Dom Zofii Sikoń stał przy gościńcu. Droga wiodła przez Łukowicę, wieś na południowy-zachód od Nowego Sącza. Zofia pochodziła z oddalonych o kilkanaście kilometrów Biczyc. Przeniosła się za mężem, który potem ją porzucił. Gospodarowała z pomocą dzieci: Anny i Stanisława.
Rodzina Brandel-Buchbinder prowadziła przed wojną mleczarnię w Biczycach. Mieli dwie krowy, niewielkie pastwisko, wyrabiali masło i koszerny ser na handel.
W getcie w Nowym Sączu rodzeństwo Brandel-Buchbinder utrzymywało się sprzątając.
Kiedy w sierpniu 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta, masowo mordując i wywożąc do obozów Żydów, siostry Helena i Genowefa uciekły przebrane za chłopki, ich brat Kazimierz zbiegł z pracy w Chełmcu, jakimś cudem wydostał się drugi brat – Władysław. Zwrócili się o pomoc do sąsiadów Ruchałów, z którymi przed wojną dzielili po połowie jeden budynek. Jan Ruchała zaprowadził uciekinierów do kuzynki – Zofii Sikoń.
Ratujący i ukrywający się biedowali potwornie. Plony z hektarowego poletka – zboża, ziemniaki, kapusta – były niewystarczające. Sikoniowie korzystali z pomocy sąsiadów, bywało, że kradli kury, latem zbierali owoce lasu. Anna, która pracowała w polu u Niemca mieszkającego we wsi, podbierała, co mogła. Żydzi pomagali w gospodarstwie, ale starali się nie rzucać w oczy. W obejściu przygotowali dwie kryjówki, bunkier w komórce przy kuchni oraz schowek wewnątrz chałupy.
W marcu 1943 roku zmarła chora na gruźlicę Genowefa. Zaziębiła się, kiedy przeczekiwała poza domem niespodziewaną wizytę członka komitetu mieszkańców Łukowicy współpracujących z Niemcami. Ciało zakopano po kryjomu w lesie.
Rodzeństwo wyszło z ukrycia w drugiej połowie stycznia 1945 roku. Po latach emigrowali do Australii i Kanady.
Zofia pozostała w Łukowicy, dzieci zamieszkały w Nowym Sączu. Stanisław pracował jako mechanik, Anna została krawcową.