Przed wojną Feliks Grzesiuk prowadził w Chełmie sklep monopolowy. On i jego rodzina mieli wiele styczności z miejscowymi Żydami. Szczególna zażyłość łączyła ich z rodziną Gipszów, którzy w pobliskich Nowosiółkach prowadzili młyn, a w samym Chełmie mieli sklep.
W momencie rozpoczęcia zagłady chełmskich Żydów, na początku 1943 r., pan Gipsz przyprowadził z getta do Grzesiuków swoją żonę i dwóch małych synów. Sam ukrył się w innym miejscu, ale wkrótce został zamordowany. Polacy ukryli Rachelę Gipsz i jej dzieci w piwnicy swojego domu.
„Byli 2 lata u nas. – wspomina Adela - To, co żeśmy ugotowali, co mogli, żeśmy skombinowali. Pościel mama wyprała. Najgorzej było dziecinne rzeczy, bo u nas już małych dzieci nie było. Aby nikt nie zauważył, bo to ludzie chodzą po mieszkaniach, sąsiadka czy ktoś. Starali się, żeby wszystko przykryć [ukryć]”.
W piwnicy było wilgotno i brudno, dodatkowo służyła jako skład węgla i drewna. Z uwagi na ten fakt Żydów przeprowadzano czasem na strych, przy zachowaniu maksimum ostrożności, gdyż z domem Grzesiuków sąsiadowała rodzina folksdojczów. Grzesiukom i ich podopiecznym udało się bezpiecznie dotrwać do czasu wkroczenia do Chełma Armii Czerwonej. Po wojnie Rachela Gipsz wyjechała z synami z Polski.
Opracowano na podstawie relacji pochodzącej ze zbiorów Ośrodka Brama Grodzka – Teatr NN w Lublinie, zarejestrowanej w ramach projektu „ Światła w ciemności – Sprawiedliwi wśród Narodów Świata”