W czasie okupacji niemieckiej Maria i Wojciech Pawelcowie wraz z córką Anną mieszkali we wsi Majdan Wrotkowski k. Lublina. Prowadzili gospodarstwo, które stanowiło ich główne źródło utrzymania. W okresie przedwojennym Pawelcowie korzystali z usług krawieckich, oferowanych przez Abrahama Klajmana. Do września 1939 r. jego zakład mieścił się w centrum Lublina, przy skrzyżowaniu ulic Solnej i Chopina. Prócz Abrahama pracował tam także jego cioteczny brat Zelik Lederman.
Pawelcowie od 1941 r. udzielali pomocy Żydom, którzy przychodzili do wsi z getta w Lublinie. Anna wspominała: „W czasie okupacji z lubelskiego getta przychodzili do naszej wsi Żydzi w poszukiwaniu żywności, oferując niekiedy w zamian różne usługi rzemieślnicze. Pamiętam dobrze, że przychodzili między innymi krawcy Żydzi, którzy szyli w różnych domach, a także w domu moich rodziców”.
We wrześniu 1942 r., na kilka tygodni przed likwidacją getta lubelskiego do domu Pawelców przyszli dwaj mężczyźni, prosząc o pomoc i schronienie. Byli to znani już rodzinie Pawelców krawcy – Abraham Klajman i Zelik Lederman, którzy zdołali zbiec z getta. Maria i Wojciech Pawelcowie po naradzie z córką postanowili udzielić im schronienia.
Mężczyźni ukrywali się w komórce przy stajni, a czasem także na jej strychu. W nocy zaś przychodzili do mieszkania Pawelców, by się ogrzać, umyć oraz spożyć posiłek. Rodzina przygotowała dla nich także alternatywne miejsce ukrywania, na wypadek pojawienia się we wsi Niemców. W sąsiadującej z komórką stajni, pod podłogą boksu, w którym trzymano konie, wykopano dół i urządzono podziemną skrytkę.
Anna wspominała po wojnie: „Rodzice moi i ja czyniliśmy to bezinteresownie, a naszą intencją było ratowanie ludzkiego życia. Ja nosiłam do kryjówki Klajmanowi jedzenie, prałam jego bieliznę, ostrzegałam, kiedy Niemcy zjawiali się we wsi. Stale, dzień i noc należało zachowywać czujność, gdyż w pobliżu stacjonowała jednostka żandarmerii niemieckiej”.
Ze względów bezpieczeństwa Zelik Lederman tylko przez kilka tygodni przebywał w domu Marii i Wojciecha Pawelców. Znaleziono dla niego oddzielne schronienie u krewnych mieszkających we wsi Zemborzyce k. Lublina. Po wojnie Zelik wspominał: „ukrywając się we wsi Zemborzyce dobrze wiedziałem, że Abramowi Klajmanowi czynnej i bezinteresownej pomocy udzielała rodzina Pawelców, szczególnie zaś ich córka Anna Pawelec. Wiedziałem również, że Anna Pawelec udzielała także pomocy innym Żydom, uciekinierom z getta lubelskiego, którzy ukrywali się w lesie zwanym Starym Lasem, położonym nieopodal zabudowań Pawelców. Anna Pawelec dostarczała osobiście tym ludziom żywność, a mianowicie chleb, gotowane kartofle, mleko, wodę, cebulę”. Abraham Klajman pozostał u Pawelców do czasu wkroczenia Armii Czerwonej do Lublina i zakończenia okupacji niemieckiej na tych terenach.
W lipcu 1944 r. Klajman wyjechał do Lublina. Pawelcowie nie mieli z nim już kontaktu. Dopiero po pewnym czasie dowiedzieli się od Zelika, że zginął w 1945 r. w Lublinie. „Po wyzwoleniu z moim bratem ciotecznym Abramem Klajmanem spotykałem się dość często w Lublinie, gdzie mieszkał on wówczas. W trakcie naszych spotkań Abram Klajman mówił o pomocy udzielonej mu w czasie okupacji przez rodzinę Pawelców i podkreślał, że właśnie dzięki ich pomocy przeżył okres okupacji hitlerowskiej” – relacjonował Zelik. Według niego Klajman został zastrzelony przez nieznanych sprawców na początku 1945 r. za to, że był Żydem.
Zelik Lederman po wojnie zmienił nazwisko na Zygmunt Lewandowski, a po pewnym czasie poślubił Annę Pawelec. Pozostali w Polsce.