Remigiusz Węgrzynowicz pochodzi z rodzin Węgrzynowiczów (Rawicz) i Pajączkowskich (Lubicz). Jego ojciec Stanisław(ur. 1890 r. w Gorlicach koło Krosna, zm. 8.12.1932 r. we Lwowie) był urzędnikiem na kolei. Matka Maria(ur. 1885 r. we Lwowie, zm. ok. 1988 r. we Wrocławiu) pochodziła z rodziny słynnych lwowskich ogrodników – Kopków.
W momencie wybuchu wojny Remigiusz Węgrzynowicz mieszkał we Lwowie, był w klasie maturalnej. W 1940 roku zdał maturę, jednak musiał zrezygnować ze studiowania i pracował jako sanitariusz w szpitalu dla umysłowo chorych, w biurze obliczania płac dla robotników. Pracował także w Instytucie Weigla, gdzie prowadzono badania nad szczepionką przeciwtyfusową.
Z początkiem wojny sowiecko-niemieckiej zniesiono ograniczenia w studiowaniu przez Polaków i Remigiusz Węgrzynowicz mógł studiować na Akademii Medycyny Weterynaryjnej we Lwowie.
15 listopada 1942 roku student medycyny Tadeusz Słowik, który był przedwojennym znajomym Remigiusza Węgrzynowicza, odwiedził go w domu jego matki przy ul. Zamkniętej we Lwowie. Zwrócił się wtedy z prośbą o udzielenie schronienia przybyłej wraz z nim Szarlocie Katz, której udało się wydostać z więzienia na Montelupich w Krakowie.
Ocalona
Scharlotta Katz przed wojną mieszkała w Borysławiu – miasteczku w województwie lwowskim, które słynęło z wydobycia ropy naftowej. Jej ojciec był pomocnikiem sztabowym, a matka – masażystką w uzdrowisku w pobliskim Truskawcu. Scharlotta pracowała na stacji przetłaczania wody i ropy.
W jej oświadczeniu dla Yad Vashem można przeczytać: „Remigiusz Węgrzynowicz, rozumiejący moją dramatyczną sytuację i zagrożenie dla życia, życzliwie zaproponował czasowe ukrywanie się w jego jednopokojowym mieszkaniu”.
Scharlotta (Lotka) zamieszkała w kawalerce przy ul. Królowej Jadwigi 24 we Lwowie wraz z Węgrzynowiczem i jego kolegą, Stanisławem Zakrzewskim, który też studiował weterynarię. Warunki mieszkaniowe nie były komfortowe: pokój z kuchnią, wejście od ganku, toaleta wspólna dla dwóch mieszkań (po przejściu przez ganek). Wyjście z domu możliwe było w godzinach wieczornych pod osłoną ciemności.
Choroba
Kiedy Lotka zachorowała, odpowiednia opieka z zachowaniem higieny była uciążliwa. Wezwanie lekarza było niebezpieczne, więc z konieczności „pozostała na opiece weterynaryjnej”. Pożywienie było bardzo skromne z uwagi na ograniczone możliwości zdobycia środków finansowych i zakupu żywności.
Łapanki na ulicach, rewizje w domach, poszukiwanie ukrywających się Żydów nie sprzyjały optymistycznym nastrojom. Remigiusz Węgrzynowicz w wywiadzie dla Muzeum Historii Żydów Polskich wspomina: „nigdzie, nigdzie nie wychodziła, nigdzie. Wieczorem do tego kina i na tego Sylwestra, a poza tym cały czas w domu siedziała. Tak. Ja szedłem na studia, wracałem i siedzieliśmy”.
Kino i Sylwester
Remigiusz i Lotka zdobyli się na odwagę i raz albo dwa poszli do kina. Wieczorem na ulicach było bezpieczniej, ponieważ obowiązkowy „verdunklung” powodował, że w nieoświetlonym mieście poznanie twarzy było trudne. Z kina szybko uciekli, bo Scharlocie wydało się, że ktoś ją poznał.
Z kolei Sylwestra „urządzili” w pustym mieszkaniu przy ul. Rappaporta (albo Jachowicza – Remigiusz Węgrzowicz nie pamięta dokładnie) na tyłach więzienia. Mieszkanie, z zamaskowaną kryjówką w łazience, było przygotowywane przez brata Remigiusza – Artura Węgrzynowicza – dla ukrywających się Żydów.
Dalsze losy Scharlotty
W lutym 1943 roku przyjechał przyjaciel Tadeusza Słowika– Przemysław Żuławski, aby przejąć opiekę nad Szarlotą w czasie podróży do następnej kryjówki w Podbużu koło Borysławia, gdzie Tadeusz Słowik prowadził praktykę lekarską.
Tam dotrwała do wyzwolenia przez wojska sowieckie. Scharlotta w 1948 roku wyszła za mąż za Tadeusza Słowika. Mieli dwie córki. Zmarła w Warszawie w 1992 roku.
Remigiusz Węgrzynowicz wspomina: „Ją Tadzio (Tadeusz Słowik) wziął, a tam w Borysławiu, tam wykańczali Żydów wtedy... I nikt się nie zachował z nich. Tak, że ona się jedna uratowała. (…) Nawet nie wracaliśmy do tego dlatego, bo chyba rodzina została tam pozabijana – tak, że ona jedna się uratowała”. Poza nią przeżyły tylko kuzynki – Ewa i Kendzia, które po wojnie zamieszkały w Hajfie.
W 1988 r. Scharlotta Słowik wystąpiła do Yad Vashem o uhonorowanie Remigiusza Węgrzynowicza, który pomógł ratować jej życie.