Sieniawa
„Było kawałek pola, no i gospodarka różna, jak to na wsi. Dwie kobiety. Matka z córką. (…) Kuchenka i taki pokoik, nie był duży. I przybudówka”.
„To jedne Żydy byli tylko. Jedna, jedna...dwie Żydówki. Ringler. (…) Jedna była Teresa, stara, stara Żydówka, a młoda była Anna. (…) Były szanowane, nie miały wrogów, ani nic”.
„Tak się zżyły my dużo, dużo lat. Ja się tu urodziłam, byłam przecież tu. One mnie po prostu wychowały. Przecież mama szła do roboty a one mnie chowały. To tak było: ktoś swój”.
Getto
„W Sieniawie było getto. No i nasze tam były. Jak one poszły to nie wiem. Czy ich wezwali, czy same poszły, już tego nie pamiętam. W każdym bądź razie, że jak nastało getto, to one tam poszły i były. Tu był dom, to ten dom rozebrali i do Liegenschaftu to drzewo zawiezione było. Jak te nasze poszły, to my już wiedziały, że to getto jest. Na razie było dobrze”.
„Od czasu do czasu, gdzieś dwa razy w tygodniu; Mama tam chodziła do getta. No do Żydówek tam. Czasem im coś wyniosła jedzenie. Miała takie przejście, tam się wkradała, bo tak nie można było. Nie wolno było. (…) Ona przeważnie wieczorem szła, bo w dzień nie mogła. Chodziły wartniki naokoło. Warta chodziła”.
Ostrzeżenie
„Jakżem się dowiedziała ja, że będzie taka egzekucja, powiedziała mi mama. Wieczorem tam poszła i wyprowadziła ich z getta. Jak się getta kończyły. Jutro będzie egzekucja. I mama tam w wieczór poszła, no i naszych tych wyprowadziła i jeszcze dwie innych i dała znać, no komukolwiek kto serce ma, to niech ucieka. (…) chodziłam tamtędy i słyszałam, że będzie egzekucja. Jutro, jutro!”
„Tam była taka dziura zrobiona specjalnie. I kto mógł to uciekł. A te nasze to mama wzięna, to była mała kobitka taka, to ją nawet bez wodę przeniosła, bo to wbródno tam szła. Dwie jeszcze, to z rodziny. To były krewne tych pań naszych”.
„Było takich trochę co wiedziały o nich. Bo jak one uciekały naprzód, to tam gdzie bądź się chowały. To w stodole u kogoś, czy gdzieś. Potem były już u nas (…).To już żadnej pomocy my nie miały od nikogo. Na nasze ręce to wszystko było”.
Stajnia
„Tu były trzy, czy cztery dni u nas, potem one bo wyprowadziła ich mama nad Wisłok i poszły gdzieś do Gniewczyny. A te nasze zostały. A to my na stajni były. Taka stajenka była, na tej stajni. Tu nie ma tutaj tych budynków już. To tam przesiedziały bez dzień i tam się dawało co się mogło zjeść, no bo tam kto wie co my nie miały, bo to biedny człowiek był. Te nasze Żydówki tez były biedne. Tam nie można powiedzieć, że im się dobrze powodziło. Biedowały, no. I te jak poszły sobie, to my już o nich nie wiedziały”.
„Potem gdzieś ta się przechowała w Polsce, ta młoda Żydówka, ta z Wólki. W Polsce gdzieś się przechowała. A tamta tez była w Niemczech, ta druga, ta jej ciotka. A nasza pojechała do Niemiec. Ta na mamy papiery. Ta na mamy papiery pojechała.(…) Na roboty przymusowe. (…)
„To ten gość co ją wziął, to był komendant policji. Polak. Stąd z Głogowca. Przychodził do nas cały czas i on o niej wiedział, że jest. I on pojechał i ją zabrał ze sobą” A to w nocy pojechały. Wozem końmi odwieziona do stacji”.
Matka
„I miała zaraz matkę wziąć. A matka została u nas do końca, aż do wyzwolenia była. (…) w domu się ich chowało. To znaczy tę jednę, tę starę my chowali. (…) I co my miały zrobić? Ani wydać, ani ją zabić, ani...no nie było wyjścia. No komu ją dać?”
„Ale tylko po domu. Ale ani na progu, od pola, nie była nigdy. (…) Ona albo spała, albo jak chciała świeżego powietrza, to sobie wyszła na strych, tam pod płatwią oddychała ta powietrzem. A tak, żeby wyszła, to nigdy nie wyszła”.
„To już my były bardzo kiepsko my miały, kiepskie życie bardzo było. Bo my nie miały nic. Nic kompletnie. No dzisiaj cztery osoby chować i nas był tak samo przecież troje. A z niczego jak można kogoś utrzymać”.
„To [matka – przyp.red.] u ludzi robiła, tam nawet z cepami szła, robiła od nocy do nocy. Tak, z tego my się utrzymywali (…). To ja i z bratem szłyśmy z mamą, jak mama szła. A ona zostawała sama w domu, Żydówka. A my szły do roboty do ludzi. To tam mama robiła. Był jakiś obiad. Bo my nie miały żadnych środków do życia, nic my nie miały. Ani pieniędzy, ani niczego. To mama tam robiła u kogoś, to jak dały zjeść, to czy tam gdzie jajko, czy kawałek chleba, to się schowało, bo trzeba było dać Żydówce zjeść. Bo co jej miały dać. To tak się męczyło tak. To tak jakby ktoś, to by nie wierzył by tego, że jak my przeżyli. Ale przeżyły my”.
Niemcy
„Były Niemce we dwóch. Akurat jak mama wyszła na pole. I Żydówka stała na środku, ta stara, na środku izby. Stała i trzymała tego chłopaka na rękach, to dziecko, tak. A Szwaby przyszły we dwóch z psami. I te psy prosto do tej Żydówki przyleciały. A my w domu miały, tylko nie pamiętam, czy to były koty, czy to były kury. I mama mówi tak: „Panowie, weźcie te psy, bo mi kury, czy to koty okna powybijają”. I one zawołały te psy. Nie chciały pójść, ale poszły. „Niech sobie pani zamknie”. Kazały zamknąć i poszły. One wyszły, a mama zemdlała, ale mnie nie było wtenczas w domu”.
Chłopi
„Po dziesięć strażników tych, bo tu była warta taka, że chodziły Żydów szukały. Po dziesięć chłopów siedziało naokoło naszego domu, tylko nie tu, bo my gdzie indziej mieszkały, to my na komornym, gdzie bądź tak mieszkały. To naokoło domu dziesięć chłopów siedziało i czy Żydówka jest podsłuchiwały. Ale Niemca tam nie było, tylko nasze”.
„Rewizję to nasze robiły, to strażaki. Robili rewizję takę...Wie pan, to tak się złożyło, że jak zobaczyły, bo ich dziesięć chłopów szło, to ta Żydówka wlazła, bo ona miała takie łóżko polowe, jak wojskowe. Tu było na sześć nóg. To wlazła pod to łóżko na ten pręt co był na poprzek. I tam schowała się. Bo nie miała się gdzie schować, bo to był moment. I tam była”.
„I ten ze straży pożarnej ten cały ten starszy ją zobaczył, a ona mu kiedyś, kiedyś oko uratowała. Bo on był kowalem i jak kuł w kuźni, to mu zadra w oko wpadła. I on, doktory mu żaden tego nie zrobiły, nie wyciągły. A one miały jakąś taką maść, że posmarowała mu to oko i ta zadra mu wylazła. I on był tak wdzięczny, że on był pierwszy wchodził i on ją zobaczył. I podeszedł tam, a drugi jeszcze był z nim kolega jej. Także jak te stare zobaczyły, to odsunęły to łóżko, żeby się dostała do ściany. I ona się dostała do ściany, ale poszukały, poszukały i poszły, nie znalazły”
Przeprowadzki
„ My znowu potem w innym domu mieszkały. Bo to tak się przenosiły, bo to jak biedny człowiek. Ona stale była z nami. A przeprowadziły my nocą. (…) Bo to taki Bek był. (…) chodził, zaglądał, ale nigdy, bo już drzwi były zamknięte, ona się zaraz w ten czas schowała. Jak ktoś tam pukał, to ona się schowała. To już przychodził prawie co dzień, ze świeczka chodził, szukał. Chodził, szukał... A Bek to taki był tam z tymi Niemcami jedna ręka”.
„Tu cały czas się myślało o tym, że kiedyś wpadną i pozabijają nas wszystkich. Było, rozmaicie było. Przeżyło się, no, gehennę”.
Koniec wojny
„Uciekały Niemcy i Moskale ich ścigały i oni poszli, no i ona wylazła. Zaraz wylazła z domu na pole. (…) Rosjan my się już nie obawiały. to tak dychała powietrzem i tak dobrze, dobrze się czuła. No, ale już potem zaraz, w ten czas już przyjechała córka i zabrała ją. (…) Wróciła z Niemiec i przyjechała. I potem wyjechały do Wałbrzycha i z Wałbrzycha pojechały do Izraela”.
„To pole my obejmowały, a te budy wszystkie my popostawiały. (…) To my kupiły. Bo one nie miały pieniędzy, bo one były dały, tylko nie miały pieniędzy na wyjazd do Izraela. I my musiały im tych pieniędzy dać na tę podróż”.