Jan Szwed i jego żona Katarzyna z domu Ptaszyńska mieszkali na skraju polskiej wsi Świrz, powiat Przemyślany, koło Lwowa. Wraz z trojgiem dzieci: nastoletnią Hanną, Antonim i najmłodszą Marią Janiną prowadzili niewielkie gospodarstwo. Ze Świrzem sąsiadowały wioski z przewagą ludności ukraińskiej, zaś w okolicznych miasteczkach, Bóbrce i Przemyślanach znajdowały się wielotysięczne gminy żydowskie. Po wybuchu wojny Świrz znalazł się najpierw po okupacją sowiecką, zaś od lata 1941 r. pod okupacją niemiecką. Najstarsza córka Szwadów - Hanna została zabrana na przymusowe roboty do Niemiec, gdzie zaginął po niej ślad.
Jesienią 1942 r. Szwedowie przyjęli pod swój dach chorego na tyfus uciekiniera z getta w pobliskiej Bóbrce – dziesięcioletniego Emanuela (Manka) Krauthamera. Jego rodzice – Josef (Joszi) i Sara z domu Binder zostali zamordowani w sierpniu 1942 r. w obozie zagłady Bełżec wraz z dwojgiem dzieci – jedenastoletnią Klarą (Chają Gitel) i czteroletnim Icchakiem Ajzykiem. Emanuelem opiekował się jego wujek Abraham (Bunio) Krauthamer. Rodzina Szwedów żyła w nieustannym poczuciu zagrożenia, ponieważ ich dom był często odwiedzany przez stacjonujących w Świrzu Niemców. W czasie niemieckiej akcji w getcie, Emanuela uratował niemiecki żołnierz z Górnego Śląska, który najpierw ukrył dziecko, a następnie wypuścił i kazał uciekać. Chłopiec błąkał się po okolicznych lasach, aż dotarł do domu Szwedów. „Do nas przyszedł pod próg – wspomina po latach Maria Szwed - I strasznie płakał”. Następnego dnia jej matka kazała mężowi wykopać dół, w którym Emanuel mógłby się schować w razie niebezpieczeństwa. Emanuel wrócił do getta w Bóbrce tuż przed jego ostateczną likwidacją w kwietniu 1943 r. kiedy ponad trzy tysiące jego żydowskich mieszkańców zostało rozstrzelanych w masowych grobach w pobliżu wsi Wołowa. Tylko nielicznym Żydom udało się uciec.
Rodzina Szwedów wspierała także żydowskich partyzantów, a wśród nich Julię i Izraela (Srulka) Kartenów, ukrywających się w pobliskim lesie. Partyzanci przychodzili do nich spać, odpoczywać, ogrzewać się, suszyć przemoczone ubrania. Byli też karmieni przez Katarzynę Szwed, która dzieliła się z nimi nawet w czasie największego niedostatku. Gdy jedna z ukrywających się kobiet miała rodzić, trafiła do domu Szwedów. Jan Szwed i ojciec dziecka, zanieśli je w koszyku do Bóbrki i podrzucili polskiej rodzinie, która zaopiekowała się dziewczynką. Po wojnie dziecko wróciło do swoich biologicznych rodziców.
Emanuel został u Szwedów do końca wojny, a w 1945 roku przyjechał z nimi na Ziemie Zachodnie, do Gierałtowca. Po miesiącu pożegnał się, by wyemigrować do Izraela, gdzie zmienił nazwisko na „Kruvi”. Przez następne lata korespondował z Marią, dzięki pomocy sąsiada piszącego po polsku. Po jego śmierci nie był już w stanie utrzymywać tego kontaktu. W ostatnim liście do Marii Kotwicy przeprosił za to i podziękował za całą pomoc. Po wojnie Maria nie miała kontaktu z partyzantami. Dopiero na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Julia Karten, odnalazła ją w Nowogrodźcu. Maria Kotwica pojechała z nią do Nowego Jorku, gdzie przez rok pracowała.