Franciszek i Karolina Zabłoccy wraz z czworgiem dzieci: Michałem, Stanisławem, Jadwigą i Wiktorią mieszkali w miejscowości Dolina (powiat Stryj, dawne województwo stanisławowskie). Franciszek prowadził interesy z żydowskimi kupcami, kupowali od niego lisie, zajęcze i kunie skóry. Najstarsze z dzieci – Michał – wspomina „Z ojcem i matką chodziłem na zakupy do Rindla, Henefelda, Fiszera i innych, wszędzie była wielka uprzejmość i grzeczność. Nigdy nie pytali czy ojciec ma pieniądze czy nie – grunt aby kupował”. Michał miał w szkole żydowskich kolegów i naczycieli.
Po wkroczeniu do Doliny Niemców w lipcu 1941 r., Franciszek zaangażował się w działalność konspiracyjną w Armii Krajowej. W sierpniu 1941 r. w Dolinie miejscowi Żydzi, a także Żydzi węgierscy, zostali rozstrzelani i pochowani w masowych grobach. Pozostali przy życiu żydowscy mieszkańcy Doliny cierpieli głód. Przychodzili nocą do domu Zabłockich. „Matka gotowała im potrawy i dawała na drogę do getta. [...] Sam nosiłem w nocy jedzenie do tego obozu, znałem dobrze wszystkie wejścia do tych domów. Nosiłem żywność moim nauczycielom z matematyki i historii – [Maksowi, Mojżeszowi] Zwerlingowi, Papper oraz innym”, wspomina Michał.
Zabłoccy nosili też jedzenie do lasu – dla Żydów i partyzantów. Szczególnie trudna sytuacja aprowizacyjna zapanowała latem 1942 r. po ulewnych deszczach. „Trzeba było widzieć tych ludzi stojących codziennie w obliczu śmierci i świadomych swego losu, były to dzieje wielkiego dramatu. Cierpieliśmy razem z nimi głód i walczyliśmy przeciwko okupantowi po to, aby dożyć do klęski Hitlera jednego z największych oprawców na przestrzeni dziejów”, relacjonuje Michał.
By zdobyć pieniądze na tak dużą ilość jedzenia, sprzedawali ubrania. Michał towarzyszył ojcu w wyprawach do młyna w Wełdzirza k. Wygody, a następnie na Podole. Tam wymieniano ubrania na ziarno, które potem mielono na żarnach.
W lipcu 1942 r. do Doliny sprowadzono około 3000 Żydów z okolicznych miejscowości, którzy zostali rozstrzelani i pochowani w masowym grobie na pobliskim żydowskim cmentarzu. Ci, którym udało się uciec, znaleźli w domu Zabłockich schronienie, zostali nakarmieni i po przenocowaniu, skierowani do lasu.
O partyzantach działających w lasach w okolicach Doliny, krążyły legendy. Wedle powojennej relacji Barucha (Bernarda) Widmana (1913-2002), który wraz z żoną Sarą Rothfeld (1920-2006) uciekł z obozu pracy w Bolechowie do grupy partyzantów Stanisława Babija, opowieści te sprawiły, iż „wieśniacy nie śmieli napadać na Żydów, samotnie nawet chodzących, myśląc, że to są partyzanci, a przecież w innych powiatach chłopi ukraińscy rabowali i zabijali Żydów”.
W listopadzie 1943 r. wojska niemieckie przeprowadziły obławę na oddziały partyzanckie, które zostały otoczone od strony Stanisławowa, Stryja i Wygody. Schwytanych podczas obławy Żydów rozstrzelano koło bożnicy w Dolinie, a innych powieszono. Michał Zabłocki ukrywał się wtedy wraz z pozostałymi partyzantami w okolicznych lasach.
Latem 1943 r. w wyniku donosu dom Zabłockich Niemcy poddali rewizji. Szukali ukrywających się Żydów, ale znaleźli broń i amunicję. Franciszka aresztowano i osadzono w więzieniu w Stanisławowie, a następnie w obozie koncentracyjnym na Majdanku. Stamtąd przewieziono go do obozu w Mauthausen, gdzie zmarł 9 grudnia 1944 roku. W 1983 r. Michał napisał: „Ojciec mieszkał z Żydami, pomagał im w ciężkich latach ich zagłady i razem z nimi zginął”. Po wojnie Michał, wraz z matką i rodzeństwem zamieszkali w Gdańsku. Po wkroczeniu Armii Czerwonej został zmobilizowany do wojska polskiego i służył do 1950 roku. Później pracował w Gdańsku jako inżynier.
W 1986 Instytut Yad Vashem podjął decyzję o przyznaniu Franciszkowi i Karolinie Zabłockim oraz ich synowi Michałowi Zabłockiemu tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.