Żydowska rodzina Rosenów mieszkała w Buczaczu (ob. Ukraina), przy ulicy Podhajeckiej 2. Po śmierci męża w 1935 r. Klara Rosen samotnie wychowywała trzech synów: Henia, Milka oraz Jachiela. Milek, który po latach spisał wojenne losy swojej rodziny, w momencie wybuchu II wojny światowej miał 14 lat.
17 września 1939 r. Buczacz został zajęty przez ZSRR i przyłączony do Ukraińskiej SSR. Jak wspomina Milek, pierwsze oddziały Wehrmachtu wkroczyły do Buczacza już dwa tygodnie po wybuchu wojny niemiecko–sowieckiej, w samo południe 5 lipca 1941 roku. Od tego momentu społeczność żydowska, stanowiąca ok. 60% mieszkańców miasta, znalazła się w niebezpieczeństwie. Niemcy systematycznie przeprowadzali akcje, mające na celu wyłapywanie i mordowanie Żydów w Buczaczu. Pierwsza z nich odbyła się 7 października 1942 r., ostatnia 15 maja 1943 roku. 24 czerwca władze niemieckie oficjalnie ogłosiły Buczacz miastem wolnym od Żydów (judenfrei).
W okresie okupacji niemieckiej Milek otrzymał pozwolenie na pracę i wraz z innymi rzemieślnikami skierowany został do pomocy przy odbudowie tunelu kolejowego w Buczaczu – Nagórzance. Podczas pierwszej akcji niemieckiej w 1942 r. uciekł i wraz z rodziną schronił się na strychu kaplicy znajdującej się na polskim cmentarzu na górze Fedor. Cała rodzina ukrywała się także podczas kolejnych czterech akcji.
Jeszcze przed wojną Milek przyjaźnił się z Mietkiem, synem miejscowego grabarza Mańko Świerszczaka. Chłopcy często pomagali mu przy różnych pracach cmentarnych. Po śmierci Mietka (zginął podczas wojny niemiecko-sowieckiej manipulując przy niewypale), jego ojciec, wraz z żoną Maryną, postanowił zaopiekować się przyjacielem syna i jego rodziną. Powiedział mu kiedyś: „Słuchaj, Milo, ja ciebie i twoją rodzinę uratuję”. W swoich wspomnieniach Milek określa Mańka mianem „człowieka – anioła”.
Mańko znalazł dla rodziny Rosenów schron na polskim cmentarzu, w starym murowanym grobowcu, w którym znajdowała się tylko jedna trumna. Razem przygotowali dobrze zamaskowane, prostokątne wejście, przykryte deklem obłożonym darniną. Mańko wyłożył schron słomą, a rodzina Rosenów zgromadziła tam wszelkie jedzenie, jakie byli w stanie zdobyć – mąkę, cukier i inne produkty.
W maju 1943 r. Niemcy zarządzili przesiedlenie Żydów buczackich do miejscowości Tłuszcz, Jagielnice i Kopyczyńce. Jak się okazało, przesiedlenie to było fikcją. Po drodze wszyscy Żydzi zostali wymordowani i pochowani na pobliskich polach. Tuż przed akcją Milek wraz z matką i braćmi schronili się na cmentarzu, dzięki czemu udało im się przeżyć. Milek wspomina, że od tego momentu nie było już powrotu na wolność. W trakcie akcji zginęła jego babka i ciotka.
Od końca maja 1943 r. Rosenowie cały czas ukrywali się w grobowcu, na powietrze wychodzili tylko nocą. Jak wspomina Milek, w grobowcu siedzieli skuleni i rozmawiali na migi: „Siedząc w ciemności nie widzieliśmy nic – jakie są dni, jaka data? Chciałem pisać dziennik, ale to było niemożliwe – noc była dla nas dniem i odwrotnie. Cmentarz znałem jak swój własny dom”. Nocą leżeli na trawie i obserwowali gwiazdy. Starali się myć trawą i liśćmi pokrytymi rosą. Podczas burzy rozpalali na pustym cmentarzu małe palenisko i gotowali zupę z mąki kukurydzianej. Korzystali także ze studni znajdującej się nieopodal, w ogrodzie państwa Czyżewskich.
Po wyczerpaniu pierwszych zapasów, w żywność zaopatrywał ich Mańko, któremu początkowo dawali pieniądze na jedzenie. Gdy wykorzystali już swoje środki finansowe, grabarz zaczął utrzymywać ich z własnych, skromnych funduszy. Czasem jedzenie na cmentarz przynosiła córka Świerszczaka, Stasia. Zostawiała pakunek w umówionym miejscu, nie wiedziała jednak o obecności rodziny Rosenów w grobowcu. Myślała, że przynoszone jedzenie przeznaczone jest dla ojca. Bracia uzupełniali braki w żywności okradając pobliskie sady. Jak wspomina Milek, zabierali „wszystko, co tylko dało się zjeść”.
Pomoc Mańka była niezwykle ryzykownym przedsięwzięciem. Pewnego razu został on aresztowany przez milicję ukraińską pod zarzutem ukrywania Żydów. Ktoś doniósł, że Mańko kupuje zbyt dużą ilość żywności. Podczas przesłuchania został mocno pobity, jednak nie zdekonspirował Milka i jego rodziny.
Gdy nastała zima, grobowiec stał się niebezpiecznym miejscem – ślady na śniegu mogły zdradzić kryjówkę. Wtedy też Mańko oraz bracia Rosenowie pod podłogą trupiarni zbudowali schron.
Zimą do kryjówki dołączył krewny Rosenów Fiszel Szwarz, z zawodu rzeźnik. Warunki ukrywania były wówczas znacznie gorsze, wszyscy stanęli przed groźbą śmierci głodowej. Szwarz napisał wtedy do swojego kolegi rzeźnika, Ukraińca o nazwisku Piszczuk, z prośbą o przysłanie jedzenia. Po kilku dniach pojawił się on na cmentarzu z workiem wypełnionym chlebem, kiełbasą i innymi potrawami oraz wódką. Jak wspomina Milek: „Tej nocy konsumując zawartość worka Piszczuka mieliśmy wielką ucztę – jedliśmy i piliśmy do syta. To było prawdopodobnie między grudniem a styczniem; może to była ‘Świąteczna noc’ – noc Bożego Narodzenia albo Nowego Roku”.
W marcu 1944 r. nastąpił odwrót armii niemieckiej. Na boisku obok cmentarza ustawione zostały działa przeciwlotnicze. Pewnego dnia, podczas wielkiej burzy, żołnierze schronili się w trupiarni. Pod ich ciężarem podłoga zawaliła się odkrywając schron Rosenów. Klara powiedziała do synów: „Dzieci uciekajcie, może się uratujecie”. Kiedy wyszła na zewnątrz, by odciągnąć uwagę Niemców od kryjówki, została zastrzelona.
Bracia Rosenowie zdołali uciec. Początkowo schronili się u Ukraińca Wiszniewskiego, który był szwagrem rzeźnika Piszczuka. Ukryli się w małej komórce, gdzie, jak się okazało, przebywali również inni Żydzi. Kilka dni później zostali jednak nakryci przez Niemca szukającego kur w gospodarstwie. Na szczęście żołnierz zostawił ich w spokoju, jednak od tego momentu kryjówka stała się niebezpieczna. Bracia musieli poszukać nowego schronienia. Przypomnieli sobie o znajomym Michale Dukiewiczu mieszkającym w pobliskiej miejscowości Podlesie. Przedostali się do jego gospodarstwa. Na widok obdartych chłopaków w łachmanach Dukiewicz rozpłakał się. Od razu nakarmił ich i ukrył w swojej stodole. Po kilku dniach Dukiewicz przybiegł z radosną nowiną o wycofaniu się wojsk niemieckich. 25 marca 1944 r. bracia Rosenowie wyszli z ukrycia. Milek wspomina, że nazywali pana Dukiewicza „Michałem Aniołem”.
W kwietniu ponownie nastąpiła okupacja niemiecka. Rosenowie uciekli przed Niemcami wraz z wycofującymi się wojskami sowieckimi. W ZSRR dwaj najstarsi wstąpili do tworzącej się tam I Armii Wojska Polskiego. Później Henryk brał udział w wyzwalaniu Krakowa, Milek zaś służył w armii wkraczającej w styczniu 1945 r. do Warszawy. Po wojnie Henryk przeniósł się do Chicago, Jachiel zamieszkał w Eilat w Izraelu. Obaj już nie żyją. Milek Rosen wyemigrował w 1946 r. do Izraela, gdzie mieszka do dziś.
Milek wspomina w swojej historii: „Te dwa anioły, śp. Mańko Świerszczak i śp. Michał Dukiewicz zostali odznaczeni orderami I klasy Sprawiedliwy wśród Narodów Świata; ich imiona wpisane zostały w Jerozolimie na tablicę bohaterów i posadzone zostały drzewa z ich imionami. W Dniu Zaduszek modlę się za nich i proszę Boga: ‘Niech ich święte dusze zostaną przyjęte do grona wszystkich naszych świętych. Amen!’”.