Honorata Skowrońska mieszkała przed wojną w Będzinie, gdzie utrzymywała przyjacielskie relacje z wieloma rodzinami żydowskimi. W czasie okupacji niemieckiej z prośbą o pomoc zwrócił się do niej Bernard Frydrych, Żyd mieszkający z rodziną w tym mieście. Jego żona przebywała w getcie, on szukał schronienia po tzw. aryjskiej stronie. „W lipcu 1942 r. wzięłam od Bernarda Frydrycha jego dziecko, córeczkę, która miała wówczas półtora roku. Nazywała się Irena Frydrych. Zabrałam ją do siebie, a mieszkałam wówczas w Dąbrowie Górniczej, aby ją ukryć. Od tej pory Irenka uchodziła za moją krewną ze strony męża i była na moim utrzymaniu” wspominała Honorata.
Po przekazaniu dziecka Skowrońskiej, Bernard ukrywał się. Jego żona nie przeżyła okupacji. Honorata wspominała także o pomocy udzielanej innym członkom rodziny Frydrycha: „Mojej koleżanki matka wzięła też od brata p. Frydrycha półroczną dziewczynkę. Ponieważ moją koleżankę przeskarżyli za ten czyn, ja musiałam wraz z dzieckiem uciekać do Miechowa”.
Ze względu na podejrzliwość sąsiadów, w 1943 r. Honorata Skowrońska wyjechała z dzieckiem do krewnych do Miechowa. Przebywała tam około dwa miesiące. Musiała jednak opuścić miasteczko, bowiem wśród sąsiadów jej krewnych pojawiły się różne plotki na temat pochodzenia Irenki. Zatem by nie prowokować do dalszych domysłów i donosu, Skowrońska zabrała dziecko i wyjechała. „Bałam się i pojechałam z nim do Jędrzejowa, gdzie zostawiłam je opłaciwszy przedtem gospodarzy. Odtąd dojeżdżałam do niej (miałam przecież troje dzieci w Dąbrowie Górniczej). Tutaj była pod imieniem i nazwiskiem córki brata mojego męża” – relacjonowała po wojnie.
Od czasu do czasu zabierała dziewczynkę do rodziny w Jędrzejowie, a następnie obie przeniosły się do wsi Boreszowice, gdzie mieszkali kiedyś jej rodzice. Kiedy wracała do Dąbrowy Górniczej, dziewczynka pozostawała pod opieką zaufanych osób. By ukryć pochodzenie dziecka, Honorata farbowała Irence włosy.
Dziecko przebywało z Honoratą Skowrońską od lipca 1942 r. do końca wojny. W styczniu 1945 r. zabrała je do domu w Dąbrowie Górniczej. Bernard Frydrych, ojciec dziewczynki, przyjechał ze Szwecji w listopadzie 1945 r., by zabrać dziecko do siebie. Irena początkowo nie chciała z nim jechać. „P. Frydrych zabrał Irenę do Domu Dziecka w Chorzowie, gdzie osobiście z nim odwiozłam dziecko, ponieważ bardzo płakała, bo nie znała ojca i była do mnie bardzo przywiązana oraz przy pożegnaniu wołała do mnie mamusiu zabierz mnie do siebie. Podczas pobytu w Chorzowie odwiedziłam ją tylko jeden raz, ponieważ bardzo płakała i tęskniła za mną, panie wychowawczynie nie pozwoliły więcej przyjeżdżać, żeby nie robić dziecku przykrości” – wspominała po wojnie Honorata. Ostatecznie Bernard i Irena wyjechali do USA. Do 1959 r. utrzymywali sporadyczny kontakt listowny z Honoratą Skowrońską