„Strasznie było! – mówi. – Każdego dnia strasznie”.
Potem, jak była u nich w USA, Noah opowiedział jej taką scenę. „Twój ojciec zaszedł do nas do kryjówki i mówi: ››Idźcie już, bo córki płaczą, boją się, że nas zabiją. Nie możemy tak żyć.‹‹ I zacząłem płakać, wszyscy płakali: ››Jak wyjdziemy, zabiją nas.‹‹ I twój ojciec czapkę zdjął, przeżegnał się i powiedział: ››To niech będzie wola boska, jak was zabiją, to i nas zabiją‹‹”.
W niewielkim gospodarstwie we wsi Romanów w Lubelskiem przez 22 miesiące przechowywali sześciu Żydów. Pod sianem, pod gałęziami, w lesie, w jamie w stodole. Franciszka gotowała im pożywne zupy: grochówkę, fasolówkę. Nosiła w garnku do kryjówki.
„Raz przyszedł nasz znajomy, wieczorem. Siedzieliśmy przy matce, ona leżała w łóżku, była sparaliżowana. Podchodzi z karabinem, pyta: ››Wiecie, czego ja przyszedł? Rozstrzelać was.‹‹ Zaczęliśmy płakać. Ojciec się nie odzywał. Siostra podeszła do niego: ››Kazik, rozstrzelasz mnie?‹‹ – zapytała. ››Zabijesz?‹‹ Nie odezwał się. I raptem też zaczął płakać. ››Nie zabiję – mówi – lepiej jak mnie zabiją, jednego.‹‹ Miał rozkaz zabić nas za ukrywanie Żydów”.
I jeszcze Perla jej opowiadała, jak poszła do księdza w Janowie. „Uklękła, niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – powiedziała, dłoń mu pocałowała, a on ją za kark i: ››Wyjdź, dziecko, wyjdź, bo mnie zabiją!‹‹ A ona prosiła, żeby tylko do wieczora ją przechował. ››Nie, idź!‹‹ Wyszła na ulicę Brzeską, ktoś Jude, Jude zawołał. Zaczęła uciekać, gonili ją, dobiegła do stadniny w jakieś bagno. I jeden dzień życia w ten sposób uratowała.
Dlatego – mówi Franciszka – nawet wspominać się tego nie chce”.