Pieczonogi
„Gospodarkę ojciec prowadził (...). Przed wojną to wioska wyglądała mizernie. Tu był dwór. To wszystko to i gdzie inni są postawieni, to były dworskie pola. Nas gospodarzy było tylko w Pieczonogach dwudziestu. Tylko była gospodarka 20 gospodarzy. A to wszystko, pola te wszystkie tutaj co są, to wszystko było dworskie.
Polacy, ale i gdzieś tutaj w Pieczonogach w jednym domku... Mieli domek i byli Żydzi. Jedna rodzina tylko. (...) Jak takie łebki... »Ty Żydzie«, »Ty Żydku«. O takie, takie, takie. Ale mieli tu sklep, prowadzili tu sklep, także krzywdy nie mieli”.
Znajoma
„Znałem ich, bo właśnie ta, która tu przetrzymała się, to ona właśnie się u mnie przetrzymała jedna. Ona pochodziła nie z Pieczonóg, tylko z Nadzowa, ale on już był z Pieczonóg. (...) To była taka dziewczyna, ona miała 18 lat. I mielimy, mielimy i siostrę, z tego roku co i ona. I do szkoły chodziły tu do Ibramowic razem, ta moja siostra i ona.
Takie były przyjaciółki. Jak ta wojna (...), już do niej taki chodził ten, właśnie od nas z Pieczonóg. Taki był Żydek jeden, który zaczął chodzić. Tylko starszy taki kawalerek był, ale zaczął chodzić do niej.
Matka polubiła ją, tą Żydóweczkę (...), przepadała matka ogromnie za nią".
Prześladowania
"Także jak ta wojna wyleciała w 1939 roku, to już każdy coś, to była gadka i o tych Żydach, że oni będą Żydów wyganiać, będą strzelać. No i ona, jej rodzice wyjechali do Krakowa.
Wyjechali do siostry matki tej młodej. I tam byli w kryjówce w Krakowie trochę, tak to było do czasu. W końcu ona tu przyjechała, czy by nie byli ją... No i matka: »Choć tu, zostań dziecko, zostań«. (...) Ale jak ona została, to przecież ona tu kawalera też, żeby i z nią. Dobra! Też będzie. Niech siedzi. Zostawili ich. (...) Ofert tu nie było żadnych. (...) Jak swoje dziecko”.
Bunkier
„W 42 roku, to było chyba w listopadzie, coś takiego. Tak to gdzieś było, bo to wykopał ojciec taki bunkier. Wykopał ojciec bunkier w stodole. (...) Wykopany to był dół, słoma i to wszystko (...). Był przykryty. Takie były drzewa i słomą na to. I koniec. (...) Widoczny to nie był. A z boku tam się im dawało jeść.
Tam mieli koce, to tamto, owamto, ale to jest w ziemi. W zimie i w ziemi. Przecież piecyka nie ma, tego nie ma, nic nie ma. Rano, no to dygotała. Matka mówi: »Nie!« Wzięli ich na chałupę. Tam taki był piec, spust. I tam oderwali deski, w razie czegoś, to tam wejść.
No i tam mieli dobrze, było ciepło, bo to się paliło piece, tam sobie siedzieli. Nie było to widno, ale... A letnią porą, czy zimową porą, to sobie weszli na strych, no i siedzieli. (...) A dom jak był zakluczowany, tak jak tutaj, to mogła sobie chodzić po nim. (...) Ona przylatywała do kuchni, sama brała. Sama sobie brała i jemu niosła. (...) Nic nie robili. (...) Gazetę czy książkę. Popatrzył dzień, dwa i koniec. Pranie to już matka robiła”.
Obca
„To była chałupa na ustroniu. No są dwoje, tych dwoje młodych ludzi jest. Przyszła jeszcze kobieta, Żydówka przyszła z dwojgiem dzieci. (...) Do domu. I klęka, i płacze, żeby ją przenocować.
Wziął ją ojciec do chlewa, posłał im tam w chlewie tym dzieciom. No ale jak dzieci... dwa lata, trzy latam, czy tam ile. No ale idzie ktoś drogą, płaczą te dzieci, koło drogi. Czyje to dzieci? Przecież tu nie ma dzieci. A, żydowskie”.
Rewizja
„I to się rozniosło, że są u Celucha Żydy. A ona nie była długo, może była z tydzień. I ojciec ją tu wysłał gdzieś, znalazł jej takie miejsce. I proszę pana co? Przyjechali Niemcy, w 43 roku, w listopadzie. No i do ojca: »Gdzie są Żydy?«. Ona wtedy już dawno poszła. Nie ma. No i jak wylecieli do ojca. Jak zaczęli bić, panie. Jak zaczęli bić tego ojca, że nie było ciała białego. Tylko czarne. Oczy popodbijane. Zęby wybite.
Przeszukali, a tam cholery nie szukali i stało się! Jakby, proszę pana, była, no można powiedzieć dziura i deski były położone. Nie tylko na tej dziurze, bo to na całej były położone. Wyszli, pooglądali... Ja mówię, musieliby tu targać podłogę. No, ale pooglądali, pochodzili - nic. Nic. Najwięcej to szukali w stodole. Na strychu nie, na chałupie nie. Ale w stodole, to tak cholery szukali. Dźgali, cudowali, przewracali w stodole. Bo ktoś im to powiedział, że w stodole byli. Bo to było powiedziane.
I mnie złapał. Ja miałem takie włoski... Złapał mnie za te włosy i: »Gdzie są Żydy«? Po polsku. »Nie ma!«. A mnie zawczasu ojciec mówił, że »W razie... dziecko, w razie czego, nie przyznaj, bo jak się przyznasz, gdzie są, no to nas zastrzelą«. I to było w głowie. A jeszcze głównie mi chodziło o matkę, że matkę zastrzelą. I jak mnie złapał za głowę i o mur. (...) I dopiero matka doleciała i tak się matka rzuciła na mnie. No i dali mi spokój, bo może mnie by i zabili. (...) W obejściu obszukali: nie ma. No i stało się. Pojechali.
Strach
„Żyło się zawsze pod strachem. Ojciec nasz w końcu chciał to wygnać. No ale matka: nie! I stało się i koniec. Chciał to ojciec wygnać, a potem co go tak ubili... No i proszę pana: »Wy więcej nie będziecie. Nie«. Ale matka nie dała”.
Majątek
„Mieli tam jakichś parę groszy. To na jakąś szmatę, czy majtki, czy co, no to matka to kupiła. Ale więcej nie było nic. Tu nie byli bogaci. [...] A ten: »A, to ci za to dam to pole«. (...) Pole sprzedał, no i stało się. Ojciec troszeczkę miał pretensje. Miał ojciec pretensje. Duże. No, ale wyjechali i stało się.
Za niedługo przyszła partyzantka. Przyszła partyzantka [prawdopodobnie chodziło o zwykłych bandytów, w stosunku do których często p. Celuch używa terminu „partyzanci" – przyp. red.] i też się pytają ojca: »Celuch, słuchaj, powiedz, gdzie ty tych Żydów masz«. »Nie mam«. A ta Żydóweczka, co była, miała taki pierścionek. Pierścionek miała, no i chyba zegarek miała. Miała takie chusteczki na głowę, takie bluzeczki. No i tak miała w szafie... No i szukać! Po szafie. No i wzięli. Wziął te bluzeczki i ten pierścionek. Zabrali to partyzantka. Nie bili, nic, ale przyszli rabować”.
Po wojnie
„Przetrzymały się trzy siostry, brat, czy dwóch braci jej. (...) Oni uciekli gdzieś, uciekli. Ci bracia, dwie siostry uciekły gdzieś do Krakowa i przetrzymali się w Krakowie, a ojcowie zostali zabici tu w Szczytnikach. Poszli do takiego jednego, no i prawdopodobnie partyzantka ich zabiła.
Pojechali do Krakowa do Wrocławia. Tak się to rozjechało. (...) Umarła, miała 92 lata. A on umarł młodo. Jak jeszcze nie było tych kontaktów, tych kontaktów z nimi, no to on umarł wtedy”.
Listy
„Przecież dopóki ta Polska nie zrobiła się Polską, no to dopiero wtedy. A tak to miej jeszcze tu pan jakiś kontakt z nimi. Ani z Żydami, ani z niczym (...). Nie dało się.
Puścili tu kartkę i to się zaczęło tak pisać. I proszę pana oni pisali potem, pisali tu listy. (...) Bieda była i tyle. Ona biedna pisała, dzwoniła tu do mnie... No i teraz przyjeżdża we wtorek ten syn jej i córka, i siostra”.
Odznaczenie
„Jak się dowiedziałem? Nie dowiedziałem się, tylko byłem w tym ZBoWiDzie moim w Krakowie i taki mój kolega... Ja mówię: »Cholera, trzymałem Żydów i nie mam nic za to«. »Jak to nic nie masz za to?«. »No nic«. »A nie pisałeś do Sprawiedliwych do Warszawy?«. »Nie«. Poszliśmy do baru, proszę pana, wziął kartkę, on mi napisał. On wziął, on pisał. No i wysłaliśmy do Warszawy.
Jak ten medal dali, (...) co tu było! Ooooo! Bo Celuch się rządzi, bo ma majątek po Żydach. A ja ani złotóweczki, nic. Co tu było, to myślałem, że mi oczy wydrapią”.
Nie chwaliłem się. Żona moja ma brata i oni nic nie wiedzą. W ogóle nic. (...) Nie ma czym się chwalić. Nie ma czym się chwalić, bo to naród jest mściwy. I to jest mściwość taka, że jak ty miałeś Żyda, to przecież Żydzi byli bogaci. (...) Ksiądz mi się wypytywał, jak dostałem. Ech, mówię, proboszczu. Nawet jemu nie powiedziałem. Nie chciałem gada".
Duma
„Nie ma czym się chwalić. Nie ma czym się chwalić, bo to naród jest mściwy. I to jest mściwość taka, że jak ty miałeś Żyda, to przecież Żydzi byli bogaci. I dali ci majątek. A ja zostałem i nie na wodzie, i nie na lodzie. Nie tylko ja, bo i mój ojciec”.
Litość
„Nie opłaci się litować. Co to, przecież człowiek ryzykował życiem, porządnie. My powinniśmy być jakoś wynagrodzeni za przetrzymanie tych Żydów (...). Przecież mnie jeszcze głowa boli. (...) Już z daleka bym powiedział: nie, nie, nie, nie”.