Biesaga Józef

powiększ mapę

Audio

3 audio

Więcej o Józefie Biesaga

Józef Biesaga urodził się w Smardzowicach, 20 km na północ od Krakowa. Jego rodzice, Józef i Stefania prowadzili gospodarstwo rolne, mieli czworo dzieci. Jeszcze przed wojną znali rodzinę Zelingerów. „Oni byli miejscowi od lat, (…) on handlował, kupował cielęta, jakieś takie drobne, powiedzmy, owce, cielęta, kozy. To był taki kupiec, handlarz, na takie grubsze nie miał może pieniędzy”.

To dzięki tej znajomości w czerwcu 1941 roku pod dach rodziny Biesagów trafiła najpierw na około trzy miesiące Dora Nassan, córka Zelingera, ze swoją malutką córeczką. Na jesieni z mężem i resztą rodziny ukryła się w bunkrze leśnym. Zostali zdekonspirowani i rozstrzelani w Skale na kirkucie. Do domu Biesagów na przysiółku Smardzowic powrócił mąż Dory, Dawid Nassan, jedyny, któremu udało się uciec.

„Uciekł nago, zupełnie nagi, dosłownie […] A myśmy już wiedzieli wcześniej taką pocztą pantoflową, że ta cała rodzina jest rozstrzelana, więc matka się przestraszyła, że to jest duch. Do tego on przyszedł w nocy […]. Ponieważ oni tam mieli małe dziecko na rękach […] ona wiedziała już, że z tym dzieckiem nie da rady uciekać, tak jemu szepnęła, prawdopodobnie, to ja wiem z jego relacji, żeby uciekał. Żeby uciekał. To już była szarówka, strzelali za nim, ale zaraz był las niedaleko pola, więc udało mu się uciec.” 

W kryjówce w stodole Biesagów spędził trzydzieści siedem miesięcy, aż do wyzwolenia pod koniec stycznia 1945 r. Z pomocy Biesagów korzystał również niekiedy Samuel Zelinger, brat Dory ukrywający się w okolicy.

Państwo Biesagowie byli głęboko wierzącymi katolikami i to przede wszystkim pobudki religijne kazały im udzielić pomocy potrzebującym Żydom. „To było podyktowane tylko (…), wyższą rangą obowiązku! Obowiązku katolika” - podkreśla Józef Biesaga.

Po wojnie rodzina utrzymywała kontakty z Dawidem Nassanem i Samuelem Zelingerem, który podjął starania o przyznanie Józefowi Biesadze medalu i tytułu Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

Ukrywani

Dawid Nassan pochodził z województwa przemyskiego, urodził się w Wólce Pełkińskiej w 1906 roku. Był handlarzem koni, dużo jeździł po kraju. Ożenił się z Dorą Zelinger, mieli córkę.

Józef Biesaga starszy, ojciec Józefa Biesagi, znał rodzinę Zelingerów jeszcze sprzed wojny. Dzięki temu na strychu domu Biesagów znalazła schronienie Dora Nassan, córka starszego Zelignera, z dzieckiem. „To była wprawdzie ładna pora, no, ale gdzie tam, dziecko malutkie na rękach, to matka z litości ją przyjęła i na strych wpuściła. (…) To był gdzieś może początek czerwca. Czerwiec, lipiec, sierpień… Trzy miesiące najmniej była”.

W tym czasie regularnie, co sobotę, Dorę odwiedzał jej mąż, Dawid. Jesienią 1941 r. zdecydował przenieść się z rodziną do kryjówki w lesie. „(…)na jego własne żądanie przenieśli się dalej do lasu, bo czuli się po prostu zagrożeni, chcieli czuć się bardziej bezpieczni. A jednak tam ich… . Zrobili obławę, tam ich znaleźli i zaprowadzili, zawieźli ich do Skały na kirkut, trzymali ich w jakiejś… no, nie wiem, co to było, pewnie dom pogrzebowy, czy coś, i tam ich… . Wieczorem ich wszystkich, no, po prostu rozstrzelali. Ojciec podobno w szale, ten teść tego ocalonego, skoczył podobno żywcem do grobu” – relacjonuje dziś Józef Biesaga.

Z masakry uciekł jedynie Dawid, jego żona z malutkim dzieckiem nie miała szans zbiec, kazała mu uciekać. W środku nocy dotarł do Biesagów. Początkowo Stefania Biesaga bała się go przyjąć, miała wszak małe dzieci. Ostatecznie jednak jej mąż, Józef Biesaga podjął decyzję, że ukryją Nassana.
 

Kryjówka

Urządzono mu niewielką kryjówkę w stodole. Wejście do niej prowadziło przez psią budę, kryjówka była szczelnie wyłożona słomą. Niekiedy „wychodził, bo przecież tam musiał choćby kości rozprostować, czy coś, ale to było jeszcze o tyle możliwe, że to był przysiółek i na tym przysiółku to był ostatni dom. To nie był… bardzo słabo było uczęszczane to miejsce przez ludzi, tam nie chodzili specjalnie. Sąsiadów tam nie było”. Codziennie jednak synowie Biesagów wychodzili na drogę, by wypatrywać, czy nie jadą Niemcy. To było ich podstawowe zadanie, poza tym donosili Nassanowi jedzenie.

Kilka razy w tygodniu Dawid Nassan po kryjomu przychodził do domu. „Ojciec go po to puszczał, żeby on się trochę rozprostował, tam przecież nie mógł siedzieć, bo straci nogi czy coś. Dlatego on chciał nawet pracować […]. Przecież młynów nie było, mieliło się na tak zwanych żarnach. No, to on mówił, że on to zna, bo on ze wsi pochodził, to nawet dla samego, powiedzmy, rozerwania sobie tej makabry całej życiowej, no, to trochę, żeby się czymś zająć, to pracował, chciał pracować,, ale to nie zawsze było możliwe.".

Przychodząc, opowiadał o sobie, wymieniano wieści dotyczące przebiegu wojny. Nassan też mógł na ten temat trochę opowiedzieć, zdarzyło się tak, że przez szczelinę obserwował polujących na zające Niemców. „Z pola (…) do środka nie widać, a na pole wąską szczeliną widzi się dużo, inny jest punkt widzenia, inny obraz, zasięg. No to on mi mówił, że już to było w 44 roku, to [Niemiec] mówi tak: >>No, to już bezwzględnie polujemy ostatni raz tu.<< No to dla niego to była wiadomość, bo on to słyszał z ust samych Niemców … . No i jeszcze tak było rok”.
Mniej więcej raz na dwa tygodnie Stefania Biesaga grzała mu wodę, by mógł się umyć. Za dnia w kryjówce modlił się, miał ze sobą swój modlitewnik.

Biesagowie przechowywali też u siebie urodzonego w 1925 roku Samuela Zelingera, szwagra Dawida Nassana.

Po wojnie

Zaraz po zakończeniu wojny, Dawid Nassan opuścił schronienie i wyruszył do Krakowa w poszukiwaniu znajomych. „Rodzina cała, teściowie, żona pierwsza, dziecko, tak, jak pani mówię, to wszystko zostali rozstrzelani. On się późnej ożenił drugi raz, miał jeszcze z tą drugą żoną, mieli dziecko. Oni wyjechali do Izraela, tylko nie pamiętam, czy to był ’48 czy ’49 rok [...] Ta by miała już ponad 60 lat, ta córka z drugiej żony. A on pracował w porcie jako doker w Hajfie i tam umarł. Coś mu się tam w nogę zrobiło.” wspomina Józef Biesaga. Dawid Nassan zmarł około 1958 roku.

Przed wyjazdem do Izraela jeszcze kilkakrotnie wracał do Smardzowic, korespondowali ze sobą.

Zelinger, który wyjechał do Australii, był inspiratorem przyznania medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata Józefowi Biesadze.