpniu 2014 r. Diana Albert razem z córką Helen, synem Davidem oraz wnuczką Hannah przyjechała do Nuny. Podczas przyjęcia wydanego przez Eustachiusza Gąsiorowskiego, Hannah powiedziała:
„Dziękuję Panu za to, co zrobiła Pańska rodzina. Ja i my wszyscy zawdzięczamy Wam życie. Dziękuję Wam z głębi serca. Jesteście naszymi aniołami stróżami”.
Diana i Eustachiusz długo rozmawiali ze sobą, a potem – jak 70 lat wcześniej – razem karmili gęsi i kury.
19 kwietnia 2015 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował pośmiertnie Lucjana i Annę Gąsiorowskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Przyznany medal i dyplom honorowy odebrał Eustachiusz Gąsiorowski razem z córką Mariolą Wyszyńską podczas ceremonii w Muzeum POLIN, 26 lutego 2020 roku.