Jakub i Anna Kartaszewowie mieszkali podczas II wojny światowej w Warszawie. Od 1943 r. udzielali pomocy żydowskiej ortodoksyjnej rodzinie Międzyrzeckich, ukrywając ich na cmentarzu prawosławnym (staroobrzędowców) na Kamionku, gdzie Jakub pracował jako grabarz. W domu Kartaszewów znaleźli schronienie także członkowie żydowskiego ruchu oporu, w tym kurierka Żydowskiej Organizacji Bojowej i przyszła żona Benjamina Międzyrzeckiego, Fejgele Peltel (po wojnie Władka Meed).
„W piątkowe wieczory, w zatłoczonej kuchni, mały stolik nakryty był szmatką, a dwie świece płonęły na odwróconym talerzu. Stół pozbawiony był jedzenia, a zaciemnienie przez okienko odzwierciedlało nawiedzający mieszkańców strach. Mimo to świąteczny nastrój wieczoru szabatowego przeniknął ciasną przestrzeń, przypominając mi o domu z dzieciństwa” – wspominała po latach ukrywanie u Kartaszewów Vladka (Władka) Meed.
Rodzina Międzyrzeckich przed wojną
Izrael i Rywka (z d. Rybak) Międzyrzeccy byli ortodoksyjnymi Żydami. Mieszkali w Warszawie, mieli czworo dzieci: Stellę (ur. 1916 r.), Benjamina (ur. 1918 r.), Mordechaja (1922 r.) i Genię (ur. 1934 r.). W okresie przedwojennym Izrael był członkiem partii Agudat Israel. Jego synowie uczęszczali do chederu, ale także do polskich szkół powszechnych. Po wybuchu II wojny światowej nadal starali się prowadzić dom w tradycyjny sposób.
W 1940 r., kiedy w Warszawie utworzono getto, mieszkanie Międzyrzeckich znalazło się na jego terenie. Nie musieli się przeprowadzać, ale dokwaterowano im lokatorów. Domowy budżet znacząco zasilał 22-letni Benjamin. Podczas pracy w komandzie roboczym, którego zadaniem było usuwanie gruzów ze zniszczonych w czasie bombardowań domów, wszedł w kontakt z jednym z niemieckich nadzorców. We współpracy z nim dokonywał szmuglu wartościowych przedmiotów i kosztowności z getta.
Jednocześnie Benjamin był członkiem żydowskiej organizacji podziemnej. Dzięki możliwości opuszczania getta, został zaangażowany jako kurier – przenosił dokumenty i pomagał w przemycaniu osób z i do getta.
Ucieczka Żydów z getta warszawskiego
We wrześniu 1942 r., w trakcie akcji deportacyjnej Żydów z getta do obozu zagłady w Treblince, Izrael Międzyrzecki został zatrzymany w łapance i odesłany na Umschlagplatz, skąd odchodziły transporty. Stella, która pracowała jako sekretarka w Judenracie lub w jednym z niemieckich przedsiębiorstw w getcie (źródła wskazują oba te miejsca zatrudnienia), usiłowała interweniować w sprawie ojca.
Nie przyniosło to skutku, wręcz przeciwnie – wraz z mężem zostali zatrzymani i odesłani do transportu do Treblinki. Ostatecznie, dzięki łapówce dla funkcjonariusza służby porządkowej, Izrael wydostał się z Umschlagplatzu.
Zdając sobie sprawę z grozy sytuacji w getcie, Benjamin podjął kroki, by przeprowadzić rodzinę na tzw. aryjską stronę. W akcji ratunkowej pomagała mu poznana dzięki pracy w konspiracji Polka, Julianna Larisz. Benjamin przygotował kryjówkę na strychu fabryki, której była właścicielką. Po kilku dniach wrócił do getta po rodziców i najmłodszą siostrę, Genię.
Kryjówka na cmentarzu, ortodoksja w ukryciu
Ojciec nie chciał wychodzić za mur. Zgodził się w końcu, ale postawił warunek – zabierze ze sobą religijne przedmioty: tałes i tefilin. Ich posiadanie po tzw. stronie aryjskiej dla całej rodziny było jednak skrajnie niebezpieczne. Międzyrzeccy ukryli się w fabryce, a wraz z nimi jeszcze inna żydowska rodzina. By minimalizować zagrożenie, Benjamin szukał dla rodziny innego schronienia. Dzięki pomocy znajomych z konspiracji, znalazł je na cmentarzu prawosławnym po prawej stronie Wisły (prawdopodobnie na cmentarzu staroobrzędowców na warszawskim Kamionku).
Dozorcą i grabarzem na cmentarzu był Jakub Kartaszew. Jego żona Anna zajmowała się domem. Żyli bardzo skromnie. Izrael, Rywka oraz Genia ukryli się w drewnianej szopie, w której trzymano kozy. Nie było to wygodne miejsce, ale na uboczu cmentarza, więc zapewniało względne bezpieczeństwo. Vladka (Władka) Meed pisała:
„Kryjówka znajdowała się w kuchni, która była tak maleńka, że jeden z jej mieszkańców musiał wyjść na zewnątrz, aby przyjąć gościa. Była częścią małej chatki na cmentarzu. Wejście do niej prowadziło przez bramę, którą Kartaszew otwierał tym, których rozpoznał przez okienko”.
Benjamin wybudował w szopie dodatkową ścianę, za którą jego rodzina mogła chować się w ciągu dnia. Rywka i Izrael nawet w ukryciu starali się zachować tradycje żydowskie – np. przestrzegali szabatu:
„Ojciec Benjamina przeszmuglował z getta [na tzw. aryjską stronę – red.] szal modlitewny, filakterie i modlitewnik. Przestrzegał tradycyjnych rytuałów i modlitw, podczas gdy matka zapalała świece szabatowe w każdy piątkowy wieczór. Gospodyni [Anna Kartaszew – red. ] dała rodzinie dwa garnki do użytku, aby posłużyły im do przestrzegania praw Kaszrutu – oddzielania mleka od mięsa. W piątkowe wieczory, w zatłoczonej kuchni, mały stolik nakryty był szmatką, a dwie świece płonęły na odwróconym talerzu. Stół pozbawiony był jedzenia, a zaciemnienie przez okienko odzwierciedlało nawiedzający mieszkańców strach. Mimo to świąteczny nastrój wieczoru szabatowego przeniknął ciasną przestrzeń, przypominając mi o domu z dzieciństwa”.
Partycypowali także w kosztach swojego utrzymania.
Pomoc dla członków ŻOB
Benjamin, mający tzw. dobry wygląd, pod przybranym nazwiskiem Czesław Pankiewicz, został pomocnikiem Jakuba. Nadal działał też w ruchu oporu, gdzie poznał swoją przyszłą żonę, Fejgele Peltel, funkcjonującą pod przybranym imieniem Władysława. Kobieta uczestniczyła m.in. w akcji wyprowadzania dzieci żydowskich z getta. Była też kurierką Żydowskiej Organizacji Bojowej, a także przemycała broń, benzynę i dynamit dla walczących w powstaniu w getcie warszawskim. Razem z Benjaminem nocowali zwykle w domu Kartaszewów.
Cmentarz znajdował się pomiędzy dwiema fabrykami. Po wybuchu powstania warszawskiego Benjamin, obawiając się, że cmentarz może zostać zbombardowany znalazł dla bliskich i Fejgele nowe schronienie. W trakcie kolejnych dni powstania stracili jednak kontakt. Rodzice Benjamina trafili do Opoczna i tam przebywali u polskiej rodziny, ukrywając swoje pochodzenie. Wszyscy przetrwali do końca okupacji. W styczniu 1945 r. udało im się ponownie spotkać.
Mordechaj, młodszy brat Benjamina, został za murami getta, pracował tam w szopie niemieckiego przedsiębiorcy W.C. Tobbensa. Zginął na skutek prowokacji Niemców w tzw. Hotelu Polskim, gdzie wiosną 1943 r. utworzono fałszywy ośrodek internowania dla Żydów legitymujących się paszportami państw południowoamerykańskich. Zwabieni tam ludzie, zamiast za ocean, wysłani zostali do obozów koncentracyjnych i ośrodków zagłady.
Emigracja z Polski
Po zakończeniu wojny przez kilka tygodni rodzina Międzyrzeckich przebywała w Warszawie. Benjamin i Fejgele w 1946 r. opuścili Polskę, przez Niemcy emigrowali do Stanów Zjednoczonych. Tam zmienili imiona i nazwisko na Beniamin i Vladka (Władka) Meed. Pozostali członkowie rodziny wyjechali do Palestyny.
13 czerwca 1988 r. Instytut Vad Vashem w Jerozolimie uhonorował Jakuba i Annę Kartaszewów tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.