Jerzy Bielecki przyjechał do obozu koncentracyjnego w Auschwitz pierwszym transportem, otrzymał numer 243. Miał wtedy dwadzieścia lat.
W Auschwitz poznał Cylę Cybulską, Żydówkę z Łomży, której cała rodzina zginęła w komorach gazowych. Jerzy i Cyla spotykali się przez jakiś czas potajemnie, opowiadali sobie historie swojego życia i w końcu zakochali się w sobie. Jerzy przyrzekł wtedy Cyli, że wydobędzie ją z obozu.
„W Auschwitz była także miłość” – mówi Jerzy Bielecki. „Tam wokół panowała śmierć, a mnie spotkało coś takiego…”
21 lipca 1944 r. w przebraniu esesmana (mundur zdobył jego przyjaciel) odebrał Cylę z pracy pod pozorem zaprowadzenia na przesłuchanie. W ten sposób wyszli z terenu obozu.
Przez dziewięć dni błąkali się po okolicy, aż wreszcie udało im się dostać do krewnych Jerzego we wsi Gruszowo. Tam rozdzielili się, przyrzekając sobie, że spotkają się po zakończeniu wojny. Jerzy wstąpił do AK, a Cyla została w kryjówce.
Spotkanie Jerzego i Cyli po latach rozłąki
Niestety, Cyla – do której dotarły fałszywe informacje o śmierci Jerzego – wyemigrowała po zakończeniu wojny do USA.
Cudem odnaleźli się po 39 latach. Na powitanie Jerzy wręczył Cyli bukiet 39 czerwonych róż – po jednej za każdy rok rozłąki.
27 czerwca 1985 r. Instytut Yad Vashem z Jerozolimy uhonorował Jerzego Bieleckiego tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.