Sprawiedliwi w Danii
W październiku 1943 r. 95% duńskich Żydów przedostało się do neutralnej Szwecji i uniknęło tragicznego losu większości europejskich Żydów. W ucieczce pomogła im znaczna część duńskiego społeczeństwa. Działania na rzecz ratowania Żydów w Danii stały się dla wielu symbolem nadziei dla Europy pogrążonej w mroku Zagłady. Ogromny wysiłek, jaki podjęło wielu zwykłych Duńczyków, służyć może za wzór postawy moralnej. Przeprowadzone w ostatnim okresie badania rzucają jednak nowe światło na niektóre mniej znane aspekty tej niezwykłej historii.
Zachować pozory normalności – pokojowa okupacja Danii
Podobnie jak w przypadku Norwegii, Dania została całkowicie zaskoczona inwazją Niemiec, która rozpoczęła się 9 kwietnia 1940 r. Niemieckie działa artyleryjskie wycelowane były wprost na budynek duńskiego parlamentu, władze miały więc związane ręce i zmuszone były do zaakceptowania żądań Hitlera i pokojowej okupacji kraju. Tym samym rozpoczął się okres polityki współpracy, realizowanej w kraju przez niemal trzy i pół roku. Duńskim władzom udało się utrzymać na stanowiskach króla i rząd, ale w zamian musiały podporządkować się szeregowi warunków, takich jak wprowadzenie rygorystycznej cenzury prasy lub aresztowanie członków Komunistycznej Partii Danii. Duńska marynarka wojenna regularnie przeczesywała morze w poszukiwaniu alianckich min.
Dla okupantów priorytetem było zachowanie spokoju i ładu publicznego. Dania nie toczyła wojny z Niemcami, a duńskie zasoby przemysłowe i rolnicze mogły być w pełni wykorzystane tylko poprzez przeciwdziałanie strajkom generalnym i sabotażowi. Starania Niemców o zachowanie swoistego status quo dawały Duńczykom pewne pole do manewru. Od samego początku duńskie władze jasno dały do zrozumienia, że atak na żydowską populację kraju skutkowałby zakończeniem polityki współpracy. W 1941 r., kiedy antysemici zaczęli wydawać anty-żydowskie publikacje, a nawet podjęli próbę podpalenia synagogi w Kopenhadze, odpowiedzialne za to osoby zostały aresztowane i ukarane przez duński system sprawiedliwości.
Życie żydowskiej mniejszości w Danii
Większość z 7800 duńskich Żydów była dobrze zasymilowana z resztą społeczeństwa. Znaczna ich część posiadała duńskie obywatelstwo, a ich rodziny mieszkały w Danii już od kilku pokoleń. Inną dużą grupą byli Żydzi z Europy Wschodniej, którzy wyemigrowali do Danii między końcem lat 80. XIX wieku a początkiem pierwszej wojny światowej. Do kraju przybyło też około 1500 uchodźców żydowskiego pochodzenia z Europy Środkowej. Do wiosny 1943 r. żydowskie społeczności w niemal wszystkich innych krajach zdominowanych przez nazistowskie Niemcy zostały zaatakowane i deportowane. Do Danii zaczęły docierać informacje na temat tych agresji, zdobyto też bardziej dokładne dane dotyczące sytuacji w obozach znajdujących się w okupowanej przez nazistów Polsce. Mimo to w kraju panowało przekonanie, że władze będą w stanie dalej chronić Żydów za pomocą narzędzi dyplomacji.
Rosnący niepokój i początki deportacji
Ruch oporu, wraz ze stosowanym przez niego małym sabotażem, zaczął wykluwać się w Danii od 1941 r. Momentem kulminacyjnym działań sabotażowych było lato 1943 r., kiedy większość ludzi zdawała sobie już sprawę, że Niemcy przegrywają wojnę. W sierpniu ogłoszono strajk na wielką skalę. Niemieckie władze pod przywództwem SS-Obergruppenführera Wernera Besta, pełnomocnika Rzeszy w Danii, domagały się od duńskiego rządu wprowadzenia stanu wojennego i ukarania sabotażystów karą śmierci. W geście protestu rząd Danii podał się do dymisji, tym samym oficjalnie kończąc politykę współpracy. W rzeczywistości jednak nie doprowadziło to do żadnych realnych zmian, gdyż Niemcy nadal współpracowali z istniejącym aparatem biurokratycznym. Szefowie poszczególnych ministerstw nadal konsultowali swoje decyzje z byłymi politykami. Niemcy wprowadzili w kraju stan wyjątkowy, mający trwać od 29 sierpnia do 6 października. W tym czasie wzięto jako zakładników 150 ważnych dla Danii postaci, w tym kilkoro Żydów.
Na początku września Werner Best przesłał do Berlina notę, w której sugerował, że stan wyjątkowy jest najlepszym momentem na aresztowanie i deportację duńskich Żydów. Mniej więcej w tym samym czasie duńscy i niemieccy naziści splądrowali i zdewastowali synagogę i siedzibę gminy żydowskiej, gdzie zabezpieczyli listę jej członków i inne dokumenty. Dziesięć dni później Berlin dał odpowiedź – należy rozpocząć prześladowania Żydów w Danii.
Starając się zabezpieczyć własną pozycję, Werner Best igrał z ogniem. Jego reputacja w Berlinie została nadszarpnięta przez zerwanie współpracy z duńskim rządem. Pozycja Besta jeszcze bardziej osłabiła się po wprowadzeniu stanu wojennego przez jego rywala, dowódcę sił niemieckich w Danii generała von Hannekena. Wśród historyków toczy się debata na temat tego, czy Best poprosił o zgodę na deportację Żydów duńskich w celu umocnienia swojej pozycji w Berlinie i czy nie próbował później sprawić, by nota ostatecznie nie trafiła do Hitlera.
Niemiecka pomoc dla duńskich Żydów
28 września niemiecki dyplomata Georg Ferdinand Duckwitz ujawnił plan aresztowania czołowych działaczy Socjaldemokracji Danii. Nie wiadomo, czy stało się to w porozumieniu z Bestem. Duckwitz podał informację, że akcja rozpocznie się 2 października. Na noc z 1 na 2 października przypadały uroczystości Rosz Haszana, żydowskiego Nowego Roku. Niemcy wybrali właśnie tę datę, bo zakładali, że większość ich ofiar będzie w tym czasie przebywać pod swoim adresem zamieszkania.
Politycy ostrzegli o akcji przewodniczącego gminy żydowskiej. Na początku ciężko było mu uwierzyć w to, co usłyszał, zresztą nie bez powodu: niedługo wcześniej szef jednego z departamentów Ministerstwa Spraw Zagranicznych zapewniał go, że nie istnieje żadne bezpośrednie zagrożenie. Ministerstwo otrzymało takie informacje od swojego kontaktu mającego dostęp do Wernera Besta. Zarówno politycy, jak i gmina żydowska zaczęli niezwłocznie ostrzegać innych. Podczas porannego nabożeństwa Rosz Haszana w dniu 29 września, pełniący obowiązki naczelnego rabina dr Marcus Melchior polecił członkom gminy ostrzec o niebezpieczeństwie innych i pozostawać w ukryciu.
Działania rządu Szwecji – ostrzeżenia i mobilizacja pomocników
Po ostrzeżeniu władz duńskich Duckwitz natychmiast skontaktował się z rządem Szwecji, starając się przekonać go do oficjalnego oświadczenia, że pozwolą duńskim Żydom na swobodny wstęp do kraju. Rok wcześniej, kiedy celem Niemców stała się mniejszość żydowska w Norwegii, rząd Szwecji intensywnie zabiegał u Niemców o pozwolenie Żydom na opuszczenie kraju. Szwedzi początkowo wahali się, czy przyjąć żądanie Duckwitza, czekali bowiem na sygnał z bardziej oficjalnych niemieckich źródeł. Ostatecznie jednak 2 października Szwecja wyemitowała w radio oficjalne oświadczenie, deklarując swoją otwartość na przyjęcie w kraju duńskich Żydów.
Ostrzeżenia o prześladowaniach skutecznie rozprzestrzeniły się po Kopenhadze i innych regionach Danii. Żydom pomagano w ukrywaniu się, a niektórzy z nich nawiązali kontakt z rybakami, którzy pomogli im uciec wraz ze znajomymi i rodzinami. Pierwszy etap operacji był przeprowadzony bez przygotowania, niezorganizowany i planowany naprędce. Niedługo później jednak legalne i nielegalne organizacje wraz z dużą grupą zwykłych mężczyzn i kobiet połączyły siły w ramach większej, kolektywnej operacji. Żydowskie dzieci umieszczano w nieżydowskich rodzinach, udało się też zgromadzić znaczne środki dzięki hojności wielu przedsiębiorstw i prywatnych darczyńców.
Obojętni okupanci
Bardzo niewielu popleczników Niemiec w Danii chciało angażować się w planowaną akcję wymierzoną przeciwko Żydom. Generał von Hanneken obawiał się wpływu takiej operacji na sprawy wewnętrzne kraju i jej konsekwencji dla, i tak już mocno nadwyrężonej, współpracy niemiecko-duńskiej. Akcja ta stawiałaby również pod znakiem zapytania współpracę między niemiecką a duńską marynarką wojenną. Jeśli zaś siły Danii zaprzestałyby trałowania min, Kriegsmarine musiałoby zlecić to zadanie komuś innemu, co nie byłoby łatwe. Do tamtej pory marynarka niemiecka, w przeciwieństwie do innych struktur armii tego kraju, zdołała przejść przez okres wojny bez większego moralnego uszczerbku. Dlatego też nie podjęła się aresztowania Żydów na wodach pomiędzy Danią a Szwecją. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na stronę Aliantów, przez co Niemcy zaczęli brać coraz to większy wzgląd na ewentualne powojenne reparacje.
Deportacje. Od kajaków po statki rybackie
Cieśnina między Danią a Szwecją w swoim najwęższym punkcie mierzy jedynie pięć kilometrów szerokości. Jej wody potrafią być jednak zdradliwe. Do transportu Żydów wykorzystano rozmaite jednostki pływające, które wyruszyły z wielu portów, przede wszystkim z portu w Kopenhadze. Dla wielu pasażerów podróż wiązała się z ogromnym stresem. Niektórzy musieli kilka razy zawracać i czekać na kolejny transport. Przed wypłynięciem z portu małym dzieciom podawano środki uspokajające, żeby zmniejszyć ich niepokój i uniknąć ich głośnych krzyków. Ponad 20 uchodźców straciło życie w drodze do Szwecji. Od końca września do połowy października uratowano ponad 8000 osób, w tym także nie-Żydów.
Za aresztowania Żydów odpowiedzialne były dwa niemieckie bataliony policji wspierane przez 50 duńskich ochotników do Waffen-SS, które pracowały w pięcioosobowych zespołach. Dzięki uprzednim ostrzeżeniom ich łapanki nie były zbyt owocne. W sumie aresztowanych i deportowanych zostało mniej niż 500 Żydów, których wywieziono głównie do obozu koncentracyjnego Theresienstadt na terenie okupowanej Czechosłowacji. Dzięki stałym interwencjom Danii i Szwecji większość z nich uszło z życiem. Musieli funkcjonować w niezwykle ciężkich warunkach, ale w późniejszym okresie pobytu w obozie zaczęły docierać do nich paczki z żywnością od Czerwonego Krzyża.
Inspiracje i mity
Kiedy w latach 60. XX wieku w Izraelu i Stanach Zjednoczonych wzrosło zainteresowanie tematyką Zagłady, Dania zaczęła być postrzegana jako wzór postawy moralnej i promień nadziei w Europie pogrążonej w mrokach wojny. W obu krajach postawiono wiele pomników mających wyrazić wdzięczność Duńczykom. Sprowadzono z Danii statki rybackie, które upamiętniały wojenne wydarzenia. Lokalne społeczności, szkoły i gminy żydowskie w obu krajach zaczęły wysyłać podarunki i wyrazy wdzięczności do duńskiej rodziny królewskiej, rządu Danii i do całego społeczeństwa. Mimo to do dziś wydarzenia te nie zostały dogłębnie zbadane. Jak stwierdził pewien duński historyk, historia pomocy Żydom w Danii była tak niesamowita, że nie było potrzeby się w nią zagłębiać. Jeszcze w trakcie wojny, Duńczycy mieszkający w USA rozprzestrzenili fałszywą informację, jakoby król Danii przejechał przez ulice Kopenhagi z Gwiazdą Dawida na ramieniu. Nawet fakt, że duńscy Żydzi nie musieli nosić żadnych identyfikujących ich oznaczeń, nie przyczynił się do obalenia mitu, którego celem było przeciwstawienie się krytycznemu podejściu Aliantów do duńskiej polityki współpracy z Niemcami. Nawet po wojnie temat ratowania duńskich Żydów skutecznie przyćmiewał bardziej problematyczne aspekty współpracy duńsko-niemieckiej.
Akcja humanitarna czy handlowa?
Jak stwierdził jeden z historyków badających proces ratowania duńskich Żydów:
„Im większy medal, tym większa jego druga strona”.
W ostatnich 20 latach zaobserwować można odejście od jednowymiarowego postrzegania duńskich wydarzeń. Zaczęto zwracać uwagę chociażby na wysokie kwoty, jakich żądali rybacy w zamian za zapewnienie Żydom transportu. Cena za jedną osobę wynosiła około 1000 duńskich koron, co równało się dwu- lub trzymiesięcznym przeciętnym zarobkom. Czasami kwoty były jeszcze wyższe i sięgały 10 albo nawet 50 tys. koron. W wielu przypadkach ceny regulowały popyt i podaż. Z drugiej strony jednak podkreśla się, że rybacy potrzebowali zabezpieczenia na wypadek utraty łodzi albo nawet życia. Mniej więcej połowa środków potrzebnych na opłacenie transportu pochodziła z nielegalnych zbiórek organizowanych przez innych pomagających.
Kwestia finansowa komplikuje nieco utrwalony obraz tej historii i nadaje jej wielowymiarowości, jednak nie powinna wpływać na jej istotę – czyli na fakt spontanicznej mobilizacji znacznej grupy Duńczyków, która pomogła Żydom w październiku 1943 roku.
Mats Tangestuen, Muzeum Żydowskie w Oslo