Dymitr i Irena Połujko mieszkali z dwojgiem dzieci na uboczu wsi Węglówka na Podkarpaciu. Utrzymywali się z pracy na roli i hodowli bydła. Wiosną 1943 r. do drzwi ich domu zapukał obcy mężczyzna. W imieniu swoich znajomych, Miriam Herbstman i jej 7-letniej córki Tzipory, które od kilku miesięcy błąkały się po okolicy, prosił o pomoc.
„Po krótkiej wymianie zdań para zdecydowała się wpuścić nas do środka. Kobieta pospieszyła, żeby ugotować nam trochę mleka, a mężczyzna ukroił grube kromki świeżo pieczonego chleba, hojnie smarując je masłem” – pisze we wspomnieniach Tzipora Avtalion.
Żydówki ukrywały się u Połujków na strychu i w szopie. Po brutalnym najściu nazistów zostały na krótki czas umieszczone w leśnym bunkrze, potem w zamaskowanym schowku pod podłogą domu. Pomimo gróźb nikt z rodziny nie wydał ich w czasie kolejnej niemieckiej rewizji. Obie doczekały wyzwolenia i w 1947 r. wyjechały do Izraela.