Szymon i Bronisława Czajkowscy, ich syn Andrzej z żoną Anną i dziećmi: Walerianem, Janem i Bronisławą mieszkali przed wojną we wsi Zręcin w powiecie krośnieńskim, gdzie prowadzili niewielkie 4-hektarowe gospodarstwo. Po sąsiedzku mieszkała żydowska rodzina Lipinerów: Ignacy i Chaja z dwiema córkami – Sonią i Erną. Lipinerowie mieli sklepik i niewielkie gospodarstwo rolne.
Andrzej Czajkowski chodził do szkoły razem z bratem Chaji Lipiner – Chaskielem Morgensternem, który po dojściu Hitlera do władzy wrócił do Polski z Niemiec i zamieszkał w rodzinnej miejscowości. Erna była zaręczona z Rubinem Bergmanem, mieszkającym w sąsiedniej Dukli. Rodzina Bergmanów prowadziła w Dukli piekarnię. Natomiast Józef Brajtowicz był właścicielem masarni w Krośnie.
W 1939 r. Lipinerowie uciekli z rodzinnej wsi przed zbliżającymi się wojskami niemieckimi pod Przemyśl, ale po krótkim czasie wrócili do domu. Pozostali w Zręcinie aż do 1942 r., kiedy to cała rodzina została wysiedlona do miejscowości Jedlicze w powiecie krośnieńskim. Po opłaceniu wysokiej łapówki Lipiner zaczął pracować w pobliskim majątku ziemskim Żeglce, prowadzonym przez volksdeutscha. Kiedy władze niemieckie nakazały Żydom mieszkającym nadal w okolicy przeniesienie do getta w Krośnie, Lipinerom udało się początkowo uniknąć tego losu. W świadectwie złożonym w Yad Vashem w 1962 r., Ignacy Lipiner napisał: „Do Krosna nie pojechałem, gdyż wiedziałem, że tam czeka mnie pewna śmierć”. Został złapany i pobity, ale uciekł, kiedy przewożono go do Krosna.
Chaja Lipiner z Sonią również uciekła do lasu. W tym samym świadectwie Lipiner zanotował: „W lesie obok Zięcina wałęsaliśmy się około trzech tygodni”. Głód zmusił ich do zwrócenia się do chłopów z prośbą o pomoc. Chaja Lipiner bała się zostać na łasce chłopów i udała się w końcu do getta w Krośnie. Sonia początkowo pozostała z ojcem u Nikodema Waliszki, jednak z powodu trudności aprowizacyjnych Ignacy zorganizował przewiezienie jej do getta. Starsza córka przebywała w Dukli u rodziny narzeczonego, a następnie w getcie w Rzeszowie.
Po około 2 miesiącach w Zręcinie Lipiner znalazł się, jak to określił w swoim świadectwie, „w czarnej rozpaczy” i udał się do sąsiadów, Czajkowskich, prosząc o „chwilowe schronienie”. Wówczas Bronisława Czajkowska, jak relacjonuje Ignacy, „z własnej inicjatywy zaproponowała mi, bym sprowadził do niej całą moją rodzinę, a ona nas ukryje u siebie”. Syn Czajkowskich – Andrzej – obawiał się o los swojej rodziny, jednak Czajkowska nie zgodziła się na odprawienie Lipinera, oświadczając iż – wedle relacji Ignacego – „razem z nami przeżyje okupację hitlerowską, albo razem zginiemy”.
Lipiner sprowadził do Czajowskich żonę i młodszą córkę, które wyszły z getta w Krośnie z grupą Żydów wyprowadzanych do obozu pracy na lotnisku. Sprowadził też starszą córkę, która wraz z narzeczonym wyskoczyła z pociągu wiozącego Żydów z getta w Rzeszowie, a także szwagra wraz z Brajtowiczem, którym udało się uciec z obozu pracy na lotnisku pod Krosnem. Do Czajkowskich sprowadzono również dwóch braci Ruwena.
W sierpniu 1942 r. Niemcy przeprowadzili selekcję w getcie w Krośnie: około 100 osób, w tym kobiety i dzieci, deportowano do obozu zagłady w Bełżcu, starszych i niedołężnych zamordowano w pobliskim lesie. Tylko osoby uznane za zdolne do pracy wróciły do getta, które mieściło się teraz wzdłuż ulicy Franciszkańskiej i Spółdzielczej. Żydzi zamieszkali również na terenie obozu pracy przymusowej na lotnisku wojskowym pod Krosnem. W nowym getcie znalazło się 300-600 Żydów, w tym żony i dzieci osób pracujących w obozie na wojskowym lotnisku i w kamieniołomie koło Dukli. Getto zostało zlikwidowane w grudniu 1942 r., a Żydzi, którzy nie zginęli na miejscu zostali deportowani do getta w Rzeszowie.
Wedle Waleriana Czajkowskiego Żydzi przyszli do domu jego dziadków i rodziców w listopadzie 1942 r. Z relacji Ignacego i Soni Lipinerów można jednak wnioskować, że Ignacy znalazł u nich schronienie już wcześniej i że następnie przybyli do Czajkowskich jego krewni i znajomi. Zapewne o momencie, kiedy w domu Czajkowskich znalazło się dziewięcioro Żydów, napisał w 1987 r. Andrzej: „W pierwszej chwili byłem wstrząśnięty ogromem odpowiedzialności i strachu przed karą śmierci, jaka zawisła nade mną i moją rodziną. [...] Po bezsennej nocy postanowiłem ich ratować”. Żydzi pozostali u Czajkowskich aż do wyzwolenia, które nastąpiło 8 września 1945 r.
Początkowo umieszczono ich w komórce koło obory, ale ich obecność tam była zbyt niebezpieczna. Dlatego Andrzej wraz z ojcem Szymonem i synem Walerianem zbudowali w stajni kryjówkę za dodaną ścianą. W kryjówce przygotowali piętrowe łóżka. Cała rodzina była zaangażowana w opiekę nad ukrywanymi. Szczególnie duże trudności wiązały się ze zdobyciem żywności. W cytowanej wyżej relacji Andrzej Czajkowski zanotował: „Było ciężko żyć. Często wyjeżdżałem do odległych wsi i tam kupowałem zboże i różne produkty, gromadziłem ażeby było ukrytych czym żywić. Rodzina moja nie miała do syta żywności, ale zrozumiała to, że trzeba się dzielić tym, co jest.” W pamięci Waleriana pozostały słowa babci Bronisławy, która „nasz głód łagodziła słowami «To przecież nasi bliźni i też chcą żyć»”.
Babcia – Bronisława Czajkowska – piekła dla nich nocą chleb, gotowała fasolę i ziemniaki. W święto Jom Kippur pościła razem z Żydami, „aby post nam się wydał lżejszy”. W święto Pesach Bronisława piekła placki, „coś w rodzaju macy, aby nam w ten sposób okazać dobre serce. Stale mówiła, że każdy człowiek winien przestrzegać przepisów swojej religji, a Pan Bóg jest jeden dla wszystkich”, jak napisał Ignacy Lipiner w 1962 roku. Bronisława Czajkowska opiekowała się też chorymi, m.in. stawiając bańki.
Żydzi przez cały dzień pozostawali w kryjówce, nocą wychodzili pod opieką Andrzeja, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, umyć się i wyprać bieliznę. W 1987 r. syn Andrzeja – Walerian Czajkowski oświadczył „Wszystko się robiło, bo oni byli jak w więzieniu w ogóle w dzień nie mogli się poruszać jedynie w nocy i to trzeba było uważać tak, że trzeba było postarać się o żywność, codziennie gotować zupę i zanieść ją do obory i podać wszystkim, potem trzeba było przynieść wody do mycia misek i łyżek i ta gehenna trwła przez ponad dwa lata”.
Czajkowscy bali się, że kryjówka zostanie odkryta. W 1987 r. Walerian Czajkowski zauważył, że „najgorszym wrogiem był strach przed wpadką, który trwał dwa i pół roku”. Gospodarstwo było dwukrotnie przeszukiwane przez gestapo. Andrzej starał się zapobiec odkryciu Żydów – m.in. używał kamfory do zamaskowania pozostawionego przez nich zapachu w stajni i na cmentarzu, dokąd wychodzili na nocne spacery.
W ostatnich miesiącach ukrywania dziewięciorga Żydów, położenie rodziny Czajkowskich stało się szczególnie trudne. W pobliżu stajni zakwaterowano bowiem grupę kilkudziesięciu niemieckich żołnierzy.
Po wyzwoleniu Żydzi w poczuciu zagrożenia wyjechali ze Zręcina do miasta, a następnie opuścili Polskę. Lipinerowie i Rubin Bergman wyjechali do Izraela, Chaskel Morgenstern do USA, Maks Bergman do Kanady, zaś Roman Bergman do Szwecji.
Sonia Pomerant – ostatnia spośród Żydów uratowanych przez Czajkowskich – podkreśliła swoim oświadczeniu w 1987 r. ogromne ryzyko, które podjęli Czajkowscy: „dosłownie w dzień i noc cała ich rodzina żyła w cieniu strasznej śmierci za ukrywanie nas”.
Czajkowscy ukrywali dziewięcioro Żydów bezinteresownie. W relacji Ignacego Lipinera dużą rolę odrywają motywy religijne – Bronisława Czajkowska była bowiem osobą głęboko religijną. Natomiast w 1987 r. Andrzej Czajkowski podkreślał: „Pomocy, jakiej im udzieliłem wraz z rodziną wypływała z pobudek humanitarnych. Znałem te osoby, było mi ich bardzo żal i nie mogłem obojętnie przechodzić obok ich losu”.
W Izraelu Ignacy Lipiner podjął pracę w fabryce gumy. Od razu zaczął też wysyłać paczki i pieniądze dla rodziny Czajkowskich. W 1962 r. oświadczył: „Cały czas utrzymuję żywy kontakt z Czajkowską, która dla nas więcej zrobiła aniżeli mogłaby zrobić najbliższa rodzina. Czajkowska jest bardzo wierzącą i pobożną kobietą. Jej marzeniem jest zobaczyć przed śmiercią nas i Ziemię Święta – Izrael. Pragnę spełnić jej prośbę. Od dłuższego czasu odkładam grosz do grosza, aby zaprosić Czajkowską do Izraela i w ten sposób przynajmniej jej się odpłacić za to, co ona dla nas zrobiła”. W 1963 r. Czajkowska pojechała do Izraela.
W 1963 r. Instytut Yad Vashem przyznał Szymonowi, Bronisławie i Andrzejowi Czajkowskim tytuły Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 1987 r. Walerian dowiedział się od swojego ojca, że „nie pozwolił babci, jak była w gościnie w Izraelu w 1963 r. podawać imion tych, którzy pomagali w przetrwaniu wojny, bo się bała żebyśmy nie mieli jakich przykrości czy szykan jakby się zmienił porządek świata”.W 1988 r. Instytut Yad Vashem przyznał Walerianowi Czajkowskiemu i Bronisławie Lipińskiej tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.