Rodzina Miłkowskich

powiększ mapę

Audio

4 audio

Więcej o rodzinie Miłkowskich

Sprawiedliwi

Miłkowscy mieszkali w Koczerach, wsi pod Drohiczynem, 114 kilometrów na południe od Białegostoku. Była to duża rodzina, Adolf i Bronisława mieli bowiem ośmioro dzieci: Marię, Władysława, Lucjana, Anielę, Leontynę, Helenę, Danutę i Jadwigę.

Jako właściciele 60 hektarów ziemi zaliczali się do zamożnych gospodarzy. Adolf był obrotny i pracowity – hodował świnie, bydło, konie, uprawiał zboże, prowadził sad. Chociaż do uprawy tak dużego gospodarstwa zatrudniał ludzi, sam nieraz stawał do roboty w polu.

Żydzi

Miłkowski stale miał coś na zbyciu: świnie, bydło, konie, zboże. Żydzi zajmujący się handlem, często pojawiali się w obejściu. Miłkowski uważał handel z nimi za korzystniejszy niż z Polakami – w jego opinii Żydzi byli nastawieni na mniejszy, ale za to pewny zysk, nie jak Polacy, którzy chcieli szybko dorobić się wielkich pieniędzy. Dzieciom Miłkowskich Żydzi kojarzyli się także z macą i innymi łakociami przywożonymi przez Bronisławę z pobliskiego Drohiczyna.

Wojna

Okupacja radziecka: 1939-1941

We wrześniu 1939 roku, zgodnie z tajną umową zawartą między ZSRR i III Rzeszą, wschodnie ziemie polskie dostały się pod okupację sowiecką. Polityka Związku Radzieckiego na tych terenach nastawiona była na szybką sowietyzację ludności. By to osiągnąć należało – zdaniem Stalina – usunąć tych wszystkich, którzy mogliby w przyszłości stanowić zarzewie buntu wobec nowej władzy.

W roku 1940 Sowieci zaczęli wywozić w głąb Związku Radzieckiego wytypowane osoby i ich rodziny. Czwarta fala wywózek, w roku 1941, szczególnie mocno dotknęła Białostocczyznę, Grodzieńszczyznę i Wileńszczyznę. Wśród deportowanych w tym czasie znaleźli się krewni Miłkowskich, zamożni gospodarze uznani przez Sowietów za kułaków. Sam Miłkowski, zadenuncjowany przez swego przedwojennego pracownika, został aresztowany i po sfingowanym procesie osadzony w więzieniu w Brześciu Litewskim. Jego rodzina trafiła na listę deportacyjną, a Bronisława, która jakoś się o tym dowiedziała, pośpiesznie szykowała prowiant i rzeczy, by na wywózkę zabrać ze sobą jak najwięcej dobytku.

Leontyna pamięta z tego okresu, że część Żydów cieszyła się z obecności komunistów. „Jak Rosjanie weszli, to Żydzi witali [ich] jak największych przyjaciół”,mówi. Utkwiły jej w pamięci słowa piosenki, śpiewanej wówczas przez młode Żydówki: „Żydzi na urzędy, Ruscy na kołchozy, Polscy na wywozy...”.

Okupacja niemiecka: 1941-1944

Przed deportacją uratował Miłkowskich wybuch wojny niemiecko-radzieckiej w czerwcu 1941 roku. Adolf wrócił do domu, jednak po pobycie w więzieniu nigdy nie odzyskał pełni zdrowia. Na Podlasie wkroczyli hitlerowcy. Ich pierwszym celem prześladowań stali się Żydzi i komuniści.

W lipcu 1941 roku Niemcy utworzyli w Drohiczynie getto, w którym zamknęli około siedmiuset Żydów. Funkcjonowało ono do listopada 1942 roku, kiedy to jego mieszkańców Niemcy wywieźli do obozu zagłady w Treblince. Z okresu likwidacji getta Leontyna zachowała jedno wspomnienie – widok wozów, którymi wywożono z opustoszałej dzielnicy pozostałe po Żydach sprzęty.

Pomoc

Sara-Zosia

Pewnego bardzo mroźnego dnia [najprawdopodobniej była to zima 1942/43 – przyp. red.] do Miłkowskich przyszła zaaferowana sąsiadka: niedaleko ich obejścia widziała jakieś dziecko, chyba żydowskie. Bronisława pobiegła sprawdzić i wróciła do domu z małą dziewczynką, marnie ubraną i zziębniętą.

Dziewczynka była Żydówką, miała jakieś cztery, pięć lat. Nazywała się Sara. Z jej słów wynikało, że rodzice oddali ją na przechowanie do rodziny we wsi Bujaki, oddalonej od Koczer o 2 kilometry. Z jakichś powodów opiekunowie kazali dziecku odejść z domu: „Powiedzieli Zosi: »Idź tam, Twoja mama na Ciebie czeka w lesie«. (…) I dziecko poszło”.

Bronisława postanowiła zatrzymać Sarę. W domu Miłkowskich było ośmioro dzieci i kolejne, w dodatku żydowskie, mogło stanowić problem, to jej jednak nie zniechęciło. Dzieci Miłkowskich nazwały ją Zosią i odtąd wszyscy tak się do niej zwracali.

O rodzinie Sary-Zosi Miłkowscy dowiedzieli się niewiele i dopiero po wojnie: ojciec był ponoć działaczem komunistycznym, a matka podobno z domu nazywała się Meńżyńska. Zosia miała młodszą siostrę, Esterkę, która również trafiła do polskiego domu na przechowanie. Dokładnych losów Esterki Leontyna nie zna, ale wie, że dziecko zginęło. (Po wojnie jej grobem, z inicjatywy Marii, siostry Leontyny, zaopiekowali się uczniowie pobliskiej szkoły).

Przez kilka pierwszych tygodni wszyscy w okolicy wiedzieli, że u Miłkowskich jest obce dziecko. Gdy atmosfera wokół tego zaczęła robić się napięta, Bronisława zaprowadziła Zosię do krewnej, Janiny Orzepowskiej, do wsi Skiwy, gdzie dziewczynka spędziła kilka tygodni. „I ona występowała tam jako ja”, opowiada Leontyna. „A nas było tyle, że tam się dorachować nie mogli. Dzieci Miłkowskiego to dzieci Miłkowskiego”.

Ukrywanie

W Koczerach uznano, że Miłkowscy pozbyli się żydowskiego dziecka. Bronisława potajemnie przyprowadziła dziewczynkę z powrotem i odtąd Zosia była ukrywana. Ulokowano ją w sypialni starszych dziewczynek. Była tam dla niej specjalna wnęka za drzwiami, w której Zosia chowała się, gdy w domu pojawiał się ktoś obcy. Kwestie opiekuńcze, higieniczne czy wyżywienie kilkulatki nie stanowiły dla rodziny wielkiego problemu.

Niebezpieczne było to, co działo się z samą dziewczynką. Mimo troskliwej opieki Bronisławy, której własne dzieci wypominały czasem, że „nic tylko Zosia, i Zosia, i Zosia”, u dziewczynki pojawiły się niepokojące objawy: zaczęła mówić do siebie, śmiać się, krzyczeć. Groziło to wpadką dla całej rodziny, gdyby usłyszał ją ktoś niepowołany.

Chwila grozy

Gdy we wsi pojawiali się Niemcy, Bronisława ukrywała Zosię w kuchni, w schowku na garnki nad piecem chlebowym. Kiedyś – Niemcy zażyczyli sobie wtedy obiadu u Miłkowskich – niewiele brakowało, by skończyło się to tragicznie.

Leontyna tak zapamiętała tę sytuację: „Mama piecze chleb, gorąco tam. Niemcy sobie do nas zamawiają obiad. (...) Tu ona [Zosia] wsadzona, tu garnki. A on [Niemiec] w garnkach miesza, bo już nie może się doczekać. Co chwilę przybiega mieszać. Mama mało nie umarła ze strachu. Dziecko mogło kichnąć czy coś. Całą rodzinę z miejsca by rozstrzelali. (…) To najbardziej mi utkwiło: że ona krzyknie w każdej chwili, bo tam duszno było, ciepło. (...) Mama w ogóle myślała [nie wiedziała], czy żywą ją wyciągnie. To było straszne przeżycie”.

Oprócz Zosi

Leontyna była za mała, by wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w domu. Pamięta jednak, że Zosia nie była jedyną osobą, której Miłkowscy pomagali. Wspomina: „[Ojciec] parniki kartofli parował i Żydzi w nocy przychodzili. Chleb mama piekła. Mało tego, w kotle parzyła im ubrania, bo oni byli zawszeni, brudni. To nieraz w nocy (…) widziałam (…) Bo oni do domu to przychodzili tylko nocami, bo w dzień to się bali, że kogoś zastaną. Oni siedzieli przy stole i jedli. A mama kuchnię paliła i takim kijem obracała to wszystko w tych garach...”.

Miłkowscy pomagali, jak mogli. Gdy po wojnie ekshumowano ciała Żydów zabitych i pochowanych nieopodal ich obejścia, syn jednej z zamordowanych poznał, że matka ma na sobie podarowany przez Adolfa kożuszek... „Gdyby Miłkowski przyjechał [do Izraela], to gwardia narodowa powinna go witać”, powiedział wiele lat później w rozmowie z Leontyną.

Po wojnie

W Koczerach

Zosia doczekała u Miłkowskich końca wojny, która na tych terenach skończyła się w połowie roku 1944. Dzieci, także Zosia, poszły do szkoły. Bronisława zamierzała wychować dziewczynkę jak własne dziecko. Namawiana przez przedstawicieli organizacji żydowskich, by oddać im dziecko, odmawiała.

Leontyna twierdzi, że w końcu dziewczynkę zabrano siłą. Kowal Pełta – przedwojenny znajomy Adolfa a po wojnie pracownik Urzędu Bezpieczeństwa,  który okazał się krewnym Zosi – wysłał do Miłkowskich funkcjonariuszy UB, którzy uprowadzili dziecko.

Leontyna, która była wtedy w domu, tak to zapamiętała: „Mama piecze chleb. I wojsko przyjeżdża. No to mama mówi: »Dla pewności, Zosia, idź do Czerkowskich«. Więc poszła. I stamtąd ją zabrali. Tylko później przyleciały dzieciaki powiedzieć, że Zosię za rękę ciągną, że prowadzą. Że zabierają Zosię od nas”.

Sierociniec

Dziewczynka ciężko odchorowała rozstanie z Miłkowskimi. Trafiła do żydowskiego sierocińca w Łodzi, skąd Bronisława starała się ją odebrać – bezskutecznie. Zaczęła się korespondencja. W listach Zosia nieodmiennie nazywała Adolfa i Bronisławę tatą i mamą.

Zosia miała też cały czas kontakt ze swoim krewnym, Pełtą. Z jego pomocą wyjechała do Izraela. W czasie podróży poznała swojego przyszłego męża, Abrama.

Nigdy nie straciła kontaktu ze swoją okupacyjną rodziną z Polski.

Miłkowscy

Sami Miłkowscy, kiedyś zamożni gospodarze, w PRL-u przeżyli niejedną ciężką chwilę. „Pani wie, jakie my piekło przeżyliśmy po wyzwoleniu? Jak nas rozkułaczyli? A jeszcze ktoś doniósł, że Miłkowski kształci dzieci, [bo] ma złoto. Co chwilę UB przyjeżdżało i rewizja, i rewizja. (…) Największą nędzę to myśmy przeżyli nie w czasie wojny, bo jeszcze były jakieś zapasy, trochę pozakopywane. Bo przed wojną myśmy byli dość zamożni, ale (…) po wojnie to bryndza. Żytnie kluski (…) z tranem jadłam. (…) A składki w szkole musieliśmy płacić, nikogo nie odchodziło, bo »wy bogaci«. Ale co z tego, że hektary? Jak przyjechali, zobaczyli zboże – zabrali, nie patrzyli, że to na posianie. (…) Rodzina się składała, żeby ojciec mógł posiać. Nie posiał, bo przyjechali i zabrali. A jak nie posiałeś, to były odłogi, to wiadomo, że była bieda.”

Także stosunek sąsiadów do Miłkowskich był teraz nieżyczliwy. Niektórzy wykorzystywali nawet ich trudną sytuację i bezprawnie przywłaszczali sobie ich ziemię.

Natomiast ilekroć Bronisława musiała jechać do odległego o ponadsto kilometrów Białegostoku, zawsze mogła liczyć na nocleg u żydowskich znajomych. U kogo dokładnie, tego Leontyna nie wie – nauczeni nie mówić za dużo podczas wojny, Miłkowscy także w PRL-u woleli nie używać nazwisk.

Adolf i Bronisława Miłkowscy do śmierci mieszkali w Koczerach. Mimo trudnej sytuacji wychowali i wykształcili wszystkie swoje dzieci.

Maria została pracownikiem naukowym w Instytucie Ziemniaka SGGW. Lucjan skończył ASP, był rzeźbiarzem. Helena zamieszkała w Drohiczynie i pracowała jako nauczycielka. Na gospodarce pozostał Władysław.

Leontyna została pielęgniarką. W 1956 roku wyszła za mąż i zamieszkała w Szczecinie. Miała dwóch synów.

Spotkanie

Zosia, już jako Sara Gold, przyjechała do Polski w roku 1989. Do śmierci utrzymywała kontakt z Miłkowskimi, gościła też w Izraelu Leontynę. Leontyna spotkała się tam z wielką serdecznością.

Bibliografia

  • Czyżewska Anna, Wywiad z Leontyną Leśniewicz, Szczecin 29.04.2009
  • Gutman Israel red. nacz., Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, Ratujący Żydów podczas Holocaustu