W nocy tylko wychodzili.
Mieszkała z rodzicami i sześciorgiem rodzeństwa w Kolonii Rozłąki obok Huty Dąbrowa w Lubelskiem. Ojciec pracował w hucie szkła.
Kobiałkiewicze, Chaim i Pola, ich przedwojenni sąsiedzi, cały dzień siedzieli w wykopanym dole pod sienią. A reszta: Abram, Cywja, Sonia, Stach oraz Motkowa z maleńkim dzieckiem w stodole. Wykopano dół, przykryto deską, na desce był gnój, bo matka zrobiła tam stanowisko dla krowy.
"Żeby zmylić ewentualnego podglądacza - mówi. Przez to krowa Sońce narobiła raz na głowę".
Ale było w miarę bezpiecznie. Trzysta metrów dalej od nich stała chałupa ich kuzynów, też strzechą kryta, bieda z nędzą, jak u nich i dopiero hen za lasem trzecia. Piekła chleb, zdobywała żywność, bo wszystko było problemem, a duże zakupy czegokolwiek mogły zdekonspirować kryjówkę.
Tylne drzwi stodoły otwierały się na pole i las. W lesie również ukrywali się Żydzi. Dzieci, szukając grzybów natykały się na ciała zżerane przez robaki.
Po wojnie wszyscy ukrywani wyjechali, w większości do Izraela.