Karolina i Włodzimierz Skrzyńscy mieszkali wraz z dwiema córkami na przedmieściach Zamościa, przy ulicy Szczebrzeskiej 48. Kiedy pewnej sierpniowej nocy 1942 r. w ich gospodarstwie pojawił się żydowski chłopiec, wnuk serdecznej przyjaciółki Karoliny, bez zastanowienia otworzyli przed nim drzwi.
W kwietniu 1942 r. rozpoczęły się deportacje Żydów z zamojskiego getta, utworzonego w dzielnicy Nowe Miasto wiosną 1942 r. 9-letniemu Mosze Frankowi udało się uciec z transportu, którym Niemcy wysłali do obozu przejściowego w Izbicy całą jego rodzinę, między innymi matkę Szpryncę i ojca Jakuba, handlarza. Rodzice Moszego zostali potem zgładzeni w Bełżcu.
Jako pierwsi przenocowali chłopca Helena i Mikołaj Zacharowie, znajomi prowadzący zakład fryzjerski w pobliżu jego rodzinnego domu. Po opuszczeniu domu Zacharów, pamiętając, że Karolina Skrzyńska i jej córka Stanisława już wcześniej udzielały jego rodzinie pomocy, udał się do ich gospodarstwa.
Skrzyńscy ukrywali chłopca przez kilka tygodni w specjalnej kryjówce na strychu, przygotowanej dla własnych dzieci, zagrożonych wywózką na roboty do Niemiec. Dbali w tym czasie o wszystkie jego potrzeby, dostarczali książki i gazety do czytania, a Stanisława po zapadnięciu zmroku spędzała z nim czas w przydomowym ogrodzie. Niebezpieczeństwo ze strony sąsiadów było jednak tak duże, że Skrzyńscy zmuszeni byli przenieść Moszego do znajomych ze wsi Dębowiec.
U Państwa Huków Mosze Frank przebywał aż do wyzwolenia. Posługiwał się przybranym nazwiskiem Mieczysław Skrzyński, a nawet uczęszczał do szkoły razem z polskimi dziećmi. W 1945 r. odnalazł go kuzyn Zelig, z którym wyjechał do Niemiec, a stamtąd przez Cypr do Palestyny. Obecnie mieszka wraz z żoną i dwójką dzieci w Tel Awiwie. Pani Stanisława Bożek i jej rodzina do dziś prowadzą korespondencję z „Mieciem”, który odwiedza ich także podczas swoich wizyt w Polsce.