Jerzy Pozimski przyjechał do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i ośrodka zagłady Auschwitz-Birkenau jednym z pierwszych transportów. Znalazł się tam 25 czerwca 1940 r., w maju skończył dwadzieścia siedem lat. Niemal pięć kolejnych przeżył w ekstremalnych warunkach. Był świadkiem terroru i ludobójstwa. W miarę swoich możliwości pomagał tym, którzy znaleźli się w gorszej niż on sytuacji. Razem z innymi więźniami wpłynął na ocalenie m.in. Dasz Klinkenfelda i Juliusza Meierbauma, zamieniając ich obozowe karty pracy.
„Z uwagi na znajomość języka niemieckiego w słowie i piśmie, zatrudniony byłem poza pracą fizyczną – jako pisarz bloku 3a [jeden z budynków administracyjnych na terenie obozu – red.]”, wspominał Jerzy Pozimski (numer więźniarski: 1099) w powojennej relacji dla Instytutu Yad Vashem w Jerozolimie.
Praca biurowa w Auschwitz-Birkenau
Z czasem Jerzy Pozimski został oddelegowany do Birkenau, podobozu dla więźniów różnych narodowości, który w 1942 r. stał się ośrodkiem zagłady Żydów. Tam otrzymał zadanie organizacji pracy w Arbeitseinsatz – biurze zatrudnienia więźniów w sekcji administracyjno-kancelaryjnej, zwanej sekcją kartotek.
„W biurze Arbeitseinsatz prowadzono kartoteki: nazwiskową (Namenkartei), zawodową (Berufskartei), numerową (Nummernkartei) oraz księgę zmarłych, w której […] na podstawie Listy zmarłych (Totenlisten) stawiano krzyżyk”, wspominała jedna z więźniarek obozu. „Kartoteki sporządzano na podstawie Zuganglist. […] Kartoteka zawodowa służyła do organizowania komand. Często jednak tworzono komanda na podstawie zgłoszeń więźniów”.
Dzięki zatrudnieniu w Arbeitseinsatz Jerzy Pozimski poruszał się swobodnie po całym terenie Auschwitz-Birkenau.
Żydówki, krewni, przyjaciele. Pomoc doraźna dla więźniów obozu
Według relacji Pozimskiego pod koniec 1942 r. w biurze na miejsce więźniów – mężczyzn – zostały przydzielone kobiety, więźniarki z Birkenau. „Ich obowiązkiem było prowadzenie na bieżąco kartotek pracy więźniów. Tam zetknąłem się z pierwszą grupą kobiet [Żydówek]”. Wśród nich wymienił Alicję Ballę, Ibdyę Gross (po wojnie Barbara Pozimska, prawdopodobnie żona Jerzego), Gizelę Holzer (po wojnie Schloss), Judytę Kachan, Lilly Kachan, Hertę Wilchelm, Werę Franze.
„Obraz tych więźniarek był godny pożałowania. Głodne, brudne, bez odpowiedniego obuwia (nosiły ciężkie drewniaki) i odpowiedniej bielizny”, wspominał Pozimski.
Z pomocą innych więźniów zaczął organizować żywność, lekarstwa i odzież. Chleb, margarynę, marmoladę, cukier, herbatę, bieliznę, pończochy, obuwie i inne produkty dostarczał Ibdyi Gross, ona przekazywała je koleżankom. Grupa, której pomagali, stale powiększała się: „[…] więźniarki napotykały w kartotekach nazwiska swoich krewnych i rodzin. Otrzymywałem od nich na kartkach nazwiska i numery więźniów. […] Były ich setki na przestrzeni dwóch lat”.
Zmiany w kartach pracy. Ratowanie życia więźniów obozu
Pomoc obejmowała też przenosiny w ramach wykonywanych prac. Krewni i przyjaciele kobiet przesuwani byli do mniej wyczerpujących prac w lżejszych warunkach. Według oświadczenia Lilly Kopecky, która przyjaźniła się w Auschwitz z Gizelą Holzer, akcja zaczynała się od zmian dokonywanych przez więźniarki w kartotece. Następnie Pozimski kontaktował się z wybraną osobą. Chronił ją aż do momentu, kiedy mogła być przeniesiona, pilnował, żeby pozytywnie przeszła tzw. selekcję.
Margit Bachner wśród ocalałych dzięki tym działaniom wymieniła Dasz Klinkenfelda i Juliusza Meierbauma:
„Kiedy dowiedziałam się, że Dasz jest ciężko chory, prosiłam Pozimskiego, żeby […] zmienił mu miejsce pracy i tak go uratował. Dasz przeżył aż do marszu śmierci i został przy życiu po wyzwoleniu. […] [Juliusz Meierbaum] był razem z moim bratem i wiem, że był ciężko chory… Można go było uratować przez przekazanie chleba, który chowałam specjalnie dla niego… Później Jerzy załatwił mu przez kapo zamianę na kartę ukraińską i tak go uratował”.
Pozimski starał się również wspomóc jej braci, Zoltana i Heinricha.
„Jerzy zgodził się przenieść ich do miejsca pewniejszego przez zamianę kart pracy ukraińskich i żydowskich. […] zdołał nawiązać kontakt z Heinrichem i przekazać mi pozdrowienia od niego, ale nie zdołał go wymienić, bo był Sonder[k]om[m]ando, miejsce, którego nie można było zamienić na inne”.
Do śmierci Heinricha rodzeństwo utrzymywało kontakt za pośrednictwem Polaka. Reagował na bieżąco. Mężczyzna wstawił się za Gizelą Holzer u strażnika, który zauważył, że rzuciła ona komuś przez okno chleb i szykował się do złożenia raportu w tej sprawie przełożonemu.
„Jestem przekonana, że nie przeżyłabym komanda karnego w Auschwitz”, pisała.
Nad wyraz inteligentny i mądry Jakub. Pomoc dla Żydów greckich
W marcu 1943 r. do Auschwitz przybył transport Żydów z Salonik w Grecji. Około pięciuset osób, które ocalały z selekcji, Niemcy skierowali na tzw. kwarantannę.
„Po trzech tygodniach […] otrzymałem polecenie […] dokonania przydziału mężczyzn do pracy wg ich zawodów. Zapytałem – po niemiecku, kto zna język niemiecki. Zgłosiło się dwóch więźniów. Młody Jakub Maestro i jego ojciec. […] ojciec Jakuba był dolmetscherem [tłumaczem] hotelowym w Salonikach, […] dowiedziałem się, że Jakub M. zna języki: niemiecki (słabo), grecki, włoski, hiszpański i żydowski (jidysz). Zaproponowałem kierownikowi biura (Emerich) przyjęcie Jakuba do naszej grupy roboczej – jako dolmetschera”.
„On go przeniósł do swego bloku, zmienił jego ubranie i poprawił jego warunki w obozie”, świadczyła Chaja Meiri, więźniarka. „Jakub stał się tłumaczem Jerzego. Jerzy opiekował się nim i dawał mu oparcie we wszystkim, co Maestro robił”.
„Nad wyraz inteligentny i mądry Jakub w krótkim czasie otoczył się grupą swych rodaków”, zapisał Pozimski. „Wspólnie pod moim nadzorem zorganizowali pomoc dla swoich rodaków. Choć Jakub był jeszcze dzieckiem [miał 16 lat – red.], miał decydujący głos w grupie Greków”.
W kolejnych miesiącach przybywały następne transporty z Grecji. Więźniów przydzielano do pracy.
„[…] Jerzy i Maestro załatwiali wymianę kart pracy dla Żydów pracujących w miejscach niebezpiecznych (głód, bicie, upokorzenia) na miejsca bezpieczniejsze jak piwnice z kartoflami. […] załatwiali pracę na budowie dla Żydów. Tak spotkali się więźniowie Żydzi z Polakami, którzy przyszli do pracy spoza obozu. […] stworzyli punkt wymiany, który uratował życie wielu więźniów od śmierci głodowej […]. Jakub brał zawsze udział w tej akcji ostrzegając nowoprzybyłych, by podawali zawody rzemieślników i w ten sposób uzyskają dobrą pracę. Ocaliło to przed śmiercią chorych i starych ludzi. […] po kilku miesiącach już dawali sobie w obozie sami radę”.
Uhonorowanie Jerzego Pozimskiego po wojnie
Jerzy Pozimski wyszedł z Auschwitz w tzw. marszu śmierci, 18 stycznia 1945 roku. Trafił do obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen, gdzie w maju doczekał wyzwolenia.
W 1975 r. odwiedził Izrael w związku z obchodami 30. rocznicy wyzwolenia obozu. Spotkał tam wielu dawnych „podopiecznych”, którzy przybyli z różnych stron świata.
„Tylko ten kto przebywał w obozie koncentracyjnym wie, ile potrzeba było wysiłku – odwagi, a często i sprytu by akcję pomocy prowadzić bez narażenia się na konsekwencje, które groziły śmiercią”, mówił.
2 maja 1990 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Jerzego Pozimskiego tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.