Zofia Bronstein z d. Gwircman i Elżbieta Kmita (zm. 1958 r.), synowa Karoliny i Mikołaja Kmitów, mieszkały w Kowlu (dzisiejsza Ukraina) przy ul. Monopoliowej. Były sąsiadkami.
W czerwcu 1941 r. Niemcy zajęli miasto, w maju 1942 r. utworzyli dwa getta. W jednym zgromadzili Żydów niezdolnych do pracy i miesiąc później wymordowali. Drugie zlikwidowali niewiele później – w sierpniu 1942 r.
Zofia Bronstein, wydostała się z getta w maju 1942 r. po pierwszej „akcji likwidacyjnej”, w czasie której zginęli wszyscy jej bliscy. Początkowo błąkała się po okolicznych polach i wsiach. Wkrótce dotarła do Kowla i zapukała do drzwi Elżbiety Kmity. U Elżbiety była jej teściowa – Karolina. Ta prosta, pobożna kobieta bez wahania postanowiła, że pomogą Żydówce.
Elżbieta przekazała Zofii dokumenty swojej siostrzenicy, Wandy Holz, która uciekła na Węgry. Mikołaj Kmita, mąż Karoliny, przewiózł ją furmanką do swojego gospodarstwa w Bożej Darówce. Ukrywanej zasłonięto oczy, aby ukryć jej „zły wygląd”. Zamieszkała w domu Kmitów, który po pożarze składał się tylko z kuchni i jednej izby.
We wrześniu 1942 r. w pobliskich Hołobach rozeszły się pogłoski, że w okolicy ukrywają się Żydzi. Niemcy zaczęli przeszukiwać dom po domu. Kmitowie zbudowali wówczas schron w polu, gdzie na okres 2 tygodni Zofia schowała się wraz z czterema Żydami z Hołób. Karolina Kmita codziennie przynosiła do kryjówki jedzenie.
W listopadzie 1942 r. okupanci nakazali wszystkim pozostałym przy życiu Żydom zgromadzić się w Hołobach, zapewniając że nic im nie grozi. Pomimo nacisków ze strony rodziny, Karolina Kmita odmówiła odprawienia ukrywanej. Domyśliła się, że to pułapka i zapewniła, że nie opuści dziewczyny.
Zbudowała dla Zofii kolejną kryjówkę w polu i tam nocami donosiła żywność, starannie zacierając ślady na śniegu. „Czasem się czołgała, czasem kamuflowała się przy pomocy prześcieradła podczas zawiei śnieżnych, a czasem robiła to mając odmrożone palce” – opowiadał syn ocalałej, Mosze Bronsztajn, podczas uroczystości w ogrodzie Instytutu Yad Vashem w 2009 r.
W czerwcu 1943 r., kiedy czujność Niemców trochę osłabła, Zofia wróciła do dawnego schronu, bliżej domu. Niebawem pomocnica Kmitów odkryła jednak jej obecność. Żydówka została przeniesiona do schowka na siano w oborze. Tu spotkała się z ukrywaną przez Kmitów od kilku miesięcy Dorą Kac, którą znała sprzed wojny.
We wrześniu tego samego roku Niemcy, szukając ukrytej broni, odkryli obecność obu kobiet, ale Karolina Kmita przekonała ich, że to Polki pracujące w gospodarstwie. Dziewczyny natychmiast ukryły się w lesie:
„[Karolina] przyszła po nas w nocy, kazała wrócić do domu, gdzie czekało ciepłe jedzenie i pościel. Sama w szerokim płaszczu, pod którym przechowywała chleb i różne produkty, poszła w głąb lasu, by przekazać je rodzinom żydowskim ukrywającym się w innych miejscach. Babcia [Karolina] nas poprosiła, by nikomu z rodziny nie mówić, że Niemcy nas znaleźli, gdyż ona będzie nas dalej przechowywać. W ten dzień Dora Kac posiwiała na skroniach" – pisałaZofia Bronstein we wspomnieniach, które ukazały się w Izraelu w 1957 r.
W październiku 1943 Kmitowie ukryli w gospodarstwie kolejne osoby, siostry Rachelę i Pynię Bujnes. Wszystkie cztery Żydówki doczekały wyzwolenia okolicy latem 1944 r.
Po wojnie Zofia wyjechała do Hajfy, a Karolina i Mikołaj Kmitowie przenieśli się do Gdyni. Do śmierci pisali do siebie listy, a uratowana nazywała Karolinę Kmitę „babcią”. Dziś utrzymują kontakt wnuki obu rodzin.