Franciszek i Katarzyna Brzyszcz mieszkali w roku 1939 we wsi Czajków Północny, gmina Wiśniów, powiat Opatów, nieopodal miasteczka Staszów zamieszkanego licznie przez ludność żydowską. Mieli dwójkę małych dzieci, 8-letniego Henryka i 5-letnią Krystynę. Ich trudną sytuację materialną dodatkowo pogorszył najazd hitlerowski.
Zimą 1942/43 do ich domu przybyło kilka osób ze staszowskiego getta. Niemcy wywozili wówczas ludność do obozów zagłady. Pojawienie się uciekinierów nie było przypadkowe. Brzyszczowie, jak kilka innych rodzin z wioski, za namową miejscowej nauczycielki, Ireny Dyrcz, zgodzili się przyjąć nieznane sobie osoby i im pomagać.
Czynili to przede wszystkim ze względów humanitarnych, ale motywowało nimi także własne ubóstwo. Niewielka nadwyżka środków otrzymywanych od ukrywanych była rodzajem wynagrodzenia za wysiłek i czas poświęcony na załatwianie cudzych potrzeb. Zapłaty za fakt pomocy i za podejmowane ryzyko jednak nie otrzymywali ani się jej nie domagali.
Warunki ukrywania były dość prymitywne – strych, ziemianka na podwórzu, do której wchodziło się z szopy, czy jednoosobowa kryjówka nad piecem. Kontakty z nauczycielką, panią Dyrcz, na wszelki wypadek zostały sformalizowane – oficjalnie przychodziła jedynie, by udzielać korepetycji 11-letniemu już wówczas Henrykowi. Przez rok, od zimy 1942/43 do przełomu 1943 i 1944 roku dom Brzyszczów był schronieniem dla wielu osób. W innych gospodarstwach nawet do lata 1944 roku.
Głównym zagrożeniem okazali się nie Niemcy, ale polska banda mordująca Żydów i pomagających im Polaków. Jedną z ich polskich ofiar był bliski Brzyszczów, Stefan Gaweł. W Czajkowie Południowym banda wykryła 18 Żydów. Mieli ich pozabijać w nocy. Udało się jednak uśpić czujność morderców i wywieźć ukrywanych w pobliże lasu.
Zimą 1944 roku, w środku nocy, otoczono dom Brzyszczów. Franciszka bandyci pobili i grozili rozstrzelaniem. Katarzynę próbowano zmusić do wydania ukrywanych grożąc i blefując: „Do naszego pokoju wszedł ponownie szef bandy. «Mówiłaś, że u ciebie nie ma żadnego Żyda. Jednego już zabiliśmy». Matka: «U mnie nie ma Żydów». Zaczęliśmy z siostrą płakać”, wspominał Henryk Brzyszcz. Ostatecznie nikogo nie znaleźli.
Dzięki pomocy Brzyszczów i innych rodzin wojnę przeżyli: Eliasz i Regina Frydmanowie, ich dzieci Marurycy i Salek, Szmuel Sienicki, Szymon Rotenberg, Lola Winer, Aleksander Erlichmann, Aleksandra Frydman, Abe Szternberg, Barbara Turkeltaub, Rina Szydłowska.
„Jedni chronili, a drudzy strzelali…”, pisał po latach Henryk.
Katarzyna i Franciszek Brzyszcz zostali w roku 1996 odznaczeni przez Instytut Yad Vashem tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.