Stefania Seniow, mieszkanka Lwowa, przed wojną uczęszczała do gimnazjum im. Juliusza Słowackiego. Miała tam „dużo koleżanek Żydówek”. Jedną z nich była Rut Schaff – dziewczyna ze zasymilowanej rodziny żydowskiej, córka zamożnego adwokata.
We wrześniu 1939 r. Lwów zajęli Sowieci, w lipcu 1941 r. – naziści, którzy natychmiast wszczęli represje wobec ludności żydowskiej i wkrótce utworzyli getto. Stefania, zwerbowana przez nauczycielkę, Zofię Kotulankę, wstąpiła do Armii Krajowej. Do jej obowiązków należało dostarczanie szczepionek przeciwtyfusowych do getta. W AK poznała Romana Cichockiego, za którego wkrótce wyszła za mąż. Swoje panieńskie dokumenty zostawiła Rut Schaff. Te dokumenty – jak pisze we wspomnieniach Rut - ocaliły jej życie.
Jesienią 1942 r., w obawie przed łapankami, Cichoccy przenieśli się do majątku pod Oleszycami, 120 km na zachód od Lwowa, gdzie pracowali na roli. Tam urodził się ich syn Andrzej. Tam też, od wiosny 1943 r., przez około 3 miesiące, udzielali schronienia koleżance ze szkoły Stefanii, Halinie, jej siostrze i matce, ukrywającym się pod „aryjskimi papierami”.
Stefania Cichocka opowiada: „To był bardzo wczesny ranek i Halina przyszła. Były u nas kilka miesięcy: matka, siostra i ona. Wtedy tak przyszła rano i ona mówi: »Wiesz, my nie mamy się gdzie podziać«. Matka, ona i jej siostra. I mój Roman powiedział: »Proste, zostają«”.
Wkrótce w majątku zaczęły stacjonować wojska niemieckie i dotychczasowi pracownicy zostali z niego wyrzuceni. Drogi Cichockich i Haliny i jej rodziny rozeszły się. Cichoccy przenieśli się do Oleszyc, następnie do krewnych w Rogoźnicy, gdzie doczekali końca wojny.
W 1946 r. osiedlili się w Warszawie, gdzie Stefania przypadkiem spotkała Rut, a właściwie Stefę Seniow, bo ocalała zachowała okupacyjne imię i nazwisko. W 1965 r. wyemigrowała do Austrii, jednak do śmierci Stefanii Cichockiej utrzymywała z nią kontakt.
Halina, jej siostra i matka przeżyły wojnę.