Rodzina Bielińskich

powiększ mapę

Historia rodziny Bielińskich

Państwo Bielińscy mieszkali we Lwowie przy ul.Czarnieckiego. Zdzisław, docent fizjologii, zajmował się pracą naukową na Uniwersytecie Lwowskim. Zofia asystowała przy jego badaniach. W ich domu spotykali się polscy, ukraińscy i żydowscy postępowi intelektualiści o lewicowych poglądach, walczący z wszelkimi przejawami nietolerancji, także z antysemityzmem.


Pomoc udzielana w szpitalu miejskim.

Niemiecka okupacja Lwowa w 1941 r. natychmiast pociągnęła za sobą falę prześladowań ludności żydowskiej. Bielińscy zaczęli organizować pomoc dla swoich znajomych Żydów.

„Udzielaliśmy pomocy, bo nienawistna nam była dyskryminacja rasowa. Bo mieliśmy poczucie zwykłej solidarności z prześladowanymi, bo nienawidziliśmy faszyzmu, wreszcie bo byliśmy Polakami" – pisała po latach Zofia Bielińska w oświadczeniu dla Instytutu Yad Vashem.

Zdzisław znalazł zatrudnienie w szpitalu miejskim, gdzie oddano mu pod opiekę dwie tzw. sale żydowskie. Przywożonych Żydów z obozu pracy przy ul. Janowskiej przetrzymywał dłużej niż wymagał tego stan zdrowia. W odpowiedni sposób przygotowywał ich na kontrole gestapo i kierownika obozu, pozorując ciężką chorobę. Od maja 1943 r., kiedy prześladowania Żydów osiągnęły apogeum, Zdzisław wyprowadzał ludzi z getta i umieszczał w szpitalu, zakładając fikcyjną kartę choroby. Dzięki temu zyskiwał czas na znalezienie pacjentom bezpiecznej kryjówki.

Jak pisze Maria Kuryluk w nieopublikowany wspomnieniu o Zdzisławie Bielińskim:

„Zdzich rozumiał tragedię Żydów, której jedyną przyczyną było to, że urodzili się Żydami. Wiedział, że grozi im najwyższe niebezpieczeństwo – całkowita zagłada. Na tle tej świadomości zrodził się w nim stosunek do wyklętych, dla którego trudno znaleźć nazwę. Był więcej niż miłością do człowieka”.

Prywatny gabinet jako pretekst do ratowania Żydów.

W swoim mieszkaniu fizjolog otworzył prywatny gabinet. Działalność ta stanowiła doskonały pretekst do ratowania Żydów, ponieważ gabinet odwiedzało wielu ludzi. Pomimo ciągłego inwigilowania przez sąsiada, ukraińskiego policjanta, Bielińscy nie rezygnowali z niesienia pomocy.

 „Wiele osób korzystało z domu Zdzicha dla przesiedzenia kilku godzin dziennie w jego poczekalni. Było to dla nich niezbędne. Żyli na »aryjskich« papierach i godziny spędzone w poczekalni Zdzicha to były niby godziny ich pracy, w których musieli opuścić mieszkanie niewtajemniczonych, a często wrogich gospodarzy, u których mieszkali” – wspomina dalej Maria Kuryluk.

Zdzisław regularnie odwiedzał w getcie swoich żydowskich przyjaciół, przynosił lekarstwa i pocieszał. Pomagał w ten sposób między innymi urologowi Jerzemu Zielińskiemu, któremu umożliwił później wyjazd i ukrycie się z rodziną w Warszawie. Małżonkowie łożyli ponadto na utrzymanie ukrywających się od kwietnia 1943 r. do lipca 1944 r. po „aryjskiej stronie” doktora Józefa Izydora Vogla i jego syna Alfreda.

Kryjówki dla ucieknierów z transportu do obozów śmierci.

W listopadzie 1942 r. w mieszkaniu Bielińskich ukryli się uciekinierzy z transportu do obozów śmierci: prawnik i ekonomista Seweryn Bruh-Żurawicki oraz jego żona Janina. Pozostali tam do czasu znalezienia bezpieczniejszej kryjówki.

Według relacji Kuryluk: „Sporo ludzi schroniło się u Zdzicha podczas akcji mordu w sierpniu 1942 roku. Wieczorem wszystkich ulokował pojedynczo w bezpiecznych miejscach, u dobrze znanych mu ludzi, odprowadzając sam każdego lub odwożąc dorożką z odpowiednio zabandażowaną twarzą, gdy tego wymagał wygląd »niearyjski«.”

Już na początku okupacji Zdzisław otoczył opieką także swojego nauczyciela, profesora Adolfa Becka.  Znajdował dla mężczyzny kryjówki po „aryjskiej stronie” i odwoził go na miejsce. Zdzisław Bieliński wspomina jedną z takich podróży w relacji spisanej krótko po wojnie:

„Postanawiam przewieźć go (…) dorożką. Zdaję sobie sprawę, że zwiększy to jeszcze niebezpieczeństwo, (…) ale innego wyjścia nie ma. Około mnie jedzie Adolf Beck, człowiek o rasowych rysach żydowskich, z patriarchalną brodą, a obok niego ja. Tych kilka kilometrów wydało mi się najdłuższym i najniebezpieczniejszymi w życiu. (…) gdyby ktoś nas zatrzymał, byłoby to równoznaczne z męczeńską śmiercią.”

Gdy Becka odkryli szmalcownicy, Zdzisław przewiózł go do swojego szpitala. Po kilku dniach Niemcy zaczęli wyprowadzać chorych na śmierć. Syn Becka zdołał w ostatniej chwili podać ojcu ampułkę z trucizną.

Uhonorowanie rodziny Bielińskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Po wyzwoleniu Lwowa wiosną 1944 r. Bielińscy powrócili do przerwanych badań naukowych i działalności politycznej. Zofia rozpoczęła studia medyczne.

Wieczorem 8 lutego 1945 r. nieznany Zofii i Zdzisławowi młody oficer w mundurze polskim przyniósł Zdzisławowi paczkę z Lublina z preparatami od znajomego, doktora L. i pospiesznie opuścił mieszkanie.

„Ręce Zdzicha sięgnęły po paczkę, rozsznurowały (…) Wybuchła bomba” – relacjonuje Maria Kuryluk.

Zdzisław zginął na miejscu. Zofia doznała poważnych obrażeń. Po wyjściu ze szpitala przeniosła się do Warszawy. Pracowała w Instytucie Higieny Żywienia. Nie wyszła powtórnie za mąż

21 września 1989 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Zofię i Zdzisława Bielińskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata