Sąsiedzi
„Nachmany… Na Wygodzie. Pierwszy dom, co taki stoi po lewej. Murowany. To ich. (...) Zaraz drugi. Piekarnia była Szumowiczów. Mieli kilka domów. (…) O, bardzo dobrze żyli. (…) Piekarnię. I sklepik. Byli niebiedne ludzie. Mieli”.
„Tu nic nie było Żydów. (…) W Wygodzie byli. W Gaci była bożnica. (…) A Żydów z Gaci to się chyba nie przechowali. (…) Ja z Gaci nie znałam. Dziadek tu wszystkich znał. Tutaj mieszkał. Żyli, mieli sklepy. Bożnicę mieli”.
Egzekucje
„No to już ja tu byłam. Pamiętam, pojechali na wszystkie święte, a wtedy Żydów gonili do Giełczyniaku. (…) I wygnali, na krzyżówkach, i obstąpili psami. I wywozili do Giełczyniaków do lasu. Ziemia się trzęsła. Jeden uciekł do Giełczyna. Przeżył. Ziemia się trzęsła. Chłop przyszedł, mówi, pomnik stawili. Bo tam i uczonych zabijali, i Polaków. To mówił: ziemia się trzęsła. »Ja – mówi - raniutko przyszedł«. Starszy już człowiek. A my z moim pojechali motorem. Tak było. Wtedy tę gromadę wywieźli do Giełczyniaków do lasu”.
Lasy
„Z polów. Z polów. (…) Trochę w lesie, w lesie byli. (…) I te dymki, jeden, drugi, takie ładne. To ich było, o tam, pod lasem”.
Ukrywanie
„Zięć Nachmana – Szutowicz. (…) »Pani zawoła Goska« - mówi przyjaciel Goska. »My oba koledzy«. No ja przyszła i mówię: »Tatuś idzie«”.
„Za parę dni przyszli szukać, tak zostali. Siedzieli. (…) Musieli. Kto by ich (…)”.
„Najstarszy to był w takim wieku jak ojciec.. (…) Staruszek już był”.
„Nazwiska to pamiętam. Najpierwsze Nachman i córka Nachman. Później Jutkowa (Ziutkowa), no nie wiem… po imieniu… Hanka, Nachman, bo to w zamian pożenione. (...) To dwie rodziny było w zamian pożenione. Ich było osiem wszystkich. (…) A mała miała, ja wiem, Halinka, cztery czy pięć lat, tak koło tego. (…) Ale taka strupiała cała. Nie gadać”.
„Ośmioro. Dziewiąty to z Gaci pochodził. Z Gaci pochodził. (…) Kwiatek. Kwiatka też ukrywali”.
„Chowalim my krowy, chowalim świnie. Się biło. Mieli. A najwięcej dbałam o tą małą. Żeby miała jeść. Ale ona codzień widziała Niemców. Wylazła z gór, z dołu, wlazła i dziurą widziała. Bo Niemcy tu mieszkali, w Puchałach, na plebani, i jeździli. I ona widziała”.
„No jak miałam czas ugotować, to i dwa razy. Ale chleb zawsze mieli. Co dwa tygodnie piekłam. Osiem blach. (…) W nocy nosiłam. (...) Tej małej to czasem prałam. (...) Do małej nieraz mówiłam: »A chodź cię wykąpię«. A skąd, a skąd”.
Kryjówka
„A później na całym chlewie wykopali, deski położyli, a im taki loch w ziemi znów, i tam takie zrobił mąż drzwiczki, się przykrywało, zamykało. Ja tam nie byłam. Tylko jeść dawałam. (…) Z ojcem wykopał. (…) Nachman pewnie kopał w nocy”.
„Kamień wyjęty był. Powietrze dochodziło. Wsadziłam krzak pokrzyw i nie widać było. Tam ciepło! (...) Słoma na wierzchu była nałożona. Z drugiej strony to ciepło. (…) Ja tam nie byłam, nie byłam. (…) Tam nikt nie był, i ojciec nie był, i mąż nie był”.
„No i siedzieli aż do wygnania. (…) Oni nie wyłazili. W nocy to wychodzili. Wychodzili. (…) Niczego nie świętowali. I prosili Boga, żeby przeżyć. Wiedział, czy to święto, czy nie?”
Dobytek
„A zakopali, to chodzili na Wygodę, wykopywać. Szmaty mieli. W nocy wygrzebali (…) A to tam tylko jeden, dwoje, dwóch”.
Strach
„Moja mama nie wiedziała. (…) Bojalim się”.
„Niosłam świniom i akurat przyszedł Niemiec. Jeszczem Heńka nie urodziła. Jeszcze pomógł mi zanieść. Ja otworzyła chlew. Ponalewała świniom i zamknęła chlew. I Niemiec poszedł”.
Front
„No i siedzieli aż do wygnania. Jak Niemiec nas zajmował [prawdopodobnie podczas ruchu frontu w 1944 r. – przyp. red.], ojciec poszedł: »Uciekajta! Spalim się, a nie pójdziem«. A ja urodziła. Ile Heniek miał? Trzy dni miał czy dwa dni. (…) Niemiec zaszedł, a rano przyszedł, dzieciaka zrzucił, łóżko zabrał”.
Pańskie Przemienie było, co nas Niemcy zajmowali [święto obchodzone 6 sierpnia – przyp. red.] I jeszcze siedzieli pół roku tu. I później jak Ruski jak poszedł, to poszedł. (…) Dom był spalony.
„A później jak uciekli. I nas Niemcy zajęli i my Niemcom uciekli, bo samoloty tu naszli, i później razem. Ojciec gotował. I im dawali, jedli. Mielim. Ukraińcy nam zarżnęli tu w borku jałowicę i zatrzymali mięso wszystkie. I chyba dwa świniaki zarżnęli. Wszystko przechowało się”.
Po wojnie
„Po froncie sami biedne byli (…). Nie mieli my co jeść, ani kartofla, niczego”.
„Najpierwsze to w Zambrowie byli, ale niedługo. Bandy się tworzyli i dokuczali. Uciekli do Łodzi. Oni długo w Łodzi byli. Ja byłam parę razy. (…) Oni sobie radzili! Zaraz piekarnie odkrył! W Łodzi! W Izraelu to ja nie wiem, co on tam robił”.
„A my później byliśmy tam na Podlasiu, pod Białymstokiem”.
„Nieraz Szmulek przyjechał z tym małym, Helena, Szutowicz (…) Byli tu parę razy. Na lato, że przyjadą. I przyjeżdżają”.
„A teraz jak wycieczki jadą, to się przyglądają. Nieraz, jak on mówi i 5 autokary, nawet i więcej”.
Odznaczenie
„Ja w Izraelu medal odbierałam. (…) W oknach, na wystawach napisy: wielki gość do nas przyjechał. A gdzie poszłam, to już redaktory są”.
„Tylko na medal dają mnie. (…) Więcej żadnych pomoców. Powinni dać”.