Jóźwik Jadwiga

powiększ mapę
Zdjęć : 1

Więcej o Jadwidze Jóźwik

Sprawiedliwa

Jadwiga Jóźwik pochodzi z rodziny małorolnych chłopów ze wsi Morzyczyn koło Sadownego, miejscowości leżącej obecnie w województwie mazowieckim, 18 kilometrów na południe od Ostrowi Mazowieckiej.

Żydzi

Przed wojną w tej okolicy mieszkało wielu Żydów. Według danych ze spisu powszechnego z roku 1921 żydowskie pochodzenie lub wyznanie mojżeszowe zadeklarowało 245 mieszkańców Sadownego, co stanowiło wówczas 25 procent całej populacji osady. We wrześniu 1939 roku w Sadownem mieszkało 380 Żydów.

W rodzinnej wsi Jadwigi, Morzyczynie, tenże spis odnotował 27 Żydów. W wywiadzie dla Muzeum Historii Żydów Polskich (MHŻP) Jadwiga dobrze wspomina swoje relacje z Żydami: „Ja to z nimi mieszkałam przecież. To, Boże kochany, taką miałam tutaj jedną Żydóweczkę. Taka fajna... Boże kochany. To ja zawsze płaczę tej Żydówki. Marysia, taka fajna”.

Wojna

Sadowne leży niedaleko linii kolejowej Małkinia – Kosów Lacki. Tędy Niemcy przewozili transporty więźniów do Treblinki, w której początkowo od roku 1941 znajdował się obóz pracy, a rok później także obóz zagłady. Z transportów uciekali ludzie. Niemcy wyłapywali ich i mordowali, a jednym z miejsc egzekucji była szkoła w Sadownem. W 1941 roku Żydzi sadownieńscy zostali deportowani do gett w Stoczku i Łukowie, skąd później trafili do obozu zagłady w Treblince.

W rodzinnym Morzyczynie Jadwiga także była świadkiem okrucieństw, jakich okupant dopuszczał się wobec Żydów. Poruszona ich losem pomagała, jak mogła: „A tu patrzę, idą ci Żydzi i proszą, żeby im dać chleba (...) Przenocować chcą. Ojciec za Chiny, ojciec się bał okropnie. A matka była krzykliwa (…) pogoniłaby ich. A ja wzięłam matce pół bochenka chleba zaiwaniłam, przekroiłam na pół, zaniosłam im. Jeszcze wzięłam z bańki mleka. Ze studni wyciągnęłam. Nalałam ten dzbanek, a do tego mleka wody matce dolałam i tak wsadziłam ich do stodoły, wierzeje uchyliłam, powiedziałam: »Jak się będzie już troszkę uwidniać, uciekajcie. Żeby was nikt nie widział, żeby was nikt nie zobaczył«”.

Tragedia żydowskich sąsiadów stała się dla Jadwigi głównym powodem ucieczki do Warszawy. Jak wspomina: „Nie mogłam na to patrzeć, ale co ja zrobię, co ja mogłam zrobić, że ja przeżyłam (…) Z tego względu uciekłam. Nie mogłam patrzeć. Serce mi pękało, jak się patrzyło na to”.

W Warszawie Jadwiga zamieszkała u Marii i Edwarda Teskich, przy ul. Noakowskiego 12. Pracowała u nich jako opiekunka ich małej córeczki Żanety. I w stolicy nieraz wspomagała Żydów: „Przy getcie przechodziłam, zawsze tym dzieciakom coś rzuciłam. Tylko się obejrzałam, żeby Szwaba nie było tam na rogu, bo tak to bym dostała. To by mnie zabił. No i rzucałam im. To bułki... co tam miałam. Brałam od Teskiej (…) czy kanapki, czy coś i nosiłam im. (...) Ile razy mnie spod tego getta Szwab pogonił! ”.  

 Pomoc

 Muszyńscy

W roku 1941 do mieszkania przy Noakowskiego przybyli znajomi Teskich: Stanisław Muszyński, jego żona Irena i jej ponadosiemdziesięcioletnia matka Lea. On był adwokatem, obie panie – dentystkami.

Muszyńscy i Teska znali się z Międzyrzeca Podlaskiego, skąd pani domu pochodziła. W roku 1940 Niemcy utworzyli tam getto, które istniało do lata 1942, kiedy to jego mieszkańców – według różnych źródeł od 17 do 24 tysięcy ludzi – hitlerowcy wywieźli do Treblinki i tam zamordowali. Muszyńscy zdołali zbiec z Międzyrzeca rok wcześniej.

Jadwiga, którą gospodyni poinformowała tylko, że w domu zamieszkają trzy nowe osoby, szybko się zorientowała, że ma do czynienia z rodziną żydowską.

Życie w ukryciu

Muszyńscy zamieszkali w osobnym pokoju. Obie kobiety ze względu na charakterystyczną urodę nie opuszczały domu, Stanisław natomiast swobodnie poruszał się po mieście. Jadwiga tak o tym opowiada:

„Pan Muszyński był adwokatem. Sobie jeszcze dorabiał, tylko tak po znajomości. Nie tam, że poszedł gdzieś do sądu i występował. Po znajomości ludziom pisał różne takie. Ale to bogaci Żydzi byli, tak że nie musieli, ale żeby się nie nudził. Chodził po Warszawie, wszędzie jeździł, chodził. Normalnie. Leczył się, bo serce miał chore. Leczył się, chodził do lekarzy”.

Jadwiga zajmowała się Muszyńskimi na równi z pozostałymi domownikami, gotując, piorąc ich ubrania, prasując. Trzy dodatkowe osoby wymagały też dodatkowego jedzenia, Jadwiga jeździła więc do swojej rodziny na wieś i przemycała stamtąd żywność, za co w Generalnym Gubernatorstwie groziły kary, ze śmiercią włącznie.

„[Przyjeżdżałam] po życie [chodzi o żywność – przyp.red.] tutaj na wieś, bo w Warszawie było ciężko. Ja tu woziłam workami mąki, słonina, wszystko jeszcze pod fartuchem... Taki fartuch miałam wielki. Nosiło się, wieszało się na plecach i się przewoziło, bo inaczej nie można było przewieźć. Po życie przyjeżdżałam tutaj, do Sadownego”.

Jadwiga, Lea i Irena spędzały ze sobą dużo czasu, rozmawiały o swoim przedwojennym życiu, razem gotowały. „[My] ztą panią Ireną to jak z koleżanką gadali”, mówi Jadwiga. „Ja im pomagałam, one mi pomagały. (…) Nagotowałam, to mnie jeszcze chwaliła, że kapuśniaczek taki dobry. I się ciągle śmiały. Ona była taka śmieszna. A ta matka jaka była fajna”.

Domownicy wspólnie spożywali posiłki: „Oni jedli to samo, co i my. Wieprzowego nie jedli, ale dobrej takiej cielęciny, cielęciny woziłam, ze wsi. Jedli. Wieprzowego, kaszanki, to nie chcieli takich rzeczy”. Wspólnie też obchodzili święta. Jadwiga pamięta, że rozmowy ukrywanych często krążyły wokół planów emigracji: „Oni tylko ciągle marzyli, żeby do tej Ameryki, żeby się dostać”.

Mimo trudnych warunków Jadwiga nie pamięta, aby pomiędzy ukrywanymi, czy też między nimi a ukrywającymi, dochodziło do konfliktów. Nie orientuje się też w kwestiach finansowych – te sprawy Muszyńscy załatwiali z Marią Teską.

Rewizja

Trzy miesiące po przybyciu Muszyńskichu u Teskich zjawiło się gestapo. Jadwiga podejrzewa, że ktoś, być może sąsiad, napisał donos. Dziewczyna otworzyła drzwi, a zobaczywszy Niemców, zatrzasnęła je z powrotem. Pomimo przerażenia działała bardzo sprawnie: wyprowadziła Stanisława i Irenę kuchennymi drzwiami i zamaskowała je szafką, a Leę, która ze względu na wiek nie dałaby rady uciekać, owinęła w kołdry i ukryła w łóżku: „Tak z boku [ją] położyłam. I jeszcze pościelą, poduszkami obłożyłam. Tak żeby jej się krzywda nie stała. Ona nie była zdatna, żeby uciekać”.

Otworzyła dobijającym się Niemcom. Sama się dziwi, skąd w niej tyle przytomności umysłu: „Jakie ja miałam ciarki, (...) jak trzasnęłam tymi drzwiami, jak ich tu wypuszczałam, jak latałam. Chyba fruwałam, nie latałam, no. A to moment, bo już Szwab by długo nie stał, by drzwi wywali (…)”.

Gestapo ponad godzinę przeszukiwało mieszkanie. Przez cały ten czas Jadwiga siedziała na tapczanie, w którym ukryta była Lea. Co czuła w tak dramatycznej chwili? „No śmiałam się, bo się śmiałam, ale w sercu, to tam dobrze mi latało”, opowiada. „Ale sobie myślę, jak mnie zabije, (…) to zabije. (...) tylko bałam się o tę Teską i o tę Żanetę. (...) W duchu [modliłam się]: »Boże, ratuj nas, żeby nie znaleźli tej Żydówki, bo jak znajdą, to i ja tu zginę, i wszyscy zginiemy«”.

Niemcy nie znaleźli śladów świadczących o obecności Żydów w domu, ani nie odkryli drzwi, którymi Jadwiga wypuściła Muszyńskich. Parę godzin po ich odejściu, nocą, Muszyńscy wrócili do mieszkania. „Oni to takie sine byli jak wątroba (...) nic nie mówili, przełknąć nie mogli. Później kolacja była. Godzina pierwsza w nocy i to po ciemku prawie jedliśmy, bo przecież to nie było kiedy nawet zjeść. Oni [gestapo] przyszli tak, że jeszcze kolacji nie jedliśmy”, wspomina Jadwiga.

Po tej historii w mieszkaniu wydzielono fragment pomieszczenia i urządzono specjalny schowek z zamaskowanym wejściem. Muszyńscy chowali się tam, gdy ktokolwiek zapukał do drzwi. Zwracano też większą uwagę na to, by po zmroku nie korzystać z górnego światła, używano jedynie lampki. Chodziło o to, by z zewnątrz nie można było zobaczyć, co się dzieje w mieszkaniu.

Kon

Po pewnym czasie na Noakowskiego pojawił się nowy lokator, Janusz Kon, żydowski chłopiec w wieku 10-13 lat. By móc bezpiecznie poruszać się z nim po mieście, Jadwiga przywiozła zabraną z domu metrykę zmarłego brata, dzięki której uzyskał nową tożsamość. Janusz Kon stał się Ryszardem Stankiewiczem i pod tym imieniem ukrywał się do końca wojny. Według informacji Jadwigi, cały ten czas był u Teskich.

Dalsze losy

Jadwiga przeżyła jeszcze jeden trudny moment, gdy otrzymała wezwanie na przymusowe roboty do Niemiec. Trafiła wtedy do obozu przejściowego na Skaryszewskiej, punktu etapowego niemieckiego Urzędu Pracy, skąd wywożono Polaków do pracy na terenie Rzeszy. Energiczna dziewczyna zdołała zbiec z transportu i wróciła do Teskich.

W roku 1944 Jadwiga wzięła ślub i wyjechała z Warszawy. Pozostała w kontakcie z Marią Teską i od niej dowiedziała się, że wszyscy ukrywani u niej Żydzi przeżyli wojnę.

Po wojnie

Długo nie wiedziała, jak potoczyło się dalsze życie Muszyńskich, którzy sześć lat po wojnie wyemigrowali do wymarzonych Stanów. Dopiero w latach 90. odezwał się do niej syn Ireny, Stuart. Jego starania doprowadziły do przyznania Jadwidze Jóźwik tytułu Sprawiedliwej wśród Narodów Świata.

„On to wszystko wie, bo jemu babcia wszystko opowiedziała i on się zajął tym”, opowiada Jadwiga. „Przyjechał. Ja się nie spodziewałam w ogóle, absolutnie... Że przyjadą, że mi podziękują. Nic”. Od tamtej pory pozostają w kontakcie, który nie zerwał się nawet po śmierci Ireny.

Swoją wojenną historią Jadwiga nie mogła się podzielić się nawet z najbliższymi: „Kiedyś nie można się było pochwalić, bo można było zginąć za to. Nie można było. Ojciec umarł, matka umarła. Nie wiedzą, że ja metrykę brata wzięłam. Nic nie wiedzą”. Teraz rodzina jest z niej dumna.

Pytana, dlaczego ryzykując życie pomagała Żydom, mówi: „Bo ja byłam strasznie litościwa (…) a tu wiedziałam, że tych Żydów mordują, biją, to myślę, ja ich muszę tu ukryć. Oni muszą przeżyć”. W relacji dla Yad Vashem napisała: „Świadoma zawsze byłam grożącego mi niebezpieczeństwa, jednak bardzo mi było żal tych ludzi i dlatego to robiłam, nie oczekując żadnego wynagrodzenia”.

Czy dzisiaj zrobiłaby to samo? Odpowiada twierdząco.

Bibliografia

  • Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, 349, 2457
  • Kacprzyk Marta, Wywiad z Jadwigą Jóźwik, Sadowne 18.04.2009
  • Gutman Israel red. nacz., Księga Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, Ratujący Żydów podczas Holocaustu, Kraków / Fundacja Instytut Studiów Strategicznych / 2009