Żyd czeski, Kurt Ticho, mając niespełna trzydzieści lat, został 15 marca 1942 r. deportowany z rodzinnego miasta Boskowice do getta w Terezinie. Po dwóch tygodniach wysłano go stamtąd w transporcie do getta tranzytowego w Piaskach k. Lublina. „Po uwięzieniu w getcie Piaski, pracowałem z grupą 20 mężczyzn i kobiet w majątku we wsi Siedliszczki, która była około 3 km oddalona od Piasków. W Siedliszczkach spotkałem i zapoznałem się z panem Stanisławem Podsiadłym, jego żoną Anną i córką Teodorą”, wspominał po latach.
Od lipca 1942 r. Kurt zaczął pracować u Anny i Stanisława Podsiadłów jako pomocnik w gospodarstwie rolnym. Nie wracał wówczas do getta. „Nie musiałem martwić się o mój następny posiłek, lecz przede wszystkim byłem traktowany z szacunkiem i godnością, jak członek ich rodziny”. Przebywał u nich do końca października 1942 roku. Wówczas Niemcy nakazali wszystkim pracującym poza gettem Żydom powrót do dzielnicy. Rodzina Podsiadłów zaproponowała Kurtowi, by ukrył się u nich i poczekał na rozwój wydarzeń. Kurt nie chciał jednak narażać życia polskiej rodziny oraz własnego i wrócił do getta w Piaskach. Kilka dni później Stanisław podrzucił mu do dzielnicy żywność: ziemniaki oraz słoninę.
W listopadzie 1942 r. getto w Piaskach zostało zlikwidowane, a Kurt trafił do obozu zagłady w Sobiborze, gdzie został wyselekcjonowany do załogi tzw. Sonderkommando. Przebywał tam do 14 października 1943 r., kiedy w obozie wybuchł bunt. Był jednym z ok. 200 osób, którym powiodła się ucieczka.
Po nocy spędzonej w lesie udał się w drogę do domu Podsiadłów, gdzie spodziewał się znaleźć schronienie. „Dotarłem do ich domu o zachodzie słońca w poniedziałek 18 października 1943 r. Wszedłem na ich małe frontowe podwórze i czekałem na pana Podsiadłego, który przychodził odbyć zwykły codzienny obchód. [...] Powiedziałem szeptem „Gospodarzu”, tak jak zwykle go nazywałem. On rozpoznał mnie natychmiast w ciemności. Zapytał mnie skąd przyszedłem, a ja powiedziałem, że przyszedłem, aby ratował moje życie” – relacjonował po wojnie Kurt.
Stanisław zaprowadził go na noc do stajni, nakarmił i dał koc do okrycia. Pierwszy tydzień Kurt spędził ukryty w słomie, później ukrywał się na poddaszu chlewu. Mężczyzna przebywał tam do końca okupacji, dla bezpieczeństwa w ogóle nie opuszczał kryjówki. Członkowie rodziny Podsiadło przynosili mu posiłki, pomagali w zachowaniu higieny oraz prali jego odzież. Teodora, córka Anny i Stanisława, ostrzegała go o pojawiających się zagrożeniach. Jak podkreślał Kurt, udało mu się przetrwać okupację „dzięki ich bezinteresownemu poświęceniu i wrodzonej wierze, która była integralną częścią ich charakteru, że każdy człowiek ma absolutne prawo do wolności i życia, pomimo ogromnego niebezpieczeństwa odkrycia przez Niemców, rezultatem którego byłaby pewna śmierć”.
Kurt Ticho po wojnie wrócił do rodzinnej miejscowości, a z czasem wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Pozostał w kontakcie z rodziną Podsiadło.