Sieć współpracownic Ireny Sendlerowej

Działania Ireny Sendlerowej możliwe były dzięki współpracy z wieloma osobami. Kilkanaście kobiet z tej grupy należało do wychowanek Heleny Radlińskiej – profesor, która przed wojną stworzyła przy Wolnej Wszechnicy Polskiej w Warszawie Studium Pracy Społeczno-Oświatowej, matecznik całego pokolenia społeczników.

Do najbliższych Ireny Sendlerowej należały koleżanki z Wydziału Opieki Społecznej i Zdrowia Publicznego Zarządu m.st. Warszawy: Jadwiga Piotrowska, Irena Schultz i Jadwiga Deneka. Po wkroczeniu Niemców do Polski to z nimi nabierała doświadczeń, z których korzystała później jako kierowniczka referatu dziecięcego Rady Pomocy Żydom „Żegota”.

Koleżanki z miejskiego Wydziału Opieki Społecznej

„Świadomie i z premedytacją”, jak podkreślała po wojnie, współpracowniczki obchodziły przepisy stanowione przez okupanta. Krąg zaufanych osób poszerzały wśród tych odpowiedzialnych za księgi meldunkowe, w miejskim Wydziale Ewidencji, w ośrodkach opieki społecznej (jedną z nich była Zofia Patecka z ośrodka przy ulicy Srebrnej 12).

Do czasu włączenia się w strukturę „Żegoty” na początku 1943 r., nie funkcjonowały jednak jako grupa. Bezpieczniej było działać na własną rękę. Jadwiga Piotrowska wpadła na pomysł fałszowania papierów. Sendlerowa wspominała:

„Podstawą udzielania pomocy w opiece społecznej był wywiad środowiskowy. Pomysł był taki, że trzeba te wywiady sfałszować. Wpisywało się więc jakieś zmyślone nazwisko polskie i w ten sposób zdobywało się pieniądze, odzież. Odbierały te produkty podstawione, zaufane osoby, a zanoszono je do rodzin żydowskich”.

Jadwiga Piotrowska pisała:

„W czasie szalejącego terroru władz hitlerowskich i coraz bardziej nasilającego się prześladowania ludności żydowskiej pracownicy Wydziału Opieki postanowili szczególną opieką otoczyć dzieci pochodzenia żydowskiego [...]. Wykorzystując swe kontakty z zakładami i możliwość umieszczenia dzieci w zakładach kierowały tam dzieci żydowskie, ratując je od zagłady”.

Pracownice Domu ks. Boduena w Warszawie

Irena Schultz, zaprzyjaźniona od czasów Wolnej Wszechnicy ze współorganizatorkami świetlic Centosu (Centrala Towarzystw Opieki nad Sierotami) w getcie, przeprowadzała dzieci od nich do domu ks. Boduena przy Nowogrodzkiej 75. „Wiedziałam, że Zakład ten jest pod nieustannym obstrzałem gestapo”, pisała po wojnie w liście do Jana Dobraczyńskiego:

„Nie byłam więc pewna czy uda się tam je [dziecko z getta – red.] dalej uchronić, czy będzie bezpieczne. Pamiętam więc dobrze ulgę jaką odczułam, kiedy I[rena] Sendlerowa słysząc moje obawy powiedziała: »Możesz być spokojna o dziecko. Tam przecież jest Władka Marynowska«. Odtąd nie tylko dla tego dziecka, ale i dla wielu, wielu innych, zagrożonych małych istot Dom ten stał się – nie ma nawet cienia przesady – furtką do życia”.

Wychowanka profesor Radlińskiej, Władysława Marynowska, pracowała jako opiekunka przyzakładowa. Irena Schultz nawiązała z nią kontakt. Informacje o planowanym przerzuceniu dziecka – dane na jego temat, datę – zazwyczaj podawała przez telefon, szyfrem. Działania te odbywały się za wiedzą i akceptacją dyrektor Domu, Marii Prokopowicz-Wierzbowskiej. Ona sama proponowała Januszowi Korczakowi opiekę nad najmłodszymi dziećmi z Domu Sierot.


Przeczytaj także:


Jadwiga Deneko angażowała się w pomoc Żydom, jak również w konspirację.

„[…] postarała się o to, bym znalazła się w domu dziecka jak najbardziej oddalonym od Warszawy”, wspominała ją Katarzyna Meloch, ocalała z Zagłady. „Do mnie, dziewczynki dziesięcioletniej, jedenastoletniej pisała listy i posyłała paczki z żywnością. Nie traciła osobistego kontaktu z zakonnicami turkowickimi”.

Współpracowała przy kolportażu prasy Robotniczej Partii Polskich Socjalistów i razem z kompozytorem Ludomirem Marczakiem opiekowała się czternastoosobową grupą Żydów ukrywających się w piwnicy przy ulicy Nowiniarskiej w Warszawie. Tam też, wskutek donosu, została zaaresztowana razem z Marczakiem i ratowanymi, rozstrzelana przez Niemców w ruinach getta w styczniu 1944 roku.

Starczewski i Dobraczyński – dyrektorzy Wydziału Opieki Społecznej

Dyrektor Wydziału Opieki, Jan Starczewski, ułatwiał działania kobiet. „Przecież doskonale wiedział, że dawana mi przepustka do getta, której posiadanie przeze mnie akceptował […] służy do niesienia pomocy ofiarom getta”, wspominała po latach Irena Schultz. „Czy można nie mówić o Janie Starczewskim, który doskonale orientował się jak bardzo naraża się  jako szef?”. On sam zapisał:

„Grupa pracowników Wydziału pod pretekstem udziału w zwalczaniu epidemii – a służba sanitarna wchodziła w skład Wydziału – została zaopatrzona w przepustki upoważniające do przekraczania granic getta. Mogliśmy dzięki temu, niezależnie od dostarczonej pomocy, utrzymywać bezpośrednie kontakty z działaczami i instytucjami opiekuńczymi w getcie”.

Kiedy w lutym 1943 r. Starczewskiego aresztowało gestapo, funkcję kierownika przejął Antoni Chaciński. W wyniku zmian personalnych kierownikiem sekcji opieki zamkniętej został Jan Dobraczyński.

„Jako syn dawnego dyrektora opieki społecznej, wciąż jeszcze znanego wszystkim zakładom społecznym, zwłaszcza zakonnym, cieszyłem się wśród kierowników tych zakładów wielką popularnością. […] Postanowiłem odwołać się do ich pomocy. Wyty­powałem zakłady – wyłącznie zakonne – których kierowni­ctwu mogłem całkowicie ufać, i postawiłem wobec nich spra­wę otwarcie. Powiedziałem, że będziemy do nich kierowali pewne quantum dzieci, co do których muszą wiedzieć, że są to dzieci żydowskie i przychodzą na podstawie fałszywego wywiadu. Znakiem rozpoznawczym miał być mój osobisty pod­pis na skierowaniu do zakładu (normalnie dziecko było przyj­mowane na podstawie decyzji kierownika referatu)”.



Lista współpracownic i współpracowników

W jednym z powojennych oświadczeń Irena Sendlerowa przygotowała listę współpracowników z czasów działalności „Żegoty”. Lista ta wskazuje, kto za jaki obszar działań był wówczas odpowiedzialny:

  • kontakty z klasztorami utrzymywali: Jan Dobraczyński i Jadwiga Piotrowska;

  • zakłady Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) pozostawały w gestii Aleksandry Dargielowej;

  • łącznikami z Domem Małego Dziecka im. ks. Boduena były: Maria Krasnodębska i Stanisława Zybertówna;

  • młodzież do partyzantki kierowali: Jadwiga Bilwin, Julian Grobelny, Andrzej Klimowicz, Jadwiga Koszutska;

  • wyszukiwaniem polskich rodzin dla dzieci zajmowali się: Jadwiga Bilwin, Wanda Drozdowska-Rogowiczowa, Wincenty Ferster, Lucyna Franciszkiewicz, Janina Grabowska, Helena Grobelna, Izabella Kuczkowska, Maria Kukulska, Jadwiga Koszutska, Helena Małuszyńska, Maria Palestrowa, Stanisław Papuziński, Irena Schultz, Kazimiera Trzaskalska, Joanna Waldowa, Zofia Wędrychowska.

Ponadto, do zaprzyjaźnionych lekarzy, którzy pomagali, kiedy ukrywane dziecko wymagało podania leków lub hospitalizacji, należeli: Zofia Franio, Hanna Kołodziejczyk, Juliusz Majkowski, Mieczysław Ropek, Helena Szeszko, Andrzej Trojanowski.

Karolina Dzięciołowska, maj 2018
Opracowano na podstawie: bibliografia


Przeczytaj także