Dzieci Ireny Sendlerowej

W zbiorowej świadomości dzieci Ireny Sendlerowej to dwu i pół tysięczna grupa, którą Sprawiedliwa samodzielnie ocaliła od Zagłady. Według badań historyków i dostępnej dokumentacji grupa ta liczy około pięciuset dzieci żydowskich, którym pomoc Sendlerowa niosła w ścisłej współpracy z kilkunastoma osobami. W okresie 1940–1942 akcję tę organizowała osobiście, w latach 1943–1944 w ramach Rady Pomocy Żydom „Żegota” .

Po wojnie Sendlerowa pozostała w bliskich stosunkach z wieloma osobami, które wojnę przeżyły jako dzieci – także tymi, w których ocalenie niekoniecznie zaangażowała się bezpośrednio. Była dla nich ważna – może dlatego, że  uosabiała tych, którym byli wdzięczni za otrzymaną w czasie wojny pomoc, a może dlatego, że wspierała ich w dalszym życiu.

Świadectwa składane przez Sendlerową i jej koleżanki po wojnie mówią o kilkunastu niemowlętach wyniesionych z getta warszawskiego w okresie 1940–1942. Z dokumentów Rady Pomocy Żydom „Żegota” wynika, że w początkowym okresie działalności – na początku 1943 r. – Rada objęła opieką finansową dziewięćdziesięcioro dziewięcioro dzieci. W maju 1944 r. referat dziecięcy pod kierownictwem Sendlerowej finansował trzysta dzieci żyjących w ukryciu. Do powstania warszawskiego w ratowanie zaangażowana była siatka osób, która w sierpniu 1944 r. – wraz z wybuchem powstania – uległa rozproszeniu.

Ile dzieci ocaliła Irena Sendlerowa?

Powszechnie, również za sprawą powstałego w latach 90. XX wieku w USA szkolnego przedstawienia teatralnego Life in a Jar (Życie w słoiku) o Irenie Sendlerowej, sądzi się, że nazwiska i imiona ratowanych dzieci Sprawiedliwa spisała na wąskich bibułkach i trzymała w butelkach po mleku lub w słoikach. Spis miał służyć organizacjom żydowskim w odnalezieniu dzieci po wojnie.

Lista pojawiła się w relacjach składanych przez Sendlerową i jej współpracowniczkę Jadwigę Piotrowską dopiero w latach 80. XX wieku. Piotrowska wspominała sporządzony przez siebie, obejmujący kilkadziesiąt nazwisk wykaz ratowanych w jej domu dzieci. Butelki z bibułkami, zgodnie z obiema relacjami, zostały zakopane pod jabłonią w ogródku Piotrowskiej przy ulicy Lekarskiej w Warszawie. Według Sendlerowej ocaleć miała jedna. Wydobyte z niej bibułki trafić miały do Adolfa Bermana, przewodniczącego Centralnego Komitetu Żydów w Polsce.

Listy nazwisk dzieci żydowskich ocalałych z pomocą Ireny Sendlerowej i jej współpracownic, poszukiwała w polskich i zagranicznych archiwach Anna Bikont, pracując nad książką o Sprawiedliwej. Nie znalazła jednak ani listy, ani jednoznacznego potwierdzenia jej istnienia.

Określenie liczby ocalałych dzieci oraz tych, które próbowano ocalić, wydaje się z dzisiejszej perspektywy ważne. Liczba ta oznacza życia konkretnych ludzi. W oparciu o dostępne źródła nie da się jednak precyzyjnie ustalić, ile dzieci przeżyło. A postać Ireny Sendlerowej nie sprowadza się do liczb. Jest symbolem. Sendlerowa nie pozostała obojętna, działaniem wyszła naprzeciw tym, którzy potrzebowali pomocy najbardziej. Jej energia udzielała się innym.

Historie dzieci żydowskich ocalałych z Zagłady

Relacje, w których znalazły się wspomnienia dotyczące bezpośredniego zaangażowania Ireny Sendlerowej w ich ocalenie złożyli po wojnie Teresa Körner, Michał Głowiński, Yoram Gross i Piotr Zettinger.

Teresę Körner – w czasie okupacji i po wojnie Teresę Tucholską –  Sendlerowa poznała w  podwarszawskiej wsi na jesieni 1942 lub w pierwszych miesiącach 1943 roku. Dziewczynkę, która widziała śmierć rodziców i siostry, odnalazł Julian Grobelny, znajomy rodziny jeszcze sprzed wojny. Sendlerowa umieściła ją na koloniach Rady Głównej Opiekuńczej, potem przeniosła do zaprzyjaźnionego domu w Warszawie, gdzie Teresa opiekowała się dziećmi. Po wojnie przez kilka lat mieszkała ze Sprawiedliwą i jej mężem Stefanem Zgrzembskim.

Michał Głowiński, dziś profesor literatury, jako chłopiec dzięki Sendlerowej przyjęty został zimą 1944 r. do Domu ks. Boduena przy Nowogrodzkiej w Warszawie, skąd po krótkim czasie trafił do zakładu prowadzonego przez siostry zakonne w Turkowicach.

Yoram Gross (Jerzy), kilkunastolatek, odwiedzał Annę Kukulską, u której w domu przebywał jakiś czas Stefan Zgrzembki (Adam Celnikier), przyjaciel Sendlerowej. Chłopak zwierzył się Zgrzembskiemu, że jego matka, siostra i brat ukrywają się w Warszawie. Zgrzembski przekazał informacje Sendlerowej i tym samym zapewnił rodzinie Grossów miesięczne wsparcie finansowe od „Żegoty” w wysokości 500 złotych.


Przeczytaj także:


Piotr Zysman, obecnie Zettinger, poskładał swoją historię m.in. z opowieści Ireny Sendlerowej. Miał cztery i pół roku, kiedy rodzice przekazali go na tzw. aryjską stronę. Według opowieści Sprawiedliwej nocą z kanałów trafił do jej mieszkania, skąd rankiem wyekspediowała go dalej. Przechodził przez kolejne mieszkania, opiekowały się nim zakonnice. Po wojnie rodzina utrzymywała serdeczne kontakty ze Sprawiedliwą, Piotr udzielał jej dzieciom korepetycji.  

Do dzieci ocalałych dzięki współpracy osób związanych z Sendlerową należą m.in. Elżbieta Ficowska i Katarzyna Meloch.

Elżbietę Ficowską wychowała Stanisława Bussoldowa, położna, w domu której funkcjonowało tzw. pogotowie opiekuńcze, gdzie uciekinierzy z getta czekali m.in. na dokumenty i nową kryjówkę. Półroczna dziewczynka miała spędzić tam kilka dni, a następnie przejść pod opiekę innej kobiety. Kiedy Bussoldowa stwierdziła, że potencjalna opiekunka choruje, zatrzymała Elżbietę u siebie. Irena Sendlerowa, z którą współpracowała, stała się jedną z przyszywanych ciotek dziewczynki, z czasem jedną z ważniejszych postaci w życiu.



Katarzyna Meloch kilka tygodni po wydostaniu się z getta warszawskiego spędziła w mieszkaniu Jadwigi Deneko, przedwojennej uczennicy i przyjaciółki jej matki, jednej z bliższych współpracowniczek Sendlerowej. Potem, podobnie jak Michała Głowińskiego, przewieziono ją do Turkowic. Po wojnie Irena Sendlerowa wspierała ją, kiedy pani Katarzyna miewała gorsze okresy. Dzwoniła codziennie i mobilizowała do życia:

„Przekazywała mi cząstkę swego hartu ducha”.

Do powojennego kręgu dzieci Sendlerowej należały również Lea Balint i Renata Skotnicka-Zajdman. Rada Pomocy Żydom „Żegota” opłacała pobyt Lei Balint (Alterman) w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Brwinowie, gdzie umieścili ją rodzice. Miała pięć lat i na kolejne trzy stała się Alicją Herlą.

Renata Skotnicka-Zajdman zaprzyjaźniła się z Ireną Sendlerową długo po wojnie – w 1993 r. poznały się na konferencji z okazji 50. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim. Kiedy zaczęła się wojna, miała jedenaście lat. Czas okupacji to tułaczka: ucieczka do Rosjan, powrót do Niemców, getta, praca ponad wiek – jako trzynastolatka udawała szesnastolatkę. Ocalała dzięki woli życia, zaangażowaniu rodzeństwa, niani, rodzinie Czerniakowskich i Gołąbków – znajomych jej brata, którzy kilkakrotnie przyjęli ją pod swój dach przy ulicy Kaczej w Warszawie. Po wojnie wyemigrowała do Kanady, gdzie działała w Kanadyjskiej Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego.

Karolina Dzięciołowska, maj 2018
Opracowano na podstawie: bibliografia


Przeczytaj także