Rodzina Sławików

powiększ mapę

Historia Henryka Sławika

Henryk Sławik – „bohater trzech narodów” – polskiego, żydowskiego i węgierskiego. Niewiele jest osób, które w pełni zasługują na taki tytuł. Nie ma żadnej przesady w zaliczeniu Sławika do grona najszlachetniejszych Polaków okresu II wojny światowej, którzy podjęli walkę z Niemcami poza granicami Polski i tam nieśli pomoc polskim obywatelom, w tym Żydom. Henryk Sławik został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. W 1977 r. Instytut Yad Vashem uhonorował go tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.


Z jego dokonań na rodzinnym Śląsku przed wojną, a zwłaszcza z jego heroicznej postawy i niezwykłych czynów w latach 1939–1944 na Węgrzech mają prawo być dumni nie tylko Ślązacy. Na wdzięczną pamięć zasłużył też u rozsianej po świecie społeczności żydowskiej.

Trudno uwierzyć, że od 1923 r. redaktor „Gazety Robotniczej”, a w latach 1928–1939 naczelny tego organu śląskich socjalistów, wieloletni prezes Syndykatu Dziennikarzy Polskich Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, współorganizator Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych i Robotniczych Klubów Sportowych, a także sprawujący przez kilka lat funkcję prezesa Śląskiego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego Młodzieży Robotniczej „Siła”, ukończył zaledwie szkołę powszechną.

Wykształcenie i praca. Śląsk przed 1939 r.

Rodziców – drobnych gospodarzy wiejskich z Szerokiej, leżącej wówczas na obrzeżach powiatu pszczyńskiego – nie było stać na dalszą edukację syna. Dobrą lekcję patriotyzmu otrzymał podczas trzech powstań o polskość Śląska, w których brał udział.

Musiał włożyć wiele pracy w samokształcenie, by piastować z powodzeniem tyle funkcji, wymagających zarówno wiedzy, jak i umiejętności organizacyjnych. Dodajmy, że śląscy socjaliści w 1929 r. desygnowali Sławika do Rady Miejskiej Katowic, a w 1934 r. do Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej.

W działalności publiczno-politycznej najważniejsza była dla niego Polska i polskość Śląska. Prof. Mirosław Fazan, znawca losów wybitnych Ślązaków, tak przedstawił zasady, którymi Henryk Sławik najprawdopodobniej kierował się także w życiu osobistym:

„Jest to przykład biografii, ukazującej ogromny wysiłek człowieka, który z nizin społecznych przedziera się własną pracą i talentem na czołowe pozycje w życiu społecznym regionu, kraju. Reprezentował on pozytywne cechy przypisywane Ślązakom: odpowiedzialność, pracowitość oraz coś, co było znamienne dla niemal całego pokolenia urodzonego w niewoli – ideowość”.

Należał bowiem do pokolenia przełomu XIX i XX wieku, o którym prof. Kazimierz Wyka pisał, że „odzyskana niepodległość nas ogromnie zobowiązywała”. Również w życiu Sławika ta odzyskana niepodległość była jego osobistym zobowiązaniem – aż do ofiary własnego życia.

21 lipca 1928 r. jego żoną została warszawianka – Jadwiga Purzycka. Dwa lata później na świat przyszła ich córka Krystyna. „Był troskliwym i kochającym ojcem” – usłyszałem od Krystyny Sławik-Kutermak podczas zbierania materiałów do książki Polski Wallenberg. Rzecz o Henryku Sławiku. Tak zapamiętała ukochanego ojca:

„Dużo wymagał, od siebie zresztą też. Wykorzystywał każdą wolną chwilę, by mi coś przekazać, czegoś mnie nauczyć. Zawsze mu o coś chodziło. Nawet na spacerze po parku Kościuszki mnie, siedmio-ośmioletnią dziewczynkę, traktował jak partnera.

Nie zapomnę, jak na jakiejś górskiej wycieczce tłumaczył mi i prosił, bym zapamiętała na całe życie, że wartościowy, prawy i uczciwy człowiek to taki, który zawsze ze spokojem może spojrzeć sobie w oczy. A jak dbał o moją edukację. Wybierał mi ponadobowiązkowe lektury, a potem dyskutował ze mną o zachowaniach i postawach książkowych bohaterów. Z okupacyjnej Warszawy – do której przenieśliśmy się z mamą do jej rodziny, bo tu miało być bezpieczniej niż na Śląsku – musiałam mu wysyłać do Budapesztu swe wypracowania”.

Po 17 września 1939 r. jako jeden z ponad stu tysięcy polskich uchodźców Henryk Sławik przekroczył węgierską granicę. Pewnie dotarłby do tworzonej we Francji przez gen. Władysława Sikorskiego Armii Polskiej, gdyby w obozie pod Miskolcem, gdzie został czasowo zakwaterowany, nie spotkał Józsefa Antalla.

Wojna i uchodźstwo. Węgry 1939–1944

Ów pracownik resortu spraw wewnętrznych otrzymał właśnie zadanie zorganizowania rządowej struktury do opieki nad niespodziewanymi przybyszami i dlatego objeżdżał kolejne obozy, by poznać potrzeby przyszłych podopiecznych.

Publiczną wypowiedź Sławika w imieniu uchodźców, Antall uznał za niemal gotową koncepcję swego urzędu. Niejako w rewanżu, zaproponował temu doskonale mówiącemu po niemiecku Polakowi, by udał się z nim do Budapesztu i podjął próbę stworzenia organizacji, reprezentującej interesy uchodźców wobec władz węgierskich.

W ten oto sposób Henryk Sławik już w listopadzie 1939 r. przy pomocy Antalla zaczął organizować Komitet Obywatelski do Spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech, choć dopiero cztery miesiące później, a dokładnie 3 marca 1940 r. Rząd RP na uchodźstwie gen. Władysława Sikorskiego zatwierdził zasady powoływania swych przedstawicielstw w krajach pobytu uchodźców z Polski.

Do podstawowych zadań Komitetu Obywatelskiego (KO) należało zapewnienie opieki socjalno-medycznej, edukacyjnej, zarówno kilku tysiącom dzieci i młodzieży, jak i dorosłym, kulturalno-oświatowej, religijnej, a także tworzenie warunków do podejmowania pracy przez zainteresowanych.

Realizacja tych zadań była możliwa dzięki partnerskiemu współdziałaniu KO z Biurem Pełnomocnika Rządu Królestwa Węgier ds. Uchodźców Wojennych. Prezes Sławik i jego niektórzy współpracownicy uczestniczyli również w działalności konspiracyjnej, m.in. zajmując się przygotowaniami kandydatów do przerzutów do Armii Polskiej na Zachodzie.

Henryk Sławik szczególną uwagę zwracał na zapewnienie bezpieczeństwa polskim uchodźcom żydowskiego pochodzenia. Wśród przybyłych na Węgry około 120 tysięcy obywateli polskich było 12–15 tysięcy Żydów. 

Pomoc dla Żydów. Sierociniec w Vác

Już na początku 1940 r. prezes KO zorganizował tajny sposób wyrabiania im nowych dowodów tożsamości o „typowo polskich” imionach i nazwiskach. Niebywale tu ważną rolę odegrali polscy i węgierscy duchowni, którzy potrzebującym wystawiali bez problemów katolickie metryki chrztu.

Odpowiednie zestawy dokumentów, zgodnie z węgierskimi wymogami, następnie trafiały do biura Antalla, a ten kierował je do swych zaufanych partnerów w Urzędzie ds. Kontroli Cudzoziemców po stosowne pieczęcie.

Niebezpieczeństwo wpadki zwielokrotniło się w drugiej połowie 1942 i na początku 1943 r., gdy Niemcy przystąpili do masowego mordowania Żydów. W tym okresie na Węgry udało się dotrzeć około 4–5 tysięcom żydowskich uciekinierów z Polski (głównie ze wschodniej Małopolski).

Było wśród nich około stu sierot. Niektóre z nich jakimś cudem nie znalazły się z rodzicami w wagonach pociągów, jadących do obozów koncentracyjnych, a wiele dzieci z nich wyrzucono, by je ratować. Jacyś dobrzy ludzie przetransportowali je na Węgry.

Założony przez Sławika i Antalla wiosną 1943 r. sierociniec dzieci żydowskich w Vácu nad Dunajem urósł do legendy. Oficjalnie nazwano go „Sierocińcem dzieci polskich oficerów”, lecz był to kamuflaż. Dzieci uczono podstawowych modlitw katolickich, a w niedziele demonstracyjnie prowadzano je do kościoła, by wszyscy widzieli, jakiej wiary są te dzieci.

By zaś odrzucić wszelkie podejrzenia węgierskich sprzymierzeńców Hitlera, do sierot z odwiedzinami przyjechał abp. Angelo Rotta, nuncjusz apostolski na Węgrzech. Jednocześnie organizatorzy i opiekunowie sierocińca dopuszczali, by nauczyciele żydowscy z Izaakiem Bretlerem (Władysław Bratkowski) edukowali swych podopiecznych w zakresie m.in. języka hebrajskiego.

Nad całością czuwał polski pedagog i harcerz – Franciszek Świder. Dzięki zapobiegliwości i znakomitemu planowi ewakuacji, przygotowanemu przez opiekunów, nikt z mieszkańców sierocińca nie zginął, ani też nie trafił w ręce Niemców, choć 19 marca 1944 r. Węgry znalazły się pod niemiecką okupacją.

Co zrobił i kim dla sierot z Vácu był i pozostał Henryk Sławik powiedziała w 2004 r. jedna ze starszych wówczas wiekiem dziewczynek z tego sierocińca – Cipora Lewawi z d. Cyla Ehrenkranz:

„Ja wierzę, że on był boskim posłańcem. To Niemcy sprawili, że zostałam sama na tym świecie. Jeśli więc dziś żyję i mieszkam w Izraelu i mam tak dużą, własną rodzinę, dzieci, wnuków i prawnuków, w sumie ponad 30 osób, to dlatego, że Sławik mnie uratował”.

Swej pozycji Sławik nie wykorzystywał w sprawach osobistych. Dopiero gdy nasiliły się wezwania żony Jadwigi na gestapo w Warszawie, poprosił Antalla o pomoc w sprowadzeniu jej z córką na Węgry. Bardzo zaangażowana w opiece nad uchodźcami z Polski, w tym polskimi Żydami, hrabina Erzsébet Szapáry z dwoma fikcyjnymi węgierskimi paszportami wywiozła z Warszawy obie panie i w grudniu 1943 r. po 4 latach rozłąki Sławikowie znów byli razem. Niestety, trwało to tylko kilka miesięcy. 

Aresztowanie i śmierć

Po zajęciu Węgier przez Niemców, wypatrzona przez niemiecki wywiad pani Jadwiga została aresztowana w Balatonboglár jako jedna z pierwszych uchodźczyń. Po pobycie w budapeszteńskim więzieniu trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, który szczęśliwie przeżyła.

Sławik takiego szczęścia nie miał. Po kilku miesiącach ukrywania się, najprawdopodobniej zadenuncjowany przez Polaka-agenta, w lipcu 1944 r. trafił w ręce gestapo, podobnie jak József Antall.

I jeszcze raz swą postawą dowiódł jak wielkiej miary był człowiekiem. Niemcom nie powiodła się próba wymuszenia na Sławiku obciążających Antalla zeznań. Podczas urządzonej przez gestapowców konfrontacji prezesa KO z Antallem całą „winę” wziął na siebie. Bity i katowany zaprzeczył, by Antall m.in. pomagał Polakom w organizacji przerzutów żołnierzy do armii gen. Sikorskiego, a także by razem z nim ratował Żydów. To dzięki Sławikowi Antall przeżył, a on sam został zamordowany 23 sierpnia 1944 r. w niemieckim nazistowskim obozie koncentracyjnym Gusen I (Mauthausen).

Wcześniej nie skorzystał z trzech wiz do Szwajcarii, które węgierscy przyjaciele wyrobili dla niego i jego najbliższych. Podczas ostatniego spotkania w kryjówce nad Balatonem z 14-letnią córką Krysią, na jej pytanie, dlaczego nie schronili się przed Niemcami w Szwajcarii, odpowiedział, że nie mógł zostawić tych, których powierzono jego opiece.

Po zakończeniu wojny wdzięczny Antall odnalazł wędrującą po węgierskiej prowincji 15-letnią Krystynę. Chciał ją adaptować. Na szczęście jej mama wróciła z Ravensbrück do Katowic. 

Uhonorowanie po wojnie

Dopiero w 1977 r. o Henryka Sławika jako pierwszy upomniał się izraelski adwokat Izaak Bretler, jeden z wychowawców sierocińca w Vácu. To on wniósł wniosek do Instytutu Yad Vashem o uhonorowanie Sławika tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Wniosek ten do pomyślnego finału doprowadził dopiero 6 listopada 1990 r. Henryk Zvi Zimmermann – były wiceprzewodniczący Knesetu i izraelski dyplomata, który podczas II wojny światowej uciekł z obozu pracy w Bieżanowie, dotarł do Budapesztu i pomagał Sławikowi w akcji ratowania Żydów.

Ponadto, w 2004 r. Henryk Sławik został pośmiertnie odznaczony przez Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski oraz w 2010 r. przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Orła Białego. W Polsce i na Węgrzech wzniesiono wiele pomników umiętniających Sławika i Antalla, m.in. w Katowicach (2015), Warszawie (2016) i Budapeszcie (2017). Zostali także patronami placu przed katowickim „Spodkiem” (2014) i bulwaru w Budapeszcie (2016). Imię Sławika nosi również Centrum Edukacyjne Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach.

Wieloletnia kampania informacyjna w postaci spotkań oraz licznych pokazów filmów w Polsce i zagranicą okazała się dobrą drogą w przywracaniu Henrykowi Sławikowi godnego miejsca w historycznej świadomości nie tylko Polaków.

Historie pomocy w okolicy

Więcej

Bibliografia

  • Gutman Israel red. nacz., Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, Ratujący Żydów podczas Holocaustu
  • Łubczyk Grzegorz, Henryk Sławik. Wielki zapomniany Bohater Trzech Narodów
  • Henryk Sławik. Polski Wallenberg, Marek Maldis, Grzegorz Łubczyk, Telewizja Polska - Agencja Filmowa (dla Programu 1 i TV Polonia), Polska, , 50 min

    „Miał tu, na Śląsku, ulicę swego imienia – wspomina córka Sławika. Przez trzy dni. Potem miejscowe władze zorientowały się, że patron nie wywodzi się z kręgu socjalistów tych komunizujących, właściwych i szybko zmieniły nazwę ulicy na Zbarską”. Ocalił życie tysiącom ludzi. Za swą odwagę i poświęcenie zapłacił najwyższą cenę, taką samą, jak Raoul Wallenberg. Ale, w przeciwieństwie do znanej w świecie misji szwedzkiego przemysłowca i dyplomaty, dzieło Henryka Sławika pozostaje mało znane, nawet wśród jego rodaków.

  • Zimmerman Zwi, Przeżyłem, pamiętam, świadczę
    Autor ukrywał się „po aryjskiej stronie”, był w partyzantce AK, następnie przedostał się na Węgry, gdzie współpracował z Henrykiem Sławikiem w akcji wydawania fałszywych dokumentów żydowskim uciekinierom z Polski.