W latach okupacji niemieckiej Władysław Misiuna pracował jako nadzorca królikarni na terenie magazynów Fabryki Broni w Radomiu, gdzie stworzona została filia obozu koncentracyjnego na Majdanku (KL Lublin). Na jego prośbę do opieki nad królikami przyjęte zostały Żydówki ze zlikwidowanego radomskiego getta. Misiuna opiekował się nimi podczas Zagłady, dostarczając im żywność, lekarstwa, środki czystości, a przede wszystkim wspierając je duchowo i moralnie – pisał dla nich wiersze.
„Urodziłem się w mieście, w którym blisko 30% mieszkańców stanowili Żydzi”, mówił Władysław Misiuna o przedwojennym Radomiu.
„Moja rodzina i ja współżyliśmy z nimi przyjaźnie mimo różnic religijno-obyczajowych, jak ludzie z ludźmi, po ludzku. Współżycie to było zakłócone nierzadko drastycznymi przejawami antysemityzmu, z którymi od dziecka byłem w walce, co było powodem moich konfliktów w szkołach, które często musiałem zmieniać. Być może [...] te okoliczności miały również wpływ na moją determinację w działalności ratowania Żydów od Zagłady”.
Rodzina krawca Pinkusa. Pomoc dla Żydów w getcie
Przed wojną Zygmunt i Eleonora Misiunowie oraz ich synowie żyli po sąsiedzku z rodziną krawca Szmula Pinkasa. „To była dzielnica biedoty. […] Była tam dzieciarnia, rówieśnicy moi. […] Dawidek, zawsze za rękę mnie trzymał, a ja jego – wszędzie chodziliśmy, bawiliśmy się razem”, wspominał Władysław Misiuna w wywiadzie dla Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w 2017 roku.
Kiedy wybuchła wojna miał piętnaście lat. Rok po zajęciu miasta Niemcy zmusili radomskich Żydów do przeprowadzki do dwóch dzielnic zamkniętych. Pinkusowe trafili do małego getta na Glinicach.
„Razem z młodszym bratem […] chodziliśmy na pole. Kradliśmy kartofle, cebulę – co się dało – i zanosiliśmy do Pinkusów. […] Jest strażnik, jest tablica: »przekroczenie grozi śmiercią«. […] Jak się tam dostać? Była ulica Kośna, gdzie były ogrody od ulicy Wrześniowskiego. Skakałem przez krzaki”.
Bracia dostarczali Pinkusom żywność, środki higieny i lekarstwa do czasu likwidacji getta w sierpniu 1942 roku:
„Któregoś dnia przechodzę ulicą Białą, gdzie była cegielnia, widzę wielkie ognisko. […] Zatrzymałem się, pytam ludzi, co tam jest? Palą Żydów. Spalili ich!”.
Królikarnia. Pomoc dla Żydów z obozu
W radomskiej Fabryce Broni, jednym z największych i najnowocześniejszych zakładów przemysłowych w II Rzeczpospolitej, zatrudnienie załatwił Władkowi jego wuj. Fabryka produkowała przed wojną najlepszy polski pistolet „Vis” wz. 35, lecz podczas okupacji została przejęta przez niemiecki przemysł zbrojeniowy. Władysław, wówczas siedemnastoletni chłopak, został nadzorcą królikarni: „To były króliki dla frontu wschodniego” – mówił.
Królikarnia zajmowała jeden z magazynów fabryki na terenie obozu pracy przymusowej przy ul. Szkolnej, gdzie skierowano część Żydów ze zlikwidowanego getta w Radomiu oraz miejscowości na Kielecczyźnie. W styczniu 1944 r. został on przekształcony w filię obozu koncentracyjnego na Majdanku (KL Lublin), a jego komendanturę objął SS-Obersturmführer Wilhelm Siegmann. W tym okresie w obozie przebywało ok. 2500 więźniów:
„Z drugiej strony torów był duży teren, tam założyli obóz. […] baraki, strażnice, […] przyprowadzali Żydów z obozu do fabryki przez linię kolejową […] na dwie albo trzy zmiany. […] oddzielnie była kuźnia, oddzielnie wielki basen wodny, warsztaty pomocnicze. Tam pracowało trochę Polaków, trochę Żydów […]. Przez jednego, to niemalże straciłem życie. Wchodzę do fabryki, a on z daleka wołał: »Władek, Władek, rzuć kawałek chleba!«. […] rzuciłem, [a] paskudny gestapowiec, Niemiec, jak mnie dopadł… stłukli mnie i wyrzucili za ogrodzenie”.
Na prośbę Władysława do pomocy w królikarni przyjęto kilka żydowskich kobiet, m.in. Rachelę Micmacher, Dworkę Zalcberg oraz Zofię Stopnicką-Marmurek.
„Potrzebowałem ludzi do karmienia królików. Są to zwierzęta bardzo płoche i reagują na człowieka. […] było dużo kobiet, również Żydówek, które pracowały na zewnątrz, było miejsce między jednym magazynem a drugim, gdzie przywozili mi produkty. I tam też potrzebni byli ludzie”.
Wiersze. Wsparcie „moralne i duchowe” dla Żydów
Chłopak opiekował się kobietami. Załatwiał dla nich żywność, lekarstwa, środki czystości, wspieraj je „duchowo i moralnie” – pisał dla nich wiersze na skrawkach makulatury, które sporadycznie podpisywał pseudonimem „Dawid Drewin”. Niektóre z nich przetrwały jedynie w pamięci ocalałych z Zagłady.
„Szefem konsumu [królikarni – red.] był sympatyczny Austriak, Ursprung. […] mówił: »Mów, co chcesz. Ja to załatwię«. […] czasami się zdarzało, że zażądałem mleka. »Kotne matki muszą mieć troszeczkę mleka. Sałaty też potrzebowałyby trochę«. I on takie rzeczy załatwiał, których dla robotników, dla innych, nawet dla Niemców nie było”.
Mleko stało się tematem jednego z wierszy Władysława, Marzenie o szklance mleka, napisanego dla ratowanych w styczniu 1944 r., który został opublikowany w tomiku „Oko Nocy” w 1990 r.:
„Mroźny lód
Nogi okręciłaś w gałgany
Dziurawy but
Sznurkami powiązany
Na twarzy szron
I szron na pasiaku biały
Zachrypły głosu ton
Ręce poczerwieniały
Choć z zimna drżysz
Jest uśmiech na Twej twarzy
Bo o tym śnisz
Co może się wydarzy
Marzysz o szklance mleka
Z matczynych dobrych rąk
Która na Ciebie czeka
I bliskich Twoich krąg […]”
W fabryce działała konspiracyjna komórka Związku Walki Zbrojnej, a następnie Armii Krajowej. W działalność podziemia zaangażowany była także Władysław:
„[…] nie mniej ważną działalnością, […] było zdobywanie i zapewnianie przepływu informacji o sytuacji Żydów w obozie i w fabryce a w szczególności o aktualnych zagrożeniach bytu i życia uwięzionych, izolowanych […]. W tym celu wykorzystywałem swoje uczestnictwo w ruchu oporu. Była to działalność, której domyślały się, ale [była] nieznana więźniarkom […] w królikarni”.
W ramach konspiracji Władysław prowadził dokumentację miejscowego cmentarza żydowskiego, który został zniszczony przez Niemców.
„Przebieraliśmy się w niemieckie mundury, żeby dojść ode mnie z Wesołej na kirkut [cmentarz żydowski – red.]”. Aparatem, który miał do dyspozycji sfotografował również swoje pomocnice. „Zrobiłem zdjęcie Żydówek przy królikarni. Jak pomyślę teraz jak ja mogłem coś takiego zrobić? […] nawet imion wszystkich nie znałem i nie interesowałem się, bo to było obciążające”.
Likwidacja obozu pracy w Radomiu
Latem 1944 r. podczas radzieckiej ofensywy Niemcy zlikwidowali obóz:
„[…] wypędzili wszystkich pieszo do Auschwitz i te moje współpracownice poszły razem z nimi. […] Powiedzieli mi, że na placu zebrali wcześniej Żydów, […] i one musiały odejść z królikarni. […] Przychodzę, a oni już gnają ich. […] wziąłem rower, pytałem ludzi, w którą stronę prowadzą i jechałem za nimi”.
W relacji złożonej dla Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie w 1989 r., Władysław Misiuna określił liczbę ocalałych z Zagłady dzięki jego pomocy na 8 osób:
„[…] wszystkie przeżyły i wróciły do Radomia, żeby mnie zobaczyć, spotkać. […] To się tak rzadko zdarza u ludzi. Mnie nie było akurat, bo akurat zachciało mi się walczyć o Cytadelę Poznańską […] Dostały adres i potem miały stały kontakt. Jeszcze z Palestyny, zanim powstał Izrael. […] z jedną tylko – Zofią Stopnicką, nie było kontaktu, ona […] pojechała do Kanady”.
Działania na rzecz stosunków polsko-żydowskich
Po wojnie Władysław Misiuna zamieszkał w Warszawie, został profesorem ekonomii w Polskiej Akademii Nauk. Na zaproszenie ratowanych odwiedził Izrael w 1988 roku.
„Ślady [mojej – red.] działalności zostały zachowane nie na piśmie, ale w pamięci, o czym mogłem się przekonać podczas spotkania w Izraelu z moimi przyjaciółkami deklamującymi zapamiętane wiersze”.
Po powrocie działał na rzecz zbliżenia stosunków pomiędzy Polską i Izraelem oraz przyjaznych stosunków między Polakami i Żydami. Był m.in. współzałożycielem Społecznego Komitetu Rewaloryzacji Cmentarza Żydowskiego w Radomiu.
28 czerwca 1966 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Władysława Misiunę tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Otrzymał także Honorowe Obywatelstwo Państwa Izrael. W 2007 r. Prezydent RP odznaczył go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.