Maria Huszcz wraz z mężem mieszkała przed wojną we Lwowie. On był piekarzem, ona zajmowała się wychowaniem dzieci. W domu kultywowano różne tradycje. Ich córka Alicja wspomina: „w rodzinie mojego ojca językiem domowym był ukraiński, a religią prawosławie. W rodzinie u mojej mamy był katolicki obyczaj i język polski. W niczym to nie przeszkadzało, chodziliśmy do cerkwi, oni chodzili do kościoła, nie było problemu. Święta obchodziliśmy zawsze podwójnie. Całe środowisko, w którym się wychowywałam było zróżnicowanie religijnie i kulturowo. Nie było znaczenia, czy ktoś był Żydem, czy Ormianinem, czy Ukraińcem”.
Po wybuchu II wojny światowej i zajęciu miasta przez wojska radzieckie sytuacja materialna rodziny pogorszyła się. Gdy do Lwowa wkroczyli Niemcy, zrobiło się jeszcze gorzej. Mąż Marii został aresztowany przez gestapo i trafił do obozu KL Lublin (Majdanek). Matka „była jedną pewnie z tysięcy kobiet, które zalazły się w sytuacji niezwykle krytycznej i ciężkiej, bo miała 29 lat, kiedy nagle została sama z trójką malutkich dzieci. Najmłodsze miało rok a najstarsze 6 lat. Poradziła sobie, potrafiła te dzieci wychować, wykarmić, potrafiła także zaopiekować się jeszcze innym obcym dzieckiem, któremu niewątpliwie uratowała życie”. Dzieckiem, które Maria wzięła pod opiekę, była Róża Kaufman. Wcześniej jednak pomogła innym żydowskim znajomym.
Gdy zaprzyjaźniona z Marią żydowska rodzina Tauchmanów przeniosła się do lwowskiego getta ich sytuacja materialna szybko uległa pogorszeniu. Maria przynosiła im wtedy żywność. „Kiedy wejście do getta było już właściwie niemożliwe, wysyłałam tam z opaską żydowską na ramieniu i koszem jedzenia własne dziecko” pisała. Alicja, niemal niezauważona, wchodziła do dzielnicy zamkniętej. Działo się tak aż do akcji, w trakcie której Niemcy wywieźli Tauchmanową i jej córkę do obozu zagłady.
Maria pomogła także swojej przedwojennej przyjaciółce Kamili. Obie kobiety bardzo się lubiły i wspierały nawzajem w trudnych chwilach. Kiedy Kamila została złapana w ulicznej obławie i zabrana do obozu pracy dla Żydów, Maria uruchomiła swoje kontakty i doprowadziła do uwolnienia jej. Zatrzymana ponownie, znów otrzymała pomoc od Marii i już nie opuszczała mieszkania polskiej przyjaciółki.
U Marii Huszcz ukrywał się też czasowo Czesław, znajomy Kamilii oraz, na dłużej, jego siostra Rena z synem Tadeuszem. „Nasze mieszkanie niespodziewanie stało się takim adresem, gdzie można się na chwilę ukryć. Musieli gdzieś się na chwilę schować więc wiedziano, że tutaj taka sytuacja jest możliwa” – relacjonowała Alicja.
Obecność obcych osób w mieszkaniu Marii nie uszła uwadze sąsiadów. Najprawdopodobniej to oni donieśli na gestapo, że ukrywają się tam Żydzi. Przeprowadzono rewizję. „Mama oczywiście przygotowała wcześniej schowek, bo jak ktoś przychodził to oni musieli być schowani. W przedpokoju między drzwiami do Miszturaków [sąsiadów], a naszym przedpokojem była w środku przestrzeń. Stał tam duży kredens, więc było stosunkowo bezpiecznie. Mama powiesiła wielki wieszak w przedpokoju na ubrania, do samego dołu. Prawie do dołu”. W trakcie rewizji jeden z Niemców dostrzegł czubki butów wystające zza wieszaka i w ten sposób znalazł ukrywających się. Nie pomogły próby przekupstwa, zabrano Kamilę, Renę i Tadeusza, darowano jednak życie Marii. Kobieta nie miała z nimi już więcej kontaktu, najprawdopodobniej zostali zamordowani. Czesław także nie przeżył wojny.
Po pewnym czasie znajoma Polka poprosiła Marię o przysługę. W jej domu ukrywała się Róża Kaufman – dwunastoletnia dziewczynka. Kobieta musiała wyjechać na kilka dni i poprosiła, by Maria zabrała ją do siebie. Dni mijały, a kobieta nie odbierała Róży. Maria bała się zostawić dziewczynkę u siebie, powiedziała jej o tym. Róża rozpłakała się.
„Ja zaczęłam też strasznie płakać, moje młodsze rodzeństwo nie rozumiało naturalnie o co chodzi, ale widziało że ja płaczę, że Rózia płacze, to też w płacz. Mama stanęła bezradna i nie wiedziała, co ma robić. Wreszcie sama się rozpłakała i powiedziała: wola boska, a co będzie, to będzie. Zostań”.
Dziewczynka pozostała z rodziną i choć stale przebywała w mieszkaniu, sąsiedzi ponownie zaczęli plotkować, że Maria udziela pomocy Żydom. Wtedy zawiozła ją do domu swojej matki, która mieszkała w Solcu Zdroju.
Róża Kaufman przeżyła okupację. Po wojnie wyjechała do Izraela i zmieniła nazwisko na Shoshana Glikstein. Pozostała w kontakcie z Marią i jej dziećmi.