Waleria i Antoni Szyszkowscy mieli gospodarstwo w Ponikwodzie na przedmieściach Lublina. Przed woją interesy połączyły ich z rodziną Kawów, braćmi Chaimem i Jankielem, prowadzącymi sklep przy ul. Lubartowskiej. W czasie okupacji Jankiel i żona Chaima z córkami trafili do obozu na Majdanku; Kawa pozostał sam. Wiosną roku 1942 Szyszkowscy ukryli do u siebie.
Było to o tyle trudne, że dom był pełen dzieci. Waleria i Antoni mieli troje własnych, a opiekowali się jeszcze sześciorgiem innych, pozostawionych u Walerii przez kuzynów. Szyszkowscy powiedzieli im tylko to, co niezbędne: że w domu zamieszka przyjaciel, który stracił swój dom i że nie trzeba nikomu o tym mówić.
Kawa nie miał jednej stałej kryjówki; chował się w obejsciu, w dzień bywał w domu, często chronił się także w okolicznych lasach. Marianna, córka Szyszkowskich, nosiła a mu wtedy pożywienie. Brała ona także udział w dostarczaniu do getta pomocy żwynościowej, która Waleria, Antoni i Chaim wspólnie organizowali. Szczególnie zapamiętała wyprawę do getta z krową, lęk jaki jej wtedy towarzyszył. W relacji syna Marianny, Henryka Cioczka, spisanej dla ŻIH-u czytamy o jej wrażeniach z wizyty w getcie:
"Kilka godzin [tam] spędzonych utkwiły jej na zawsze w pamięci, nie mogła zrozumieć, dlaczego Żydzi, których jeszcze tak niedawno [widziała] wesołych, handlujących, pełnych życia na lubelskim targu, teraz są tak strasznie przygnębieni, smutni i wychudzeni. Najbardziej tragiczny był dla niej widok wynędzniałych chudych dzieci, które prosiły o jedzenie".
Kawa pozostał u Szyszkowskich do nadejścia Armii Czerwonej w lipcu 1944 roku. Po wojnie wyjechał do Izraela. Marianna wyszała za mąż za Jana Cioczka z Kosarzewa- on i jego ojciec Piotr w czasie wojny także byli zaangażowani w pomoc Żydom.