Przyszli tak po prostu – czworo dorosłych i troje dzieci. Praktycznie nieznajomi. Poprosili o schronienie na kilka dni, a potem już zostali – dwa lata na stryszku nad chlewem.
Stanisław i Julia Złotkowscy byli średniakami. Osiem hektarów, dwa konie, trochę krów, świnie – wystarczyło, aby Stanisław jeździł od czasu do czasu do pobliskiego Ciechanowca coś kupić lub sprzedać. Tam zetknął się z Rubinem Chazanem, który handlował ziarnem.
Nie była to żadna zażyłość – zwykłe kontakty w interesach. Chazan musiał jednak wiedzieć, gdzie mieszkają Złotkowscy. Jak inaczej mógłby do nich trafić w listopadzie 1942 r., gdy Niemcy zaczęli likwidację ciechanowieckiego getta?
Henryk Złotkowski nie pamięta już momentu ani okoliczności pojawienia się żydowskich uciekinierów w gospodarstwie jego rodziców w Złotkach-Przeczkach (dziś woj. mazowieckie, powiat ostrowski): „No, przyszli. Jak by nie, to by ich Niemcy rozstrzelali” – wspomina krótko.
Nie zastanawia się nad motywami, które kierowały jego rodzicami, gdy decydowali się udzielić schronienia Chazanom i ich krewnym - Ptaszkom. Musiał jednak zdawać sobie sprawę, że jego rodzina robi coś niebezpiecznego. W obawie przed donosem wszystko odbywało się w tajemnicy przed sąsiadami - przez dwa lata chłopiec nie mógł się nawet zająknąć, że w ich gospodarstwie jest siedem obcych osób.
W słomie na strychu chlewika ukrywali się: Roza i Rubin Chazanowie, siostra i brat Rozy: Ida i Wolf Ptaszkowie i trójka dzieci Chazanów: Lejb, Szaja i Chawa. Średni Lejb był rówieśnikiem Henryka Złotkowskiego. Ale chłopcy prawie się nie kontaktowali.
Przez cały pobyt Żydzi nie opuszczali chlewika. Czasem tylko schodzili na dół, aby wydoić krowy. Pozostałe pożywienie przynosili im Złotkowscy. Nie było tego wiele – „Ale przeżyli, a o to tylko chodziło, żeby oni przeżyli” – mówi Złotkowski.
Kiedy okupacja skończyła się, Żydzi na któtko wrócili do Ciechanowca. Chazanowie w 1947 r. wyemigrowali przez Niemcy do Stanów Zjednoczonych. Wolf Ptaszek rok później wyjechał do Izraela. W Polsce została tylko Ida Ptaszek, która ze swym mężem Sznajderem Zejdko, osiedliła się w Białymstoku.
Klika lat później trafił do niej Henryk Złotkowski, który przyjechał do Białegostoku uczyć się po skończeniu szkoły podstawowej. Zamieszkał z Idą i jej mężem. Karmili go i ubierali, zapewniali całe utrzymanie. Według Barbary Złotkowskiej, żony Henryka, Ida Ptaszek była dla niego jak matka.
Złotkowski towarzyszył Idzie i Sznajderowi Zejdkom na dworzec, gdy w 1962 r. postanowili wyjechać do Stanów Zjednoczonych. Ida chciała, by Henryk do nich przyjechał, ale nie udało mu się załatwić formalności paszportowo-wizowych.
łotkowscy wyjechali do Stanów dopiero w 1995 r. Zostali tam pięć lat – Barbara opiekowała się dziećmi Lejba Chazana. Tak ją pokochali, że zaprosili ją powtórnie. Znów została 5 lat, musiała jednak wracać ze względu na zły stan zdrowia męża. Pozostaje z rodziną Lejba w kontakcie pocztowym i telefonicznym.