Maria Koper urodziła się w 1912 roku w Białej Rawskiej, miasteczku położonym około 70 km od Warszawy. Jej ojciec był ubogim szewcem, matka umarła po siódmym porodzie. W wieku 15 lat Maria wyjechała do Warszawy. Tam pracowała jako służąca, a później ekspedientka w sklepie obuwniczym, wspomagała finansowo rodzinę. Na krótko przed wojną zaręczyła się, ale narzeczony zginął w czasie walk o Warszawę. W maju 1941 roku zaręczynowym pierścionkiem z brylantem przekupiła strażników, aby – z transportem zwłok - wydostać się z warszawskiego getta. Pieszo wróciła w rodzinne strony. Zamieszkała u siostry i szwagra. 18. października 1942 roku, w czasie wysiedlenia Żydów z pobliskiej miejscowości Nowe Miasto, zaczęła prowadzić pamiętnik. „Żyje się w strasznym napięciu. Każdy dzień jest zagrożony” - pisała.
19 października, przy okazji sprzedaży jakichś towarów, Maria poznała mieszkankę wsi, Jadwigę Chorążkiewicz. Mąż Jadwigi, Adam był sołtysem. Mieszkali na skraju wsi z córką, dwoma synami i teściową. „Ja zrazu się poznałam, że to musi być dobra kobieta i w ogóle sympatyczna, i ładna, i pogodna jak słońce w maju. I pani Chorążkiewicz się odezwała pierwsza, że jak tego, to może pani do nas przyjść, u nas jest cicho i jest gdzie” – czytamy w dzienniku.
22 października, kiedy zaczęła się akcja wysiedlenia Żydów z Białej, Maria w tajemnicy przed rodziną uciekła z getta: „gdybym im powiedziała, to by było gorzej, ani ja bym nie mogła iść, ani oni by mi nie dali […] I tak się stało, że się z nimi musiałam rozstać. Ale to straszne, nie do opisania”.
Po drodze spotkała 14-letnią żydowską dziewczynkę i wzięła ją ze sobą. Chorążkiewiczowie, ze względu na ryzyko - sąsiedzi, którzy przyszli do sołtysa w sprawie podwód, widzieli obie Żydówki – przyjęli je tylko na jedną noc. Przez wiele tygodni Maria, przebrana za chłopkę, tułała się od gospodarstwa do gospodarstwa. Od czasu do czasu nocowała w domu sołtysa. „Tam się czułam, najlepiej” – wspomina. Chorążkiewiczowie wciąż jednak bali się przyjąć Marię na stałe. We wsi stale mówiono o Żydach i rewizjach. Spędziła u nich święta Bożego Narodzenia, ale już 1 stycznia musiała odejść: „Noc ciemna, zawierucha, nie wiem, gdzie iść. […] Wtenczas to zazdrościłam tym, co już nie żyją”.
Kilka dni później, włócząc się po okolicy, Maria natknęła się na niemiecki patrol. Wylegitymowała się polską metryką, ale żandarmom to nie wystarczyło, Maria musiała wykazać się znajomością katolickich modlitw. Niemcy chcieli także udać się z nią do wpisanego w dokument miejsca zamieszkania, ale na szczęście zniechęciły ich śnieżne zaspy: „Byłam w strachu, ale machnął ręką i poszedł. Stanęłam i nie mogłam dać kroku dalej”.
Pod koniec stycznia Maria postanowiła wrócić do Chorążkiewiczów. Była skrajnie wyczerpana fizycznie i psychicznie, bliska samobójstwa: „Idę i mówię, Boże, żeby się otworzył dół i żebym wpadła w niego, już mi się nie chciało żyć”. Tym razem rodzina sołtysa przyjęła Marię na stałe. „Pan Chorążkiewicz mnie wpuścił do obory i otrzepałam z siebie śnieg. Dostałam spazmów, a pan Chorążkiewicz jak ojciec mnie uspokajał. Zaraz pani Chorążkiewicz przyszła do obory, dzieci z radością mnie witały”.
Adam Chorążkiewicz przygotował dla Marii kryjówkę w stodole: niewielkich rozmiarów, ciemną budkę. Tam Maria doczekała końca wojny. Przez pewien czas raz w tygodniu mogła przyjść do mieszkania, by się umyć, wkrótce, ze względów bezpieczeństwa, przestała opuszczać stodołę. Jej jedynymi towarzyszami były pamiętnik i pies.
Po koniec 1944 rok brat Marii został wydany przez człowieka, w którego się ukrywał i zamordowany. „Szczęście, że trafiłam do porządnych ludzi, bo inaczej, to bym już nie żyła. I jeżeli przeżyję, to tylko będę zawdzięczać państwu Chorążkiewiczom” – pisała Maria w pamiętniku, który urywa się na 8 dni przed wyzwoleniem.
Kiedy w Białej Rawskiej pojawiły się wojska rosyjskie, Adam zawiózł tam Marię, by spróbowała odszukać krewnych. Niestety nikt nie przeżył. Z 4 000 Żydów, którzy znajdowali się w Białej przed wysiedleniem (mieszkańców Białej, Żyrardowa, Piaseczna i innych okolicznych miejscowości), przeżyło 12 osób.
Po wojnie Maria wyszła za mąż za Benjamina Rozenbauma, ocalałego z Białej Rawskiej. Przyszły na świat ich dzieci: Lilka i Marek. W 1968 roku, w efekcie nagonek antysemickich, rodzina opuściła Polskę. Rozenbaumowie osiedlili się w Kanadzie. Pozostali w bliskim, serdecznym kontakcie z rodziną Chorążkiewiczów.