Romańscy mieszkali w okresie okupacji w Bochni. W 1941 r. rolnik Gutfreund, sąsiad, poprosił ich, by przejęli jego gospodarstwo w tzw. zarząd komisaryczny. Romańscy i Gutfreundowie znali się sprzed wojny, a wydarzenia z początku okupacji jeszcze bardziej wzmocniły ich relacje. Synowie Marii Romańskiej – Jakub i Józef – zaprzyjaźnili się w tamtym okresie z Maksem Selingerem, zięciem Gutfreunda. Rodzina Selingerów tuż przed wybuchem wojny przyjechała do Bochni z Lipska, gdzie prowadziła skład futer. W kwietniu 1941 r. w Bochni utworzono getto. Rodziny Gutfreundów i Selingerów zamieszkały na jego terenie. Jakub Romański kontaktował się z nimi i handlował przekazywanymi przez nie przedmiotami. Z czasem, w celu sprzedaży rzeczy szczególnie cennych, wyjeżdżał nawet do Krakowa.
W 1942 r., przed akcją deportacyjną Żydów z Bochni do obozu zagłady, Maks Selinger przyszedł do Romańskich z propozycją zorganizowania siatki przerzutowej na Węgry. Selinger pracował w getcie jako członek Żydowskiej Służby Porządkowej. Znał już pogłoski o losach Żydów deportowanych z okolicznych gett i nie miał wątpliwości, że jeśli zostanie, czeka go śmierć.
W skład siatki, prócz Romańskich, weszli dwaj kierowcy ciężarówki, dwaj przewodnicy i fałszerz dokumentów. Jednorazowo można było przerzucić sześć-osiem osób. Trasa przerzutowa na Węgry poprzez Słowację prowadziła przez miejscowości Osielec i Piwniczna. Jakub Romański wspominał po wojnie: „Prawdą jest, że całą organizację przerzutu ludzi na Węgry stworzył Max Selinger, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że bardzo mu w tym pomogłem. […] Kontaktowałem się z nim kiedy był w getcie, a potem mieszkał u nas. To ja wyjeżdżałem załatwiać wszystkie sprawy z przewodnikiem, to znaczy ustalałem terminy wyjazdu grup, czas i miejsce odbioru ludzi na granicy, środki komunikacji, pilotów, którzy odwozili ludzi na miejsce, fałszywe dokumenty”. Romańscy zorganizowali w swoim domu specjalną kryjówkę dla uciekinierów z getta, w której osoby te mogły przeczekać do czasu przerzutu.
Po ewakuacji Selingera, Romańscy nadal prowadzili akcję przerzutową. O przeprowadzaniu ludzi przez granicę wkrótce dowiedziało się gestapo. Przyjechali, by zaaresztować Romańskich. W ich rodzinnym domu mieszkała wówczas już tylko Maria. Zabrano ją. Warunkiem jej zwolnienia było zgłoszenie się na gestapo w Bochni Jakuba Romańskiego. Kobieta została wypuszczona trzy dni później za sprawą wysokiej łapówki, którą udało się wpłacić.
Romańscy kontynuowali akcję pomocy w Warszawie. Współpracował z nimi Leon Borudzki. W październiku 1943 r., ze względów bezpieczeństwa, sami musieli wyjechać na Węgry. Do kraju wrócili dopiero w połowie 1945 roku.
Po zakończeniu II wojny światowej ocaleni wyjechali do Izraela i innych krajów. Romańscy utrzymywali kontakt głównie z Leonem Borudzkim.