Żydzi pomagający innym Żydom po „aryjskiej stronie”: wstęp
W Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN chcielibyśmy upamiętniać Żydów, którzy udzielali pomocy innym Żydom podczas Zagłady w okupowanej Polsce. Takich ludzi Instytut Yad Vashem nie honoruje tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ponieważ z założenia otrzymują go tylko nie-Żydzi. Oni także są Sprawiedliwymi, rozumianymi w szerokim i uniwersalnym znaczeniu tego pojęcia – to ludzie, którzy przeciwstawili się totalitaryzmowi nazistowskich Niemiec, wystąpili w obronie godności i praw człowieka. Przeczytaj studium historyczne autorstwa prof. Barbary Engelking z zakładki: Żydzi pomagający innym Żydom po „aryjskiej stronie”.
Spis treści
- Pomoc zorganizowana. Żydowski Komitet Narodowy i Bund ⇩
- Pomoc indywidualna. Żydzi w Warszawie (1940–1945) ⇩
- Kryjówki i fałszywe dokumenty. Przypadek Wiktora Hochberga (Witolda Góry) ⇩
- Zatrudnianie członków rodziny i znajomych. Przypadek Wilhelma Bachnera ⇩
- Samopomoc żydowskich dzieci. Przypadek „papierosiarzy z pl. Trzech Krzyży” ⇩
- Sprawczość, pomysłowość, odwaga. Żydzi jako osoby ratujące innych ⇩
Podczas okupacji niemieckiej Żydom ukrywającym się w Warszawie (i we wszystkich innych miejscach) pomagali nie tylko Polacy, ale także, a może przede wszystkim, inni Żydzi. Miało to miejsce zarówno w przypadku pomocy zorganizowanej, jak i indywidualnej, krótko- i długotrwałej, materialnej, emocjonalnej i wszelkiej innej. Żydzi, którzy po tzw. aryjskiej stronie udzielali pomocy członkom swoich rodzin, znajomym czy zupełnie obcym ludziom, nie zgłosili się – wbrew niemieckim nakazom – do utworzonego getta, albo z niego uciekli. Inni, przede wszystkim członkowie żydowskiego podziemia, przekraczali granicę „dzielnicy zamkniętej”, funkcjonując po obu stronach muru. Wszyscy narażeni byli na denuncjację czy szantaż.
„Żydzi po aryjskiej stronie muszą się zachowywać jak prawdziwi konspiratorzy. Adresów ich nikt nie ma. Brat nie ma adresu brata, dzieci nie znają adresu swych rodziców, a posługują się adresami pośrednimi. Wizyty wzajemne są niepożądane, gdyż mogą doprowadzić do dekonspiracji. Żydzi spotykają się zwykle przy przystankach tramwajowych, w cukierniach itd.” – pisał historyk Emanuel Ringelblum, gdy sam ukrywał się po tzw. aryjskiej stronie Warszawy. „Żydzi […] najchętniej poruszają się po zapadnięciu zmierzchu, gdyż wówczas trudno »szmalcownikowi« odróżnić Żyda od nie-Żyda. Przejście na aryjską stronę odbywa się po zachodzie słońca lub o brzasku. Błogosławiona ciemność!”.
Pomoc zorganizowana. Żydowski Komitet Narodowy i Bund
Podczas okupacji niemieckiej w Warszawie po tzw. aryjskiej stronie ukrywały się tysiące Żydów. Emanuel Ringelblum szacował tę liczbę na 15 tys. osób w okresie po powstaniu w getcie, Izrael Gutman na 15–20 tys., zaś Havi Dreyfuss na 10 tys. osób przed powstaniem warszawskim. Według ostatnich szacunków, podanych przez Gunnara Paulssona, w okupowanej Warszawie ukrywało się 28 tys. Żydów.
Wielu z nich uzyskało pomoc od organizacji konspiracyjnych. Jedna z najbardziej znanych, powołana 4 grudnia 1942 r. Rada Pomocy Żydom „Żegota”, funkcjonująca oficjalnie przy Delegaturze Rządu RP na Kraj, miała strukturę federacyjną – w jej działaniach organizacje żydowskie brały udział na równoprawnych zasadach z organizacjami polskimi. Każda z nich wniosła do „Żegoty” własne kontakty i zasoby ludzkie – zarówno podopiecznych, jak i opiekunów. Ich przedstawiciele zasiadali także w prezydium – od sierpnia 1944 do stycznia 1945 r. przewodniczącym Rady był socjalista Leon Feiner, sekretarzami syjoniści – Adolf Berman i Szymon Gottesman, a wchodzącą w skład „Żegoty” komórką „Felicja”, która obejmowała pomocą 1/5 Żydów ukrywających się w Warszawie, kierował Maurycy Herling-Grudziński – żydowski adwokat, brat Gustawa, znanego po wojnie pisarza.
To właśnie organizacje żydowskie miały najwięcej kontaktów wśród ukrywających się Żydów, a pomocy udzialały im na długo przed powstaniem „Żegoty”. Były to przede wszystkim: Żydowski Komitet Narodowy – ponadpartyjne porozumienie polityczne zawiązane w 1942 r. w getcie warszawskim, oraz Bund (Powszechny Żydowski Związek Robotniczy) – najliczniejsza i najsilniejsza żydowska partia robotnicza w przedwojennej Polsce, która podczas okupacji niemieckiej działała w konspiracji. Członkowie i członkinie tych organizacji opiekowali się największą liczbą Żydów ukrywających się w Warszawie – szacuje się, że pomocą objęto od 8–10 do 12 tys. osób.
„[…] w zakonspirowanym pokoju przy ul. 6 sierpnia 58 [dziś: Nowowiejska 28 róg Krzywickiego] odbyło się kolejne spotkanie ŻKN. […] Wokół dużego stołu, na którym dla upozorowania towarzyskiego spotkania stały filiżanki »kawy« i klosz z herbatnikami, zajęli miejsca: »Michał« (dr Adolf Berman), »Basia« (Barbara Temkin-Bermanowa), »Bogusia« (Klima Fuswerk-Krymko), »Czesława« (Lotta Wegmeister). »Stasia« (Helena Merenholc), »Wanda« (Bela Elster) i »Józio« (Józef Zysman). Rozmowę prowadzono przyciszonymi głosami; raz po raz ktoś podnosił się z miejsca, stawał przy oknie i przez szparę w zasuniętych firankach obserwował ulicę. Po krótkim wstępie »Michała« obecni składali sprawozdania z działalności w ostatnim okresie, a szczególnie z akcji pomocy materialnej. Następnie przystąpiono do opracowania planu dalszej pracy oraz podziału funduszów na cele opieki”, notował Józef Zysman (po wojnie Ziemian), współpracownik ŻKN.
Co miesiąc łącznicy i łączniczki przekazywali podopiecznym fałszywe dokumenty tożsamości i zapomogi, a wielu z nich było także ukrywającymi się Żydami, jak np. Fajga Peltel-Międzyrzecka (Władka Meed) i Helena Merenholc z Warszawy czy Maria Hochberg (Miriam Peleg) z Krakowa.
Podsumowując zorganizowaną pomoc dla ukrywających się Żydów, historyk Marcin Urynowicz pisze, że „można całą zinstytucjonalizowaną akcję »Żegoty«, przynajmniej w Warszawie, opisać jako akcję przede wszystkim organizacji żydowskich (około 70 proc.) i w mniejszych stopniu polskich (około 30. proc.)”.
Pomoc indywidualna. Żydzi w Warszawie (1940–1945)
W każdej niemal żydowskiej relacji o ukrywaniu się w Warszawie podczas okupacji niemieckiej znajdziemy informacje o pomocy i wsparciu, jakiej udzielali sobie ukrywający się po tzw. aryjskiej stronie członkowie rodzin, znajomi, sąsiedzi z tego samego miasteczka, czy całkiem obcy Żydzi.
Pomagali znaleźć mieszkanie czy pracę, pożyczali pieniądze, służyli informacjami, dzielili się doświadczeniem. Tworzyli nieformalną sieć pomocy dla Żydów wychodzących z getta czy przybywających do Warszawy z innych miast, choć sami musieli się ukrywać po ucieczce z getta. Byli także tacy, jak Janina Rechtleben-Wojciechowska, którzy nigdy – wbrew nakazowi niemieckiego okupanta – nie zgłosili się do getta i pozostali po tzw. aryjskiej stronie.
„Po utworzeniu getta [warszawskiego] [...] na aryjską stronę wracali neofici oraz zasymilowana inteligencja, dla której getto stanowiło zupełnie obcy teren, gdzie ich rzuciła ręka okupanta. Wracały jednostki połączone związkiem małżeńskim ze stroną aryjską […] Po »drugiej« stronie szukały też zarobku setki żydowskich dzieci, przeważnie sierot albo tzw. dzieci ulicy, które utrzymywały się ze szmuglu artykułów żywnościowych albo z żebractwa. Z chwilą rozpoczęcia się akcji przesiedleńczej [tzw. akcji likwidacyjnej getta – red.] w dniu 22 lipca 1942 r. zaczyna się masowe przejście Żydów na aryjską stronę”, zanotował Ringelblum.
W wielu wypadkach Żydzi byli niemal samowystarczalni (Polacy często nie wiedzieli, komu wynajmują mieszkanie czy kogo zatrudniają), i nie tylko ratowali samych siebie, ale także pomagali innym, wspierając tych, którzy znajdowali się w jeszcze trudniejszej sytuacji. Wykazywali przy tym ogromną odwagę, przedsiębiorczość, kreatywność i zaangażowanie.
Kryjówki i fałszywe dokumenty. Przypadek Wiktora Hochberga
Do najbardziej spektakularnych przykładów należą historie osób, które nie bacząc na własne zagrożenie, bezinteresownie ratowały dziesiątki Żydów. Jednym z nich był Wiktor Hochberg (używający nazwiska Witold Góra), który po tzw. aryjskiej stronie opiekował się ok. czterdziestką Żydów, którzy przebywali w „rzekomo pustych mieszkaniach”.
W jednym z nich, na Powiślu, przy ul. Radnej, ukrywała się siostra i szwagier Wiktora, Anna Meroz i Fiszel Majnemer (Feliks Mrozowski), których wyprowadził z getta i załatwił dla nich „aryjskie” papiery – miał do dyspozycji 50 kenkart in blanco, które dostał od znajomej Żydówki pracującej w Zarządzie Miejskim.
Na Grochowie, przy ul. Fundamentowej, ukrywała się jego żona, która ze względu na tzw. zły wygląd w ogóle nie opuszczała mieszkania. Wiktor odwiedzał ich, aprowizował, dostarczał lekarstwa, żywność itd.
Pod opieką miał także innych – pewnego dnia znajoma z getta przyniosła mu klucze i powiedziała, że w pokoju przy ul. Żelaznej 34 znajduje się zamknięte od zewnątrz na kłódkę żydowskie małżeństwo. Hochberg wspominał:
„[…] przepiłowałem kłódkę piłką, można ją było otworzyć. Mieszkanie wynająłem na siebie, miałem nazwisko Majewski […], zameldowałem się tam. Im musiałem nie tylko przynosić żarcie, ale też wynosić gówna. Wodę mieli, ale nie mieli ubikacji”.
Zatrudnianie rodziny i znajomych. Przypadek Wilhelma Bachnera
Pochodzący z Bielska inżynier, absolwent niemieckich uniwersytetów, Wilhelm Bachner, po krótkim pobycie w getcie warszawskim, wyszedł na tzw. aryjską stronę. Jako Polak zatrudnił się w niemieckim przedsiębiorstwie architektoniczno-budowlanym, pozyskującym intratne zlecenia wojskowe. Bachner przekonał właściciela firmy, Johannesa Kellnera, że w getcie można tanio kupić materiały budowlane ze zburzonych domów – z odpowiednią przepustką kursował pomiędzy gettem a tzw. aryjską stroną, dostarczał fałszywe dokumenty, zaświadczenia pracy i wyprowadzał ludzi.
Kiedy po wybuchu wojny między III Rzeszą a ZSRR (22 czerwca 1941 r.) rozpoczęła się ekspansja przedsiębiorstwa Kellnera związana z pracą dla wojska i niemieckich kolei na Wschodzie, Bachner nadzorował kolejno budowy w Białymstoku, a następnie na Ukrainie – w Berdyczowie, Kijowie, Kowlu, Mińsku, Żytomierzu, Winnicy. Firma potrzebowała coraz więcej robotników i pracowników biurowych, co stwarzało możliwości zatrudniania członków rodziny i znajomych.
Bachner niejednokrotnie wychodził obronną ręką z trudnych sytuacji i wielu nieprzewidzianych zagrożeń. Wykazywał się odwagą, czasem brawurą, a kiedy trzeba było – zimną krwią i opanowaniem. Uratował co najmniej kilkudziesięciu Żydów.
Samopomoc żydowskich dzieci: „papierosiarze z pl. Trzech Krzyży”
„Na placu było gwarno. Tramwajarze mieli tu końcową stację. Było wielu gazeciarzy i sprzedawców papierosów, kręciło się też wielu niemieckich żołnierzy. […] Plac Trzech Krzyży – przed wojną jeden z ruchliwszych punktów śródmieścia Warszawy – należał do dzielnicy niemieckiej. Polacy przychodzili tutaj niechętnie. Tylko stojący pośrodku kościół św. Aleksandra pozostał widomym znakiem polskości”, opisywał Józef Zysman.
Wyjątkową sieć samopomocy utworzyła w Warszawie grupa co najmniej kilkunastu sierot w wieku od 8 do 16 lat, znana jako „papierosiarze z pl. Trzech Krzyży”. Zaczęło się od Joska i Teresy Szindlerów, małych szmuglerów, którzy stracili w getcie całą rodzinę. Początkowo żebrali po tzw. aryjskiej stronie, a później – idąc za przykładem grupy polskich dzieci – postanowili wspólnie ze spotkanym na ulicy Joskiem Szpiro sprzedawać papierosy niemieckim żołnierzom na pl. Trzech Krzyży. Stopniowo do grupy przyłączyło się ok. 20 żydowskich sierot, m.in. Perec Hochman z młodszym bratem Zankiem, Szoszana Saksznajder, Ignacy Michlenberg i inni. Po latach Hochman wspominał:
„Po przybyciu na plac Trzech Krzyży zostaliśmy najpierw przedstawieni wszystkim poszczególnym grupom sprzedawców. Wszyscy wyjaśniali, gdzie kupują papierosy i jakie ceny powinniśmy podawać, aby uniknąć konkurencji wśród sprzedawców. Cena była z grubsza uzgodniona przez wszystkich. Każdy miał swój określony rejon sprzedaży i nie wchodził na obcy teren. Bardzo szybko i my znaleźliśmy tam swoje miejsce”.
Powyżej (⇧) fragment „Stadtplan von Warschau / Plan miasta Warszawy” z 1941 roku. Widoczny pl. Trzech Krzyży (niem. Dreikreuzplatz); w lewym górnym rogu linia oznaczająca granicę getta. Fot. Biblioteka Narodowa. Kliknij, aby powiększyć plan i zobaczyć szczegóły 🔎
Żydowskie sieroty radziły sobie po tzw. aryjskiej stronie na rozmaite sposoby: śpiewały w tramwajach i na ulicach, handlowały papierosami, sprzedawały gazety, wódkę czy bimber. Żyły w bezustannym zagrożeniu, stale szantażowane, dziesiątki razy unikały niebezpieczeństwa – wyskakując z tramwaju, chowając się, uciekając. Największym problemem pozostawała kwestia noclegu – dzieci nocowały na cmentarzach, działkach, strychach, klatkach schodowych, w opuszczonych domach, ruinach, parkach, u „babki na Kruczej”, u pani Kalotowej, w przytułkach, okresowo w sierocińcu (dopóki nie zostały rozpoznane jako Żydzi i nie musiały uciekać).
„Gdy podawano wiadomości, wokół głośnika [na placu Trzech Krzyży] gromadzili się ludzie ze wszystkich grup społecznych – od żebraków po intelektualistów. W tłumie znajdowali się też Żydzi o zupełnie aryjskim wyglądzie, ukrywający się po polskiej stronie. My, sprzedawcy papierosów, »wywąchiwaliśmy« ich zawsze bezbłędnie i zawsze po zakończeniu wiadomości próbowaliśmy nawiązać z nimi rozmowę. Oczywiście brali nas za szantażystów i natychmiast znikali. Więcej ich nie widzieliśmy w tym samym miejscu”, pisał Hochman.
„Któregoś dnia sprzedawałem papierosy na ulicy Marszałkowskiej. Podszedł do mnie przystojny i dość elegancko ubrany człowiek. […] Zaczął wypytywać o ceny papierosów, był ciekawy, czy posiadam tytoń do fajek. Po uzyskaniu informacji, na których mu zależało, zapytał, czy znam kogoś, kto mógłby mu załatwić kenkartę […]. Usłyszawszy słowo kenkarta, zdałem sobie sprawę, że ten człowiek jest Żydem […]. Zaproponowałem, aby przyszedł ponownie za dwa dni i obiecałem, że do tego czasu będę miał dla niego odpowiedź. Bardzo się bałem udzielić mu pomocy”.
Z czasem żydowskimi dziećmi z pl. Trzech Krzyży zainteresował się z ramienia ŻKN Józef Zysman, który – po przełamaniu początkowej nieufności – zaczął systematycznie pomagać dzieciom, wspierając je finansowo, znajdując nocleg czy załatwiając im „aryjskie papiery”: „Przyjrzałem się chłopcom uważnie. Pierwszy wyglądał na dziesięć lat (w rzeczywistości miał już trzynaście). Owalna twarz, śmiejące się oczy, nos lekko zadarty i takiż daszek brudnej cyklistówki. Wystające przednie zęby tłumaczyły przezwisko: Ząbal. Ubrany był skąpo. Z obszarpanych, zwisających niżej kolan wystawały chude nogi. Jego towarzysz, Zbyszek, miał wygląd »aryjski«, łobuzerskie spojrzenie i nie mniej łobuzerski język”, zauważył.
Część dzieci wzięła udział w powstaniu warszawskim (jako łącznicy lub sanitariuszki), niektórzy zginęli. Kilkoro przeżyło wojnę i po latach napisali wspomnienia.
Sprawczość, pomysłowość, odwaga. Żydzi jako osoby ratujące innych
Przykładów historii Żydów, którzy pomagali innym, można podać jeszcze więcej [przeczytaj wybrane historie pomocy »]. W każdym z nich znajdujemy dowody bezprecedensowej odwagi, na jaką zdobywali się Żydzi, by ratować bliskich, a czasem całkiem obcych ludzi. Nie zostali oni w żaden sposób uhonorowani, ponieważ tytuł Sprawiedliwych wśrod Narodów Świata, przyznawany od 1963 r. przez Instytut Yad Vashem w Jerozolimie, z założenia otrzymują osoby nieżydowskiego pochodzenia, które bezinteresownie pomagały prześladowanym podczas Zagłady.
Warto dokumentować takie przypadki, by zmieniać stereotypowe wyobrażenia o bierności Żydów podczas Zagłady, o tym, że ukrywający się „siedzieli w szafach”, a każdemu z nich bezinteresownie pomagało kilku lub kilkunastu Polaków. W rzeczywistości wielu Żydów pomagało innym ukrywającym się. Byli osobami sprawczymi, pomysłowymi, odważnymi, pełnymi inicjatywy. W sytuacji, gdy na każdym kroku groziła im śmierć, zdobywali się na to, by ryzykować życie i ratować innych Żydów.
prof. Barbara Engelking, red. Mateusz Szczepaniak, marzec 2021
Przeczytaj więcej
- Żydzi pomagający innym Żydom po „aryjskiej stronie” | Przeczytaj wybrane historie pomocy »
- Żydzi ukrywający się po „aryjskiej stronie” | Poznaj warunki życia w ukryciu w okupowanej Polsce »
- Sytuacja Żydów w okupowanej Polsce | Dowiedz się więcej o zagładzie Żydów »
Bibliografia
- Archiwum Akt Nowych, sygn. 1582/1864; Wiktor Góra, Życiorys.
- Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 29a: Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, oprac. E. Bergman, T. Epsztein, M. Siek, Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma, Warszawa 2018.
- Archiwum Yad Vashem, sygn. O3/4464, Relacja Wiktora Hochberga (Witolda Góry).
- Icchak Cukierman, Nadmiar pamięci, Wydawnictwo PWN, Warszawa 2000.
- Bernard Goldstein, Five Years in the Warsaw Ghetto (The Stars Bear Witness), AK Press/Nabat, Edinburgh–West Virginia–Oakland 2005.
- Peretz Hochman, Mieć odwagę, by żyć, tłum. Grzegorz Fik, m.st. Warszawa – Dzielnica Śródmieście, Warszawa 2017.
- Władka Meed, Po obu stronach muru. Wspomnienia z warszawskiego getta, Wydawnictwo „Jaworski”, Warszawa 2003.
- Samuel Oliner, Kathleen Lee, Who Shall Live. The Wilhelm Bachner Story, Academy Chicago Publishers, Chicago 1996.
- Josef Szapira, Me-ewer le-chomot. Maawako le-chaim we-hiszradoto szel jeled sze-hatbeger tram gameno be-Polin bein ha-szanim 1939–1947 [Za murami. Walka o życie i przetrwanie chłopca, który dojrzał zbyt szybko w Polsce 1939–1947], Yad Vashem, Jerozolima 2005.
- M. Urynowicz, Zorganizowana i indywidualna pomoc Polaków dla ludności żydowskiej eksterminowanej przez okupanta niemieckiego w okresie drugiej wojny światowej [w] Polacy i Żydzi pod okupacją niemiecką. 1939-1945, Studia i materiały, red A. Żbikowski, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2006.
- USC Shoah Foundation, sygn. 44331, Wywiad z Danutą Góra-Tsermegas.
- Józef Ziemian, Papierosiarze z placu Trzech Krzyży, Solidarność Walcząca, Łódź 1986.