Przed wojną rodzina Wiślińskich mieszkała w Konopnicy. Matka, Helena pracowała u różnych gospodarzy. Ojciec, Stanisław pracował w fabryce amunicji w Kraśniku koło Lublina. Po wybuchu wojny rodzina przeniosła się do Bełżyc. Oczekiwali, że: „może tam będzie łatwiej robotę znaleźć”. Po przyjeździe do miasta rodzinie Wiślińskim przydzielono dom rodziny Goldinerów; Stanisław Wiśliński znalazł pracę jako stolarz.
Rywka Goldiner urodziła się 1942 roku w Bełżycach. Okupacje niemiecką przeżyła ukrywana w domu rodziny Wiślińskich. Nazywana była Jagódką. Utrzymywano, że jest dzieckiem siostry Heleny Wiślińskiej. Latem 1944 roku jej rodzice Masza i Szlomo Goldiner wyszli z ukrycia i zgłosili się po dziecko. Po wojnie wyjechali do Lublina, następnie Frankfurtu, a stamtąd do Palestyny. Utrzymywali serdeczny kontakt z Heleną Wiślińską aż do jej śmierci (lata 70-te).
Pola Gruber ur. ok. 1920 roku. Pojawiła się pewnego dnia 1942 roku w domu rodziny Wiślińskich, przedstawiając się jako Zofia Wójcik i proponując pomoc w domu, w opiece nad dziećmi. „Domyślaliśmy się wtedy, że właśnie może […] rodzice tego dzieciaka [Rywki Goldiner], być może ją znali i przysłali do nas, do pomocy” – wspomina Zofia Bagan w wywiadzie udzielonym badaczce z MHŻP.
Kobieta została w domu, mimo że Wiślińscy byli biedni i nie mogli jej zapłacić. „W końcu mama ją przyjęła, i była u nas razem, do wyzwolenia. I pomagała”. Po pewnym czasie okazało się, że Zofia Wójcik jest Żydówką.
Wiosną 1942 roku Niemcy rozpoczęli eksterminację ludności żydowskiej w miasteczku Bełżyce koło Lublina. Maszy i Szlomo Goldinerom udało się zbiec i ukryć. Ich sytuacja była trudna, ponieważ kobieta była w ciąży. Małżeństwo znalazło schronienie u rodziny Wojtaszków. Ukrywani byli w jamie pod oborą razem z ojcem Maszy Goldiner i szwagrem Szmuelem Fersztmanem.
Dom, który jeszcze niedawno zamieszkiwali został przydzielony Helenie i Stanisławowi Wiślińskim. Gdy urodziła się Rywka Goldiner rodzice zdali sobie sprawę, że w warunkach, w których przebywali, dziecko ma nikłe szanse na przeżycie. „Po prostu była obora i w tej oborze była piwnica. I taka tylko klapka otwierana była w tej podłodze. Po drabinie się [schodziło] na dół. I oni tam całe dnie przebywali” – opowiada badaczce z MHŻP Zofia Bagan.
Za pośrednictwem Szmuela Fersztmana, Goldinerowie, zwrócili się o pomoc do rodziny Wiślińskich. „Z urzędu dostaliśmy mieszkanie żydowskie, dostaliśmy mieszkanie Ich. I tam mieszkaliśmy. I być może oni […] tak troszeczkę ośmieleni byli, żeby przyjść do nas, bo w ich mieszkaniu mieszkaliśmy. I zaproponowali nam, to znaczy rodzicom, czy zgodziliby się przyjąć maleńkie dzieciątko. Wtedy miała dwa tygodnie ta Żydóweczka” – wspomina Zofia Bagan.
Sprawiedliwa przyznaje, że rodzice długo zastanawiali się przed podjęciem tej decyzji. Sami, mając sześcioro dzieci, tym bardziej bali się tak dużej odpowiedzialności.
„Ojciec to nawet poszedł do księdza zapytać, czy by nie można to dziecko na siebie przepisać, na swoje”. Ksiądz nie zgodził się na takie rozwiązanie, mimo to rodzina Wiślińskich przyjęła Rywkę pod swój dach. Ponieważ w domu często bywali zarówno polscy partyzanci jak i oficerowie niemieccy, ukrywanie jej było bardzo ryzykowne.
O wyżywienie dla tak dużej rodziny było trudno. Dla Rywki Goldiner wuj Szmuel Fersztman, który pracował jako piekarz – „piekł takie ciasto, takie sucharki na jajkach (…). Potem, jak już nie można było, bo musiał się ukrywać całkowicie, to już musieliśmy sami sobie radzić. Czasami to oni nam coś przysłali (…), ale bardzo mało. A potem dzieliliśmy się tym, co mieliśmy”.
Według relacji w Yad Vashem rodzice w czasie ukrywania odwiedzili dwukrotnie swoją córkę, Rywkę. Sprawiedliwa twierdzi, że Goldinerowie nigdy nie przyszli do córki, gdyż było to zbyt niebezpieczne. Kontakt z Rywką miał z pewnością jej wujek Szmuel Fersztman.
Po zakończeniu wojny rodzina Goldinerów wyjechała do Lublina. Byli właścicielami jednej z tamtejszych kamienic. „I oni chcieli nam to zostawić [kamienicę], tylko notariusza, żeby ojciec przyszykował i pieniędzy. I ojciec wtedy miał pieniądze […], ale mówi tak: że powiedzą, że się na wojnie na Żydach wzbogacił […]. I ojciec nie chciał […]” – opowiada Zofia Bagan.
Po jakimś czasie Goldinerowie wyjechali z Lublina do Frankfurtu, a następnie do Izraela. Kontakt pomiędzy rodzinami był utrzymywany aż do lat 1970, kiedy to zmarła Helena Wiślińska.
Relacja pochodzi ze zbiorów Ośrodka „Brama Grodzka – Teatr NN” w Lublinie; została zarejestrowana w ramach projektu "Światła w ciemności - Sprawiedliwi wśród Narodów Świata"