Zofia Jadwiszczok urodziła się i wychowała w Warszawie jako jedna z czterech córek Marii i Adama Flisiuków. W 1938 roku rodzina wyprowadziła się do dużego domu w Legionowie. Ojciec, zraniony nieszczęśliwie w nogę, zmarł w 1940 roku. Żona i córki żyły z renty po nim. Matka dorabiała szyciem. Zofia dostała pracę kasjerki na kolei. Jednocześnie uczyła się w gimnazjum w Warszawie. Maturę zdała na tajnych kompletach.
Dom Flisiuków stanowił schronienie dla kilkorga ludzi: czteroosobowej rodziny żydowskiej ukrywającej się pod nazwiskiem Ziółkowskich, Racheli Winograd zwanej Krysią, zasymilowanego żydowskiego adwokata, który nie przeżył wojny, a w pewnym czasie również i polskiego działacza AK.
Ziółkowscy dostali adres Flisiuków od ich wuja. Zamieszkali w jednym z pokoi. Mieli dobry wygląd. Udawali, że są przesiedleńcami z poznańskiego. Utrzymywali się za własne pieniądze, płacili też za wynajem pokoju.
Inną ukrywającą się u Flisiuków osobą była Rachel – koleżanka Zofii. Dziewczyny poznały się na początku okupacji w Piszczacu pod Brześciem Litewskim na weselu u kuzyna Zofii. Naziści wymordowali całą jej rodzinę. Zabiedzona i w depresji dotarła do Legionowa. Została u Flisiuków do końca wojny.
Podczas ostrzału Legionowa w 1944 roku zginął Zbigniew Ziółkowski. Reszta ukrywających się z jego rodziny przeżyła. Osiedli w Brazylii. Kontakt z nimi urwał się.
Rachel wyemigrowała do Izraela. To dzięki niej Zofia Flisiuk i jej matka Maria otrzymały medal i tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Zofia i ocalała piszą do siebie, spotykają się. Mówi Zofia: „A w ogóle taka więź jakoś nastała, że jak ona myśli o mnie, to (…) śni mi się ona, albo ja jej i zaraz dzwonimy do siebie”.