Przed wojną Wacław Nowiński był policjantem i jednocześnie prowadził pływalnię na Wiśle, jego żona Janina zajmowała się domem. Podczas wojny rodzina mieszkała w Warszawie przy ul. Targowej 39, Wacław pełnił wtedy obowiązki granatowego policjanta.
Syn Nowińskich, również Wacław, opowiada: „Ponieważ ojciec był mundurowym, to przechodził do getta. I z tego getta wyprowadził Żydów. Wyprowadzał znajomych. Oczywiście nie zawsze, bo Niemcy by nie pozwolili. Ale niektórzy za odpowiednią sumę przepuszczali”. Wacław Nowiński dostarczał też do getta jedzenie, a uciekinierom organizował „aryjskie” papiery. Z wieloma osobami, którym pomagał znał się ze szkoły pływania.
Ratowani Żydzi zatrzymywali się u Nowińskich zazwyczaj przez krótki czas, potem gospodarze znajdowali im inne kryjówki. Doktorów Berłowicza i Rapapporta Nowiński ukrywał od wiosny do początku zimy 1943 r. w budynku pływalni.
„Żydzi u nas po dwa, trzy dni siedzieli. W kuchni przez kredens do skrzyni włazili, tam przeczekiwali”
Zobacz kamienicę przy Targowej 39, w której Nowińscy mieszkali w czasie okupacji.
Wacław pomógł Aleksandrowi Bronowskiemu, przekupując policjantów planujących wydać go gestapo. Nie żądał nic w zamian. Po wojnie uratowany napisał: „Nie byłbym w porządku wobec mojego sumienia, gdybym zamilczał o szlachetnych czynach tego skromnego człowieka”.
W mieszkaniu Nowińskich dłużej ukrywała się Janina Pańska i 6-letni Gabryś Munwes, którym się opiekowała. Oboje spędzili na Targowej blisko dwa lata. Sąsiedzi byli przekonani, że kobieta jest kuzynką gospodarzy, o chłopcu, który wychodził z domu rzadko i po zmroku, zapewne nie wiedzieli.
Wojnę przeżyło co najmniej osiem osób, którym pomogła rodzina Nowińskich. W Polsce pozostali jedynie Berłowiczowie.