Rodzina Wyrzykowskich

powiększ mapę

Pomagali Żydom ocalałym z pogromów w Jedwabnem i Szczuczynie. Historia Karwowskich i Wyrzykowskich

Od jesieni 1942 r. przez 28 miesięcy rodziny Karwowskich i Wyrzykowskich ze wsi Janczewko (powiat łomżyński) udzielały pomocy ośmiorgu Żydom, m.in. Szmulowi Wasersztejnowi, który ocalał z pogromu w pobliskim Jedwabnem (10 lipca 1941 r.). Wyrzykowscy nawet po zakończeniu wojny doświadczali z tego powodu napiętnowania, niechęci i wrogości otoczenia.


„Oni nam bardzo dużo pomogli podczas okupacji hitlerowskiej. Żeby nie oni, to byśmy nie przeżyli wojny. [...] Po wyzwoleniu inni Polacy się dowiedzieli [...] i byli źli na nich. Wyrzykowscy musieli opuścić swoją gospodarkę i szukać innego miejsca”, napisali ocalali Żydzi w relacji dla Instytutu Yad Vashem w 1964 roku.

Rodzina Karwowskich i Wyrzykowskich z Janczewka

Janczewko to wioska oddalona o 4 km od Jedwabnego. Znajdowało się w niej gospodarstwo należące do Aleksandra i Antoniny Wyrzykowskich. Razem z nimi mieszkały dzieci – Antoni i Helena, oraz rodzice Antoniny – Franciszek i Józefa Karwowscy.

Latem 1941 r., po inwazji III Rzeszy na ZSRR, Janczewko i okolice znalazły się pod okupacją niemiecką. Po radzieckich represjach nastąpiły masowe niemieckie zbrodnie, utworzono getta i obozy pracy przymusowej dla Żydów. Na ziemi łomżyńskiej i sąsiedniej Białostocczyźnie padali oni także ofiarą pogromów przeprowadzanych z udziałem lokalnej ludności: 27 i 28 czerwca w Szczuczynie, 5 lipca w Wąsoszu, 7 lipca w Radziłowie, 10 lipca w Jedwabnem.

W połowie lipca Aleksander Wyrzykowski postanowił przygarnąć pod swój dach ocalałego z pogromu w Jedwabnem Szmula Wasersztejna.

„Po spaleniu Żydów w stodole mój mąż zobaczył Szmulka, jak siedział na schodach swojego domu. Spytał go czy nie chce przyjść do nas pracować, bo wtedy można było zatrudniać u siebie Żydów i opłacać się u Niemców. Szmul od razu wskoczył na wóz”, wspominała po latach Antonina Wyrzykowska w rozmowie z reporterką i pisarką, Anną Bikont.

Szmul Wasersztejn zamieszkał w domu Wyrzykowskich. Pomagał im w pracach polowych, pośredniczył w handlu, w tym także z ludźmi zamkniętymi w getcie w Łomży.

Na początku listopada 1942 r. Niemcy przystąpili do eksterminacji Żydów przebywających w Łomży i okolicznych miejscowościach. U Wyrzykowskich pojawili się wtedy uciekinierzy z łomżyńskiego getta – Berek i Mosze Olszewiczowie. Również oni w 1941 r. przeżyli mord w Jedwabnem.

Kryjówki pod oborą i kurnikiem. Żydzi ukrywający się na terenie gospodarstwa Wyrzykowskich

Olszewiczowie na posesji Wyrzykowskich zbudowali dwie kryjówki – jedną pod oborą, drugą pod kurnikiem. Obie były zamaskowane tak dobrze, że początkowo nawet Wyrzykowscy nie mogli ich znaleźć. W kryjówce zamieszkał także Szmul Wasersztejn. Potem zaczęli przychodzić kolejni zbiegowie z getta: pochodząca ze Szczuczyna narzeczona Mosze Elka Sosnowska, Izrael Grądowski, Jankiel Kubrzański z poślubioną w 1942 r. Leą. Izrael Grądowski miał ponad 50 lat, Berek – 14. Pozostali ukrywający się byli w wieku około 20 lat.

Przez pewien czas ukrywał się z nimi także kuzyn Grądowskiego o nieznanym dziś nazwisku. Był wycieńczony i schorowany po pobycie w obozie pracy przymusowej. Zmarł po kilku dniach (według innej relacji – po pół roku) pobytu. Aleksander Wyrzykowski w nocy pochował go na polu koło wsi Kownaty.

Warunki bytowe w kryjówkach były tragiczne. Ukrywający cały czas musieli leżeć, brakowało im przestrzeni, światła, świeżego powietrza i wody. Dokuczało im robactwo, ściekająca gnojówka i gazy wytwarzane przez obornik. Problemem było załatwianie potrzeb fizjologicznych i utrzymanie higieny.

„Wchodziliśmy przez otwór. Potem zamykano nas, stawiano koryto, układano słomę i gnój tak, żeby nic nie było widać. Nad nami było koryto dla świń. [...] W nocy wypychaliśmy pokrywę, rozgrzebywaliśmy gnój i wychodziliśmy na chwilę, żeby załatwić się i zaczerpnąć świeżego powietrza. Potem wchodziło się z powrotem i zacierało się ślady”, wspominał Szmul Wasersztejn.

Jedna z kobiet ukrywających się pod chlewem zaszła w ciążę. Wychowanie w tych warunkach dziecka było niemożliwe. Dodatkowo jego płacz mógł narazić wszystkich na denuncjację. Zaraz po porodzie ojciec dziecka zadusił je. Aleksander po raz drugi musiał pogrzebać zwłoki.

Wyrzykowscy mieli na utrzymaniu rodziców Antoniny oraz dwójkę dzieci. Od 1942 r. musieli żywić dodatkowo ukrywających się Żydów. Pomimo reglamentacji żywności, obowiązku dostarczania Niemcom tzw. kontyngentów, przez dwa lata dzielili się jedzeniem z siedmiorgiem „lokatorów”, pozbawionym jakichkolwiek pieniędzy. Wypiek większych ilości chleba i gotowanie dużych porcji wzbudzały niebezpieczne zainteresowanie sąsiadów. Antonina dostarczała prowiant do kryjówek pod pozorem karmienia zwierząt gospodarskich.

Zagrożenia podczas udzielania Żydom pomocy: niemiecki okupant i polscy sąsiedzi

Gospodarze i ukrywający się Żydzi byli narażeni nie tylko na represje ze strony Niemców. Janczewko znajdowało się w rejonie, w którym w okresie międzywojennym silne wpływy miała endecja – ruch polityczny głoszący hasła nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie; gdzie latem 1941 r. część miejscowej ludności wzięła aktywny udział w pogromach swoich żydowskich sąsiadów. Zagrożenie spotęgowało się, gdy w gospodarstwie Wyrzykowskich zakwaterowali się niemieccy żandarmi. Dla Żydów oznaczało to dalsze ograniczenie i tak rzadkiego wychodzenia z kryjówek.

Któregoś dnia w wyniku donosu do Wyrzykowskich przybyło czterech żandarmów. Oskarżyli gospodarzy o ukrywanie Żydów.

„Postawili mnie pod ścianą, jeden celował we mnie z karabinu i kazali oddać Żydów. [...] Powiedzieli, że jeżeli ich oddam, to mnie nic nie będzie, a oni zastrzelą tylko Żydów”, napisał w 1962 r. Aleksander Wyrzykowski.

Wyrzykowscy nie przyznali się do ukrywania zbiegów z getta. Żandarmi przeprowadzili rewizję, jednak nikogo nie znaleźli.

Kiedy latem 1944 r. pod Janczewko dotarł front, ze względu na zagrożenie spaleniem zabudowań, na polu urządzono schrony. Żydzi mieszkali w nich przez sześć miesięcy, do 23 stycznia 1945 r., kiedy wieś została zajęta przez Armię Czerwoną. Wkrótce potem opuścili Janczewko. U Wyrzykowskich został tylko Szmul Wasersztejn.

„Mów, gdzie masz Żyda!”. Napad na dom Wyrzykowskich

W nocy z 13 na 14 marca 1945 r. do domu Wyrzykowskich wtargnęło kilku uzbrojonych mężczyzn. Według raportu Urzędu Bezpieczeństwa byli to członkowie Armii Krajowej Obywatelskiej – lokalnej formacji zbrojnej polskiego podziemia antykomunistycznego, działającej po wojnie m.in. na terenie województwa białostockiego. Szmul Wasersztejn ukrył się, Aleksander Wyrzykowski uciekł. Liczył, że napastnicy oszczędzą żonę. Ci jednak zaczęli ją bić i żądać wydania Wasersztejna.

„Pobili mnie tak, że nie miałam kawałka ciała, które nie byłoby sine. Krzyczeli: »Wy pachołki żydowskie, przechowaliście Żydów, a oni Jezusa ukrzyżowali. Mów, gdzie masz Żyda!«”, relacjonowała później Antonina Wyrzykowska.

Po napadzie Szmul Wasersztejn i Wyrzykowscy musieli uciekać z rodzinnej wsi. Najpierw schronienia udzielili im Olszewicz i Kubrzański, którzy w tym czasie przebywali w Łomży. Potem Wyrzykowscy dotarli do Białegostoku. Antonina razem z ukrywanymi wcześniej Żydami wyjechała do Austrii, jednak zdecydowała się wrócić do pozostawionych w Polsce męża i dzieci. Osiedli w Bielsku Podlaskim, w gospodarstwie zakupionym dla nich dzięki pieniądzom przekazanym przez brata Szmula Wasersztejna, który przed wojną wyemigrował na Kubę.

Argentyna, Stany Zjednoczone, Kostaryka. Emigracja Żydów ocalałych z Zagłady

Po przejściu frontu Izrael Grądowski zamieszkał w swoim rodzinnym domu w Jedwabnem. Zmienił imię na Józef, ochrzcił się i ożenił z Polką. Prowadził zakład pogrzebowy. W procesach w sprawie pogromu w Jedwabnem raz świadczył na korzyść jego uczestników, innym razem ich obciążał. Zmarł w 1972 r. i został pochowany na cmentarzu rzymskokatolickim w Jedwabnem.

Pozostali ukrywani nie widzieli w Polsce swojej przyszłości. Po pobycie w Białymstoku wyjechali do Austrii i Włoch, gdzie przebywali w obozach dla uchodźców.

Ostatecznie Berek, Mosze i Elka osiedlili się w Argentynie, Jankiel i Lea w Stanach Zjednoczonych (po emigracji zmienili nazwisko na Kubran, Jankiel przybrał imię Jack).

Szmul Wasersztejn zamieszkał na Kubie, a po rewolucji w latach 50. przeniósł się do Kostaryki. Jego zeznanie złożone w kwietniu 1945 r. przed Żydowską Komisją Historyczną w Białymstoku stało się jednym z kluczowych dowodów w śledztwach prowadzonych w sprawie pogromu w Jedwabnem. Wasersztejn swoje wspomnienia zawarł w książce La Denuncia. 10 de Julio 1941.

Społeczne napiętnowanie Polaków ratujących Żydów. Powojenne losy Karwowskich i Wyrzykowskich

Po wojnie życie Wyrzykowskich nie układało się pomyślnie. Według niektórych relacji, również w Bielsku Podlaskim spotykali się ze społecznym napiętnowaniem z powodu ukrywania Żydów podczas Zagłady, wynikającym z antysemityzmu otoczenia.

„To, co te Wyrzykowscy teraz cierpią, to tylko przez to, że oni ukrywali nas. My im pomagamy ile tylko możemy i co ona nas prosi, ale to nie jest w naszej mocy im za to wynagrodzić, co oni dla nas zrobili bez grosza”, napisali Jack i Lea Kubranowie do Yad Vashem w 1964 roku.

W 1946 r. zmarła Józefa Karwowska, a dwanaście lat później jej mąż Franciszek. W latach 60. Wyrzykowscy przenieśli się do Milanówka koło Warszawy. Oboje pracowali jako woźni w szkołach. Aleksander zmarł w 1972 roku. Po jego śmierci Antonina, dzięki pomocy Jacka i Lei Kubranów, wyjechała do Stanów Zjednoczonych.

Za Oceanem Antonina dwukrotnie wychodziła za mąż, ale związki kończyły się rozwodami. Utrzymywała kontakty z ocalałymi Żydami. Była ze Szmulem Wasersztejnem w chwili jego śmierci w 2000 roku. Pod koniec życia wróciła do Polski, jednak o pomocy udzielonej Żydom bała się opowiadać – zbyt często spotykała się z antysemickimi komentarzami. Zmarła w Milanówku w 2011 roku.

„Wierzę, że dziś w Usnarzu Górnym jakaś pani Wyrzykowska ratuje ludzi”. Pamięć o Sprawiedliwych z Janczewka

W latach 60. Żydzi ocalali z Zagłady wystąpili do Yad Vashem z wnioskiem o uhonorowanie Wyrzykowskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

„Wyrzykowski [...] cały czas nas trzymał bez pieniędzy, bo uciekliśmy z getta łomżyńskiego bez pieniędzy i bez odzieży, i oni nam oddali ostatni kawałek chleba”, zaświadczali Olszewiczowie w liście do Yad Vashem.

19 stycznia 1976 r. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uhonorował Aleksandra i Antoninę Wyrzykowskich tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, a 21 listopada 1993 r. to wyróżnienie pośmiertnie otrzymali Franciszek i Józefa Karwowscy.

W 2001 r. burmistrz Jedwabnego, Krzysztof Godlewski, zaproponował nadanie miejscowej szkole imienia Antoniny Wyrzykowskiej, jednak radni odrzucili jego wniosek. W 2007 r. Antonina Wyrzykowska została odznaczona przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Jej postać i historię szczegółowo opisała Anna Bikont w książce My z Jedwabnego.

We wrześniu 2021 r. w warszawskim Ogrodzie Sprawiedliwych odsłonięto kamień poświęcony Antoninie Wyrzykowskiej. Podczas uroczystości Konstanty Gebert przypomniał jej życiorys, nawiązując do trwającego wówczas kryzysu humanitarnego na granicy polsko-białoruskiej:

„Wierzę, że dzisiaj w Usnarzu Górnym jakaś pani Wyrzykowska ratuje ludzi i że się o niej nigdy nie dowiemy. Ratuje ich wbrew temu, co mówi władza; wbrew temu, co robią ludzie w mundurach wykonujący rozkazy tej władzy; wbrew temu, co myślą sąsiedzi, którzy w większości z władzą się zgadzają, że »obcych nam tu nie potrzeba«. Jestem głęboko przekonany, że gdzieś w tajemnicy jakaś pani Wyrzykowska trzyma ich w skrytce pod chlewikiem, w stodole, przeprowadza bocznymi drogami gdzieś do jakiegoś miejsca, gdzie wolno im będzie żyć”.