Landowscy mieszkali w okresie przedwojennym w Chojnicach na Pomorzu i tam też przebywali tuż po wybuchu wojny. Jesienią 1939 r. zostali przesiedleni i trafili do Warszawy. Ich sytuacja materialna uległa drastycznemu pogorszeniu. Józef z czasem znalazł pracę jako komiwojażer przy fabryce lemoniady „Minerał”, której siedziba mieściła się przy ul. Leszno 108, a zatem na terenie utworzonego w 1940 r. getta warszawskiego. W związku ze swoją pracą, Landowski miał stałą przepustkę do getta. W ten sposób niósł pomoc jego mieszkańcom m.in. szmuglując do getta żywność.
Żona Landowskiego czasami pomagała mężowi w pracy, w związku z czym ona także otrzymała przepustkę. W getcie poznała rodzinę Grabina. Po pewnym czasie żydowscy znajomi poprosili Landowskich o opiekę nad ich jedyną córką Chaną.
Najprawdopodobniej tuż przed tzw. wielką akcją, przeprowadzaną przez Niemców w getcie warszawskim od lata 1942 r., Chana została zabrana na tzw. aryjską stronę.
Landowski wspominał po wojnie: „Wiedzieli oni, że wszyscy zginą, błagali żonę by ratować ich dziecko Hanię. Naradziliśmy się z żoną co by można zrobić, zaczęliśmy obserwować ruch graniczny getta. Stwierdziliśmy ukryte przejście w gmachu Sądu, po zaplanowaniu z narażeniem życia, żona przeprowadziła Hanię, było to w 1942 r.”. W niedługim czasie po tym wydarzeniu, z troski o bezpieczeństwo swoje i dziecka, Landowscy opuścili Warszawę i zamieszkali w Sanoku. Dziewczynka nosiła wówczas polskie imię Hania i funkcjonowała jako ich przybrana córka. Dziecko nie było w stanie przez cały dzień siedzieć w domu, więc swoim wyglądem szybko wzbudziła zainteresowanie sąsiadów. Z obawy przed niewygodnymi pytaniami, a w konsekwencji przed denuncjacją, Landowscy zdecydowali o kolejnej zmianie miejsca ukrywania.
Z Sanoka dziewczynka została przewieziona do klasztoru sióstr nazaretanek w Komańczy. Ze względu jednak na częste kontrole przeprowadzane tam przez Niemców, nie przebywała długo u sióstr. Stamtąd zabrano ją do Angowic k. Chojnic (Pomorze), rodzinnych stron Landowskich. W Chojnicach zamieszkała u Agnieszki Góreckiej, siostry Józefa Landowskiego. Agnieszce pomagał mąż Piotr Górecki i córka Jadwiga. Chana przebywała tam pod fałszywymi danymi, jako córka polskiego inżyniera Paszkiewicza z Poznania. Kolejno, po przesiedleniu Góreckich, zamieszkała z nimi w Zalesiu, a następnie w Lubni k. Brus.
Dziewczynka przeżyła do końca wojny. Utrzymywała kontakt z Zofią i Józefem Landowskimi. Agnieszka Górecka zmarła w 1947 roku. Józef Landowski po wojnie zeznał: „Oświadczam z czystym sumieniem, że wszystko co zrobiliśmy było bezinteresowne, mając na uwadze etykę moralno-chrześcijańską, by ratować życie młodego człowieka. Żadnych korzyści materialnych nie było, wręcz odwrotnie”.