Lipszycowa Aldona

powiększ mapę

Historia Aldony Lipszycowej

Aldona Jastrzębska urodziła się 14 kwietnia 1896 roku w Tyflisie – dzisiejsze Tibilisi, stolicy Gruzji. Ojciec Serafin (ur. 1852 r.), absolwent Uniwersytetu w Kijowie polski szlachcic pochodzący z Podola, trafił na Kaukaz jako wojskowy farmaceuta i tam w 1877 r. poślubił urodzoną w Kutaisi 17-letnią (ur. 1860 r.) Marię Lemke. 

W 1912 roku, kiedy zmarła Maria, szesnastoletnia Aldona trafiła pod opiekę swojej starszej siostry Weroniki, która mieszkała w Warszawie. Aldona została uczennicą prywatnego gimnazjum J. Kowalczykówny i J. Jawurkówny. Była to szkoła katolicka, prowadzona przez bardzo religijne przełożone, ale postępowa i ucząca tolerancji. W klasie oprócz Polek było także kilka Żydówek. Właśnie z nimi Aldona najbardziej się zaprzyjaźniła. I to właśnie jedna z nich trzydzieści lat później, po wyjściu z getta w domu Aldony znalazła schronienie. Wybuch pierwszej wojny światowej przerwał warszawską edukację Aldony, na kilka lat z powrotem przeniosła się na Kaukaz.

W 1916 roku Aldona wróciła do Warszawy, gdzie dwa lata później poznała i poślubiła Samuela-Józefa Lipszyca, inżyniera agronoma. Z tego związku w latach 1919 – 1928 urodziło się siedmioro dzieci.

W latach dwudziestych Lipszycowie osiedlili się na kilka lat na kupionej przez teścia Aldony ziemi. Ojciec Samuela, zamożny przemysłowiec nabył pod Warszawą dla syna pięć hektarów gruntu, żeby ten mógł realizować swoje rolnicze pasje i żeby rodzina miała gdzie spędzać wakacje. Pod koniec lat dwudziestych przenieśli się do Warszawy i zamieszkali na Żoliborzu w nowopowstałej I kolonii Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Aldona, jako matka licznego potomstwa, bez wykształcenia zawodowego nie miała możliwości stałej pracy zarobkowej, ale związana ze środowiskiem spółdzielczym i RTPD (Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci) pomagała w opiece nad żoliborskimi dziećmi. Prowadziła zajęcia świetlicowe. Zaangażowała się także do pracy w nowopowstałym teatrze kukiełkowym BAJ. (Istniejący do dziś teatr, przed wojną był teatrem amatorskim.) Obdarzona absolutnym słuchem i pięknym głosem stała się jednym z filarów aktorskich.

Jesienią 1938 roku zmarł nagle Samuel, mąż Aldony. Została sama z siedmiorgiem dzieci (od 10 do 19 lat), z których żadne nie było samodzielne.

Czas wojny

Wojna zastała Aldonę z dziećmi na wsi. Po śmierci męża Aldona rozstała się z dotychczasowym dzierżawcą, ale zbiory za ostatni rok należały jeszcze do niego. Tak więc, rodzina pozostała na wojnę na pięciu hektarach pustej, jeszcze nie obsianej ziemi. Po śmierci ojca cierpieli poważny niedostatek, wszelkie zapasy zostały wyczerpane, z początkiem wojny zaczął się prawdziwy głód.

Powstało getto. W zasadzie wszystkie dzieci Aldony, jako „niearyjczycy”, powinny były pójść do getta. Ich matka jako Polka, nie. W getcie prócz innych zagrożeń, jeszcze nieznanych, groziła im śmierć głodowa. Trwały niekończące się rozważania: iść do getta, czy pozostać na miejscu. Ojciec nie żył. Może na wsi uda się przetrwać? Pozostali.

Getto zostało zamknięte, rozpoczęły się deportacje Żydów do obozów. Wiejskie gospodarstwo Lipszyców leżało blisko linii kolejowej prowadzącej do Treblinki. Tylko półtora kilometra przez las. Liczni ludzie wyskakiwali z pociągu. Wielu z nich trafiało do gospodarstwa Lipszyców. Aldona udzielała im noclegu i na ich prośbę odprowadzała na stację kolejową, kupowała bilety i ekspediowała do Warszawy.

Byli i inni potrzebujący pomocy. Przyjaciele, bliżsi i dalsi znajomi, którzy uciekli z getta. Znali adres i trafiali do bielańskiego mieszkania, gdzie mieszkały co najmniej dwie córki Aldony pod opieką jej siostry oraz do samej Aldony Lipszycowej na wieś, do letniskowego domu w Ostrówku.

Bielany

Dom na Bielanach.

Piętro domu Lipszycowie wynajęli Szemińskim, polsko-żydowskiemu małżeństwu z dwójką małych dzieci. Pan Szemiński, inteligent, podczas wojny utrzymywał rodzinę prowadząc warsztat dziewiarski.

Helena Fishaut, szkolna koleżanka Aldony, zamieszkała na Bielanach na początku września 1942 roku. Wydostała się z getta razem z córką Elżbietą. Helena miała dobry wygląd i oficjalnie występowała jako pomoc domowa. Elżbietę umieściła w klasztorze w Częstochowie. Po roku sprowadziła ją z powrotem do Warszawy, ponieważ kobieta, która pomogła ukryć dziewczynkę u sióstr, została aresztowana. Istniało ryzyko, że nie wytrzyma tortur i przekaże Niemcom informacje o Elżbiecie. Mała mieszkała pod wieloma warszawskimi adresami. Kiedy wybuchło Powstanie, Helena była na Bielanach, a Elżbieta w Śródmieściu. Minęły się w drodze do siebie, odnalazły po wojnie. W 1962 emigrowały z rodziną do Australii

Olga Grosfeld z córką Ewą, uciekinierki z getta w Przemyślu, trafiły na Bielany z polecenia przyjaciół – nie znały wcześniej Aldony. Pojawiły się u Lipszyców niemal równocześnie z paniami Fishaut.

Leonia i jej córka Alina Puszet często szukały schronienia w domu Aldony na Bielanach, ponieważ podejrzewały, że w Al. Zjednoczenia, gdzie ukrywały się na „aryjskich” papierach są obserwowane. Jadwiga, jedna z córek Aldony, wielokrotnie sprawdzała, czy mieszkanie pań Puszet jest bezpieczne. Upewniwszy się, że nie dzieje się nic podejrzanego, przekazywała informację i panie Puszet wracały do siebie. Po wojnie mąż Leonii odnalazł się w Szwajcarii. Całą rodziną osiedlili się w Izraelu.

Wiktoria Śliwowska, rocznik 1931, trafiła do bielańskiego azylu Aldony prosto z getta, skąd wyprowadzono ją po śmierci matki. Kiedy dostała fałszywe papiery, rozpoczęła tułaczkę po innych domach.

Ostrówek

W letniskowym domu w Ostrówku był jeden pokój z kuchnią, brakowało łazienki, bieżącej wody i ogrzewania. Aldona z dziećmi i ukrywanymi mieszkali w jednym pomieszczeniu. Z powodu panującego zimą mrozu     mieszkańcy poodmrażali sobie ręce i nogi. Wszyscy głodowali.

Wśród ukrywających się tam Żydów był Mikołaj Steinberg, sześćdziesięcioletni kawaler. Od jesieni do zimy 1941 roku spędzał dnie przy stole czytając francuskie książki. Pod wpływem wojennych przeżyć rozwinęła się u niego choroba psychiczna. W okresie wielkiego głodu, przed posiłkiem powiedział: „Pani Aldono, ja dziś rezygnuję z kolacji. Za to poproszę filiżankę dobrej, czarnej kawy”.

Zimą, kiedy warunki jeszcze się pogorszyły, przeniesiono go w inne miejsce. Choroba nasiliła się. Pan Mikołaj wychodził na ganek i krzyczał: "Jestem Żydem, zabierzcie mnie stąd". Ponieważ jego zachowanie stwarzało śmertelne niebezpieczeństwo dla wszystkich mieszkańców domu, gospodarze zmuszeni byli odprowadzić go z powrotem do getta. Nie przeżył wojny.

W leśnym bunkrze w pobliżu gospodarstwa od jesieni 1941 do wiosny 1942 ukrywała się żydowska rodzina Lipczyńskich: rodzice i dwóch nieletnich synów. Syn Aldony, Tadeusz, dostarczał im żywność. Dostali także piecyk. Rodzina ta odkryta i zadenuncjowana przez miejscowego szmalcownika – zginęła. Sprowadzony przez niego żandarm do kryjówki wrzucił granat, a szmalcownik zabrał dobytek. Najcenniejszy okazał się piecyk i odzież zamordowanych.

Aldona Lipszyc wspomogła również Romanę Duracz z siostrami. Kiedy przyjechały na wieś, znalazła im dom letniskowy pod wynajęm. Mąż Romany, Teodor Duracz był znanym adwokatem. Zmarł w obozie.

Inną wspieraną przez rodzinę Lipszyców osobą była Stefania Perel. Niestety zdecydowała się na powrót do getta w Tłuszczu, do rodziny – miała czternaścioro rodzeństwa. Zginęła z całą rodziną w Treblince.

W sumie Aldona udzieliła trwającej dłużej lub krócej pomocy znanym z imienia i nazwiska 22 osobom. Prócz tego wiele było osób – jak ci, którzy wyskoczyli z pociągu – które nie ujawniły swoich personaliów.

Trzeba dodać, że rodzina Lipszyców sama była wielokrotnie szantażowana przez szmalcowników. Aldona z synami była wezwana przez żandarmerię niemiecką dla sprawdzenia „aryjskości”.

W ostatnich dniach przed nadejściem frontu, wywiad AK przekazał wiadomość, że Narodowe Siły Zbrojne planują „likwidację” rodziny. Wszyscy uciekli. W nocy, kiedy planowany był napad bandytów z NSZ, miejscowość opanowały wojska radzieckie.

Po wojnie

Ocaleni po wojnie rozproszyli się po świecie, wielu z nich dało świadectwa dla Yad Vashem. Oświadczenia nadesłano z Polski, Australii i Ameryki.

Aldona Lipszycowa po wojnie z ramienia RTPD zorganizowała i kierowała żłobkiem i przedszkolem na Ujazdowie. Brała udział w tworzeniu na nowo teatru kukiełkowego BAJ, już jako zawodowego, który istnieje do dziś.

Historie pomocy w okolicy